Społeczne zmęczenie i polityczna bezradność - tak najkrócej opisałbym efekty wydarzeń ostatnich tygodni, z których składa się obraz sytuacji w Polsce. Po serii intensywnych wrażeń osiągamy bodaj poziom krytyczny, za którym widać zniechęcenie i apatię.

Dziś mają się odbyć kolejne manifestacje przeciwników wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Te spontaniczne, wywołane publikacją wtedy jeszcze tylko uzasadnienia wyroku, w środę zgromadziły w Warszawie kilka tysięcy osób. Wczorajsze, już zapowiedziane z wyprzedzeniem - nie przerosły ich liczebnie. Bardzo prawdopodobne jest, że i dzisiejsze, nawet jeśli zgromadzą większą liczbę uczestników i przybiorą bardziej emocjonalne formy działania, nie powtórzą tego, co działo się na polskich ulicach zaraz po ogłoszeniu wyroku.

Społeczne zmęczenie

Jeśli tak się stanie, powodem będzie oczywiste zniechęcenie, wynikające z tego, że nawet największe nasilenie protestów w październiku i listopadzie nie dało żadnego efektu. Wyrok został ostatecznie opublikowany i wszedł właśnie w życie. Manifestacje spełniły swoją podstawową rolę - pokazały dobitnie społeczny sprzeciw wobec treści wyroku, i na tym koniec.

Na wygaszenie emocji w tej sprawie, do którego doprowadziło przeciąganie publikacji przez rząd, najdłuższy w roku okres świąteczny, pogoda i wprowadzone w związku z epidemią ograniczenia, nałożyło się też potężne spiętrzenie innych problemów. Wszyscy zobaczyliśmy opóźnienia i chaos związany z powszechnymi szczepieniami, dotknęło nas ciągłe utrzymywanie męczących obostrzeń, bardzo wyraziste stało się zagrożenie upadkiem coraz większej ilości firm i całych branż - biorąc to wszystko łącznie można powiedzieć, że doszliśmy do progu wytrzymałości na złe komunikaty.

Polityczny zastój

Wszystkie wymienione wyżej zjawiska ograniczają nie tylko aktywność społeczną, ale też polityczną. Politycy nie działają w próżni i muszą zdawać sobie sprawę z tego, że nadmiar złych przekazów niebezpiecznie zbliża ich do bliżej nieokreślonej katastrofy.

Premier jednak już niemal nie pokazuje się publicznie. Od kilku tygodni nie spotyka się Rada Koalicji, która zamiast rozstrzygać wewnętrzne spory i podejmować decyzje wobec co i rusz nowych inicjatyw swoich nadaktywnych "jastrzębi" (czy może "twardyszonów") wydaje się być sparaliżowana kolejnymi protestami. Społecznymi przeciw wyrokowi TK, prawnymi przeciw ustawie mandatowej czy pomysłowi cenzury w internecie, obyczajowo-obostrzeniowymi przeciwko przykładom wykorzystywania przywilejów władzy czy w końcu niemal humanitarnymi, związanymi z delegowaniem kłopotliwych prokuratorów - w miejsca, o których niewiele wiedzą i w trybie przypominającym zsyłkę. Swoją drogą jest swoistym wyczynem wywołanie społecznej sympatii akurat dla prokuratorów, których chce się ukarać.

Dopinając tezę o politycznym zastoju warto też wspomnieć, że Sejm i Senat zbiorą się dopiero za 3-4 tygodnie. Nie ma śladu działań w sprawach piątki dla zwierząt, zaskarżania rozporządzenia UE wiążącego korzystanie ze środków Unii z praworządnością, nowej regulacji dotyczącej zasad legalnej aborcji - prezydencki projekt rządzący umieścili trzy miesiące temu albo w szufladzie albo w koszu. Wbrew licznym konferencjom ministra Ziobry nie ma projektu ustawy dotyczącej wolności słowa w internecie. 

Przednówek

W czasach, kiedy ludzie żyli głównie z uprawy, okres w którym kończyły się zapasy z poprzedniego roku, a nowych plonów jeszcze nie było - nazywany był przednówkiem. Dla znających to zjawisko słowo to było synonimem biedy i wyjadania resztek w oczekiwaniu na nowy sezon. 

Wygląda to, jakby sytuacja w kraju osiągnęła krytyczny stan takiej właśnie biedy; w społeczeństwie wywołało to zniechęcenie, po stronie władzy - bezradność.