Testament Jana Pawła II jest przepiękny w sensie największej głębi chrześcijaństwa. Tanich dziennikarskich sensacji na pewno w nich nie znajdziemy – mówi Marek Zając z „Tygodnika Powszechnego”

Konrad Piasecki: Dlaczego tak zwlekano z ogłoszeniem papieskiego dokumentu? Z czego to wynikało?

Marek Zając: Tu w Watykanie dziennikarze spekulowali i mnożyli sensację. Wielu uważało, że dokument może zawierać jakieś rewelacje, których może obawiać się Kolegium Kardynalskie. Dlatego kardynałowie zwlekają z jego ogłoszeniem. Okazało się, że tekst jest przepiękny. I na pewno będziemy go rozważać przez najbliższe tygodnie. Jest przepiękny w sensie największej głębi chrześcijaństwa. Tanich dziennikarskich sensacji na pewno w nich nie znajdziemy.

Konrad Piasecki: A nie jest tak, że on budzi pewne wątpliwości? Jan Paweł II zmieniał te dyspozycje dotyczące pogrzebu, przede wszystkim miejsca pochówku. Czy nie jest tak, że uruchomi on teraz lawinę spekulacji, czy nie powinno się zapytać Polaków, czy nie chcą, aby papież został pochowany na Wawelu?

Marek Zając: Gdyby tak się stało, to znaczyłoby, że źle zrozumieliśmy słowa papieża; jego intencje. Zauważmy, że papież nie zmienia zdania, jest konsekwentny. Wyłącznie czyni rzecz jedną - precyzuje swoje zapiski z marca 1979 r. Najpierw mowa jest, że o miejscu pochówku zadecyduje Kolegium Kardynalskie i Rodacy. Podczas kolejnych rekolekcji, kiedy papież czytał ten tekst zorientował się, że stwierdzenie Rodacy jest dosyć enigmatyczne i niejasne. Precyzuje więc w kolejnym dopisku - Metropolita Krakowski lub Rada Główna Episkopatu Polski. Ale po jakimś czasie Jan Paweł II znów orientuje się, że i to stwierdzenie nie jest do końca jasne. Dlaczego? Bo nie są wyważone kompetencje między głosem rodaków a decyzjami Kolegium Kardynalskiego. Trzeci dopisek nie pozostawia wątpliwości. Będą decydować kardynałowie w Watykanie, mogą i być może powinni wsłuchiwać się w sugestie nadchodzące z Polski.

Konrad Piasecki: Ale pytanie: czy się wsłuchali. Nie słyszeliśmy oficjalnego pytania Kolegium Kardynalskiego do Rodaków, jakkolwiek reprezentowanych. Czy to nie jest uchybienie woli papieskiej?

Marek Zając: Nie, kardynałowie polscy uczestniczą w kongregacji ogólnej biskupów.

Konrad Piasecki: To tam, za zamkniętymi drzwiami się to działo?

Marek Zając: Tam podejmowano te decyzje. Nie chcę również, aby złośliwie zabrzmiało określenie „za zamkniętymi drzwiami”. To chyba zrozumiałe, że takich decyzji nie podejmuje się w światłe jupiterów.

Konrad Piasecki: Ten dokument jest niezwykły także z innego powodu. W takim potocznym rozumieniu testament pisze się raz. W razie czego można napisać kolejny. A tu są kolejne dopiski; kolejne nowe sugestie? Dlaczego ten testament zaczął być sporządzany w 1979 roku? Papież był wówczas młodym, pełnym życia człowiekiem.

Marek Zając: Ten dokument, ten nietypowy testament jest kolejnym dowodem, jak wielkim chrześcijaninem był Jan Paweł II. Taka najgłębsza intuicja chrześcijaństwa mówi, że chrześcijanin powinien działać aktywnie w świecie, cieszyć się życiem, bo jest ono darem od Boga, a jednocześnie – nawet jeśli będzie w najlepszym zdrowiu, jeśli będzie mu się dobrze powodzić, nawet jeśli będzie papieżem – nie może zapominać o stwierdzeniu memento mori; musi pamiętać o śmierci. Bo śmierć – jak mówi Pismo – przychodzi jak złodziej w nocy. Największa mądrość chrześcijanina polega na tym, że w każdym momencie swego życia na taką okoliczność jest przygotowany.

Konrad Piasecki: Tu w testamencie pojawia się obawa przed wojną nuklearną; przed zagładą. Chyba w encyklikach papieskich, w homiliach to się tak wyraźnie nie pojawiało?

Marek Zając: Oczywiście expressis verbis takie stwierdzenia nie padały. Tu odkrywany kolejny wielki aspekt pontyfikatu. Aspekt z lat 80. Zauważmy, jak papież musiał przeżywać ówczesną sytuację na świecie, jak musiał się obawiać, że ten ukochany przez niego świat, świat ukochany przez Boga może zostać zniszczony. Nad światem wisiała zagłada zniszczenia, groźba wojny nuklearnej. Papież modlił się, aby nie dopuścić to tego strasznego zdarzenia.