Wiele wskazuje na to, że pobudzone zbliżającymi się wyborami ugrupowania koalicji zablokują się nawzajem w realizowaniu swoich najważniejszych planów. Gra sprzecznych ze sobą interesów koalicjantów przestała już być dyskretnym dogadywaniem kompromisów. Nawet średnio uważny obserwator widzi, że pod dywanem trwa burzliwa potyczka.

Jaki jest plan?

Nie zawsze wiadomo, kto stoi za ostatecznymi decyzjami koalicji. Przed kolejnym jednak już posiedzeniem Sejmu znów nie wiadomo właściwie, czym rządzący zamierzają się zająć. 

Przed tygodniem z niejasnych powodów posiedzenie trzeba było o jeden dzień skrócić, bo w przygotowane miejsce nie weszły zapowiadane regularnie od kilku miesięcy i gotowe do uchwalania projekty dotyczące praworządności - ws. Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądownictwa. Marszałek Sejmu już zapowiedział zajęcie się nimi na pierwszym posiedzeniu w marcu, w ten plan znów jednak wdały się komplikacje.

Nagły wjazd aborcji

Nieoczekiwanie, ale pewnie w ścisłym związku ze zbliżającymi się wyborami, pierwszoplanowa stała się kwestia przepisów, dotyczących aborcji. W tej sprawie koalicjanci także zwlekali od kilku miesięcy. Trzecia Droga opóźniała złożenie swojego projektu w tej sprawie, co było ponoć nieszkodliwe ze względu na wewnętrzną umowę, że tak kontrowersyjnych spraw koalicja nie będzie otwierać przed wyborami. 

Tracąca jednak oddech Lewica postanowiła posłużyć się sprawą aborcji w zmaganiach wyborczych. Wystąpiła z serią zarzutów o przetrzymywanie sprawy w zamrażarce. Reagując na to PSL i Polska 2050 złożyły w końcu swój projekt w tej sprawie, jawnie zresztą przez Lewicę krytykowany.

Skoro zaś w Sejmie są zaś już wszystkie trzy, Lewica chce jak najszybciej rozpocząć pracę nad nimi.

Praworządność czy aborcja?

Plany ustawodawcy znów zaczęły ewoluować. Marszałek Sejmu niechętnie, ale dopuścił myśl o zajęciu się sporną światopoglądową sprawą przed wyborami, co może wyprzeć w tej chwili już zaległą sprawę ustaw o KRS i Trybunale. To problem, bo Polska uzyskała dostęp do środków z KPO m.in. dzięki zapowiedzi, że Sejm zajmie się nimi jeszcze w lutym. Na to zaś przecież szansy już nie ma, a wiarygodność Polski wobec Komisji Europejskiej na pewno przez tę zwłokę nie wzrosła.

Co więcej, jest dość oczywiste, że otwarcie sporu o aborcję będzie się wiązało z potężnym przesileniem w koalicji. 

Kryzys już jest

Otwarcie mówiąc - ani Lewica nie chce, by do dalszych prac przekazano konserwatywny projekt złożony przez Trzecią Drogę, ani partie Trzeciej Drogi nie widzą przyszłości w zbyt dla nich liberalnych pomysłach Lewicy. Stroniąca od koalicyjnego sporu, także mająca własny projekt większościowa Koalicja Obywatelska nie zajęła w tej sprawie stanowiska po żadnej ze stron, to jednak niczego nie wyjaśnia.

Trzymanie się zakwestionowanego już przez partnerów planu przełożenia sporu na czas po wyborach niewiele już zmienia, bo mleko właśnie się rozlało, a kłopotliwa kobyłka stoi już u płota.

Czas na Avengersów

Pora chyba na uczciwe i spotkanie nazywanych tak kąśliwie liderów koalicji i podjęcie przez nich decyzji, co właściwie i kiedy, w jakiej kolejności zamierzają rozstrzygać. Jak na Avengersów przystało, koalicyjni herosi zajmują się obecnie rozległymi działaniami, ratującymi rolnictwo, liberalne zasady handlu z Ukrainą, Grupę Wyszehradzką, wspieraniem Ukrainy i jednoczesnym prowadzeniem kampanii wyborczej przed wyborami do samorządów.

To wszystko jednak nie zmienia faktu, że grupom zniecierpliwionych uporczywym zapowiadaniem rozwiązań zarówno w sprawach aborcji jak praworządności trzeba w końcu powiedzieć, co i w jakiej kolejności zamierzają razem zrobić.

A nie tylko to, co i jak chciałby zrobić każdy z nich osobno.