Prezydent Andrzej Duda przestał zachowywać pozory bycia arbitrem w sporach politycznych. Zaangażowanie się w kolejne spory po jednej tylko ze stron konfliktu wyłącznie go wyostrza. Pełnienie urzędu w ten sposób nie tylko nie służy łagodzeniu napięć, ale też stabilności państwa, którego najwyższym przedstawicielem jest Prezydent.

Krok pierwszy

Zarówno w sprawie obsady funkcji Prokuratora Krajowego, jak w niewiele wcześniejszym sporze o skuteczność ułaskawienia panów Kamińskiego i Wąsika Prezydent przekroczył granice, które respektowałby każdy z jego poprzedników. Świadczyło o tym już ostentacyjne branie strony byłych ministrów skazanych prawomocnym wyrokiem. 

Nie pomogło wiarygodności prezydenta mówienie o ich "uniewinnieniu", choć ułaskawienie nie uchyla winy, a jedynie karę. Za manipulację należy też uznać powtarzane zbyt lekko twierdzenie, że zostali skazani za walkę z korupcją. Wystarczy spojrzeć na wyrok, by wiedzieć, że dotyczył on nadużycia władzy. Włączenie się w spór dotyczący prokuratury to jedynie kolejny krok w łączeniu prezydentury Andrzeja Dudy z działalnością odsuniętych od władzy polityków PiS.

Krok drugi

Po spornym odwołaniu Prokuratora Krajowego Dariusza Barskiego przez Prokuratora Generalnego Adama Bodnara Prezydent nie zaczekał z wydaniem opinii. Niemal natychmiast opowiedział się za tezą o bezprawności tego działania - "Działanie A. Bodnara bez udziału Premiera i Prezydenta to kolejne rażące naruszenie prawa  (ustawy i art. 7 Konstytucji)" - napisał Andrzej Duda już parę godzin po ogłoszeniu decyzji. Przyjrzenie się argumentacji przedstawionej przez Bodnara mogłoby jednak prowadzić do wniosku, że poza granicami prawa, o których mówi art. 7 Konstytucji działał raczej poprzednik Bodnara. To Zbigniew Ziobro przecież powołał Barskiego na podstawie przepisu, który wygasł wiele lat wcześniej, to zatem on, nie Bodnar siłą rzeczy złamał przepis Konstytucji.

Krok trzeci

  

Już mniejszy od strony formalnej, ale dużo znaczący politycznie; Prezydent publicznie wytknął politykom PSL wspieranie działań antydemokratycznych, przywołując nader chybiony przykład Procesu Brzeskiego. Jak na ironię to właśnie ludowcy stali się ofiarami antydemokratycznych działań zwolenników Piłsudskiego, a w odzyskaniu honoru po wielu latach wspierał PSL właśnie RPO Adam Bodnar.

Mówienie zaś o "terrorze praworządności" przez głowę demokratycznego państwa to coś, co po prostu wymyka się kwalifikacji logicznej.

Krok czwarty?

Nie wiemy dziś jaki będzie. Może nastąpi próba dowodzenia, że przesłany Prezydentowi w terminie budżet to wcale nie budżet, można więc zarządzić skrócenie kadencji Sejmu. Może kombinacja kroków pierwszego z drugim doprowadzi do propozycji swoistego dealu "głowa Barskiego za wolność Kamińskiego i Wąsika". Może nastąpi jakiś jeszcze inny zwrot akcji, dowodzący, jak głęboko działania Andrzeja Dudy powiązane są z oczekiwaniami idącego do kolejnych wyborów PiS.

Niestety koncepcja sprawowania urzędu, w której głowa państwa jest strażnikiem Konstytucji uległa przekształceniu w taką, w której Prezydent pilnuje, żeby Konstytucja była używana w sposób określony przez niego samego z korzyścią dla jednego tylko środowiska.

W działaniach Andrzeja Dudy widać to dziś jaśniej niż kiedykolwiek.