Bardzo wiele osób od dzisiejszego przesłuchania Jarosława Kaczyńskiego przez komisję śledczą ds. Pegasusa oczekuje bardzo wiele. Powszechne jest przeświadczenie, że wicepremier ds. bezpieczeństwa i według wielu osoba faktycznie kierująca przez wiele lat państwem ma ogromną wiedzę o sprawie badanej przez komisję. Nie podzielam tej opinii.

Wątpliwości wynikają nie tylko ze słów samego prezesa Kaczyńskiego: Obawiam się, że tam będzie wiele pytań, na które ja nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo po prostu moja orientacja w tej sprawie (...) obawiam się, niewiele przekracza, a może w ogóle nie przekracza tego, co jest w tej chwili w mediach. Opierają się też na tym, że kwestie nabycia i używania dostępu do ofensywnego programu od korzystania z efektów tych działań oddzielają całe piętra hierarchii służbowych.

Pegasus to tylko narzędzie

Mówiąc wprost - formalnie wicepremier, a faktycznie naczelnik państwa zwyczajnie nie musi mieć pojęcia na temat sposobu, zakresu i zasad stosowania technik operacyjnych, a tym w istocie ma zająć się komisja śledcza. Z punktu widzenia najwyższych urzędników państwowych Pegasus jest jedynie narzędziem, a zakres korzystania z niego zależy od osiąganych z jego pomocą efektów. Na poziom członków rządu docierać powinny i zapewne tak było - wnioski z działań służb specjalnych, za których trafność odpowiadali bezpośrednio nadzorujący je ministrowie. 

Nie sądzę, by wicepremier osobiście zapoznawał się z czymś więcej niż meldunkami, opracowanymi na podstawie używania technik operacyjnych. Jeśli zaś korzystał z nich w celach politycznych, wobec swoich politycznych przeciwników, jak np. szefa konkurencyjnego sztabu wyborczego - w oczywisty sposób naruszał tym prawo i nie sądzę by zechciał się do tego publicznie przyznać.

Pasażer Pegasusa

Ofensywne oprogramowanie Pegasus jest jedynie narzędziem, którego można używać bez wiedzy o tym jak dokładnie działa, skąd pochodzi, kto je i za ile, z jakiego funduszu kupił i jak go używał. Z punktu widzenia wicepremiera Kaczyńskiego Pegasus mógł niewiele się różnić od limuzyny, którą się porusza - nie sądzę, by wiedział jak dokładnie działa silnik, ile kosztowała, kto, kiedy i za ile ją kupił, jak się ją prowadzi i kto jest kierowcą. Celem osiąganym przez korzystanie z tego narzędzia jest przemieszczanie się, tak jak celem osiąganym przez Pegasusa jest zdobywanie informacji.

Widowisko i propaganda

Tak przedstawia cel wezwania przez komisję śledcza sam prezes Kaczyński. Gdyby przyjrzeć się metodzie pracy wybranej przez komisję - trudno to rozsądnie zakwestionować. Śledczy zaczynają dochodzenie od przesłuchiwania świadka, na którego przesłuchaniu, jeśli trafne są ich domniemania, że Kaczyński jest głównym winowajcą bezprawnego użycia Pegasusa - powinni działalność komisji kończyć. 

Poza ogólnikowym rozpytaniem świadka w sprawie komisja nie ma dziś podstaw do stawiania konkretnych, udokumentowanych zgromadzoną wcześniej wiedzą pytań. Zaczyna jednak od jednej z głównych postaci poprzedniego rządu. Skoro zaś ta postać ma świadomość, że ma zagrać w przedstawieniu - może ją wykorzystać do przedstawienia już na wstępie śledztwa swojej narracji ws. Pegasusa, a komisja będzie jej mogła jedynie wysłuchać, a potem żmudnie weryfikować to, co powie prezes.

Czeka nas zawód?

Spodziewam się, że o konkretach dowiemy się niewiele. Z pozycji jaką zajmował prezes Kaczyński działania, jakimi zajmuje się komisja po prostu się zleca, tak jak wsiadając do limuzyny podaje się kierowcy cel podróży - bez badania czy ma prawo jazdy i czy auto ma automatyczną czy manualną skrzynię biegów.

Ponieważ jednak oczekiwania wobec przesłuchania są olbrzymie, prezes zapewne wykorzysta szerokie audytorium do przedstawienia wielu też dość luźno związanych z istotą sprawy, i to może być jego sposób na rozegranie tej partii z korzyścią dla siebie.

Nie wykluczałbym też złożenia krępującego dla śledczych wniosku o złożenie części wyjaśnień w trybie niejawnym. Mówimy przecież o obszarze bezpieczeństwa państwa i danych wrażliwych. Przyjęcie takiego wniosku jednak ukradłoby show obu stronom, bo nawet wysłuchawszy najbardziej precyzyjnych wyjaśnień członkowie komisji nie będą mogli ujawniać ich treści.

Ciekaw jestem jak przebiegnie dzisiejsze przesłuchanie i tego - powiedzmy szczerze - w jakim stopniu się mylę.

Opracowanie: