Wyjaśnimy wszystkie okoliczności zatrzymania prezesa Cracovii - zapewnił w Kontrwywiadzie RMF FM Marek Staszak. Prokurator krajowy przyznał, że ma wątpliwości, co do sposobu zatrzymania Janusza Filipiaka. Jeśli sąd uzna, że zatrzymanie było niezasadne, to chapeau bas, ale to się w praktyce prokuratorskiej nie zdarza - zastrzegł.

Konrad Piasecki: Lotnisko, kajdanki, noc w areszcie. Pan lubi informacje o takich spektakularnych prokuratorskich zatrzymaniach?

Marek Staszak: Nie przepadam.

Konrad Piasecki: Jeśli dotyczą Janusza Filipiaka - 36. na liście najbogatszych Polaków, powinny być dokonywane tym łatwiej i efektowniej, czy z większa rozwagą i zastanowieniem?

Marek Staszak: Mam nadzieję, że żaden prokurator nie sugeruje się tym, czy ma do czynienia z osobą zamożną i znaną czy też przeciwnie z szarym obywatelem, jeśli wolno tak powiedzieć.

Konrad Piasecki: Tylko, że każde zatrzymanie za łamanie praw pracowniczych, doprowadzenie do prokuratury w kajdankach i zatrzymanie na noc w areszcie, wydaje się być przekroczeniem granic szaleństwa.

Marek Staszak: Wymienił pan jeden z zarzutów, który tej osobie został postawiony. Nie tym najważniejszym, ale nie ukrywam, że jeden z zarzutów właśnie w ten sposób brzmi.

Konrad Piasecki: Granice szaleństwa w tej sprawie zostały przekroczone?

Marek Staszak: Nie, to stanowczo za dużo powiedziane. Wszczęliśmy w tej sprawie, a właściwie wszczął postępowanie służbowe w tej sprawie prokurator okręgowy w Krakowie. Po to by wyjaśnić wszystkie wątpliwości w sprawie tego zatrzymania, także jego podstawy. To postępowanie powinno nam dać odpowiedź.

Konrad Piasecki: Patrząc na to zatrzymanie, ma pan poczucie dobrze spełnionego zadania?

Marek Staszak: Jeśli chodzi o prowadzenie postępowania pewnie tak, natomiast jeśli chodzi o samo zatrzymanie i ten spektakularny wydźwięk jaki miał miejsce, to gdyby nie było tych wątpliwości, nie było by postępowania służbowego. Ale nie chcę przesądzać, że było ono całkowicie bezpodstawne.

Konrad Piasecki: Gdyby zapytano pana czy zatrzymywać Filipiaka w takim anturażu, zgodziłby się pan?

Marek Staszak: Musiałbym się głębiej zastanowić. Ten anturaż rzeczywiście niekoniecznie mi odpowiada.

Konrad Piasecki: A popełniono w tej sprawie jakieś błędy? Nie dochowano odpowiednich procedur?

Marek Staszak: Chciałby pan pewnie odpowiedzi na pytanie, na które gdybym odpowiedział, to bym wyprzedził zarówno efekt postępowania służbowego, jak i ewentualne postępowanie sądowe, bo jak mniemam już pewnie złożono zażalenie na zatrzymanie do sądu. Nie wypada mi tego robić.

Konrad Piasecki: Ale pan jest przełożonym tych prokuratorów. Ich sukcesy są pańskimi sukcesami, ale ich wpadki są także pańskimi wpadkami.

Marek Staszak: To prawda. Z tym, że ja jestem przełożonym, ale mam obowiązek trzymania się pewnych procedur. Było by rzeczą wysoce niezręczną, gdybym komentował coś nie znając całości.

Konrad Piasecki: Będzie pan za ta sprawę przepraszał?

Marek Staszak: Nie sądzę bym musiał za tą sprawę przepraszać. Nawet gdyby się okazał, że sytuacja procesowa była niekomfortowa. Od tego są odpowiednie procedury sądowe i jeśli sąd uzna, że to zatrzymanie było bezzasadne, to oczywiście się to w praktyce prokuratorskiej zdarza.

Konrad Piasecki: Jeśli minister Ćwiąkalski powie, że to jest wina Marka Staszaka, powinien pan odejść?

Marek Staszak: Jeśli tak powie, będzie pewnie realizował taki scenariusz.

Konrad Piasecki: Zastanawia się pan nad własną dymisją za tą sprawę?

Marek Staszak: Przyznam szczerze, że nie przyszło mi to do głowy.

Konrad Piasecki: W każdym razie sprawa Filipiaka nie ma nic wspólnego z korupcją w polskiej piłce nożnej?

Marek Staszak: Z ta korupcją, do której jesteśmy przyzwyczajeni, rzeczywiście nie. Tu chodzi o pomocnictwo przy sfałszowaniu kontraktu piłkarskiego.

Konrad Piasecki:Tamto śledztwo, to korupcyjne, ma perspektywy kolejnych zatrzymań i kolejnych przesłuchań?

Marek Staszak: Sadzę, że tak, aczkolwiek szczegółów nie znam. To są autonomiczne decyzje prokuratorów wrocławskich.

Konrad Piasecki: Dotąd w kręgu podejrzanych znalazło się około stu osób. Jak bardzo ta liczba może się zwiększyć? O kilka, kilkadziesiąt osób?

Konrad Piasecki: Dotąd w kręgu podejrzanych znalazło się około stu osób. Jak bardzo ta liczba może się zwiększyć, o kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt, czy wręcz kilkaset osób podejrzanych?

Marek Staszak: Nie jestem w stanie w tej sposób spekulować i nie chciałbym narazić się na śmieszność, gdybym podał cyfrę zbyt wysoką, albo zbyt niską.

Konrad Piasecki: Czy prezes Listkiewicz, przyznający się, że dwukrotnie miał korupcyjne oferty i nie zgłaszający tego do prokuratury, może mieć problemy, powinien zgłosić?

Marek Staszak: Prezes Listkiewicz niekoniecznie, ponieważ nie jest funkcjonariuszem publicznym w rozumieniu kodeksu karnego. W takiej sytuacji to jest raczej obywatelski obowiązek, ale nie jest to obowiązek prawny, w związku z powyższym, takiego zarzutu w związku z pełnieniem funkcji nie można by mu przedstawić.

Konrad Piasecki: To teraz porozmawiajmy o obowiązkach służbowych i obowiązkach prawnych. „Ta sprawa wygląda żenująco” - tak pan mówi o śledztwie dotyczącym Krzysztofa Olewnika. Co się dzieje z prokuratorami, którzy za tę żenadę odpowiadają?

Marek Staszak: Do tej pory nikt nie poniósł żadnej odpowiedzialności, ani dyscyplinarnej, ani tym bardziej karnej z tytułu jakichkolwiek zaniechań, czy nieprawidłowości.

Konrad Piasecki: I nie powinien ponosić nadal?

Marek Staszak: To jest zupełnie inna sprawa. W tej sprawie toczy się śledztwo, dotyczące właśnie nieprawidłowości i niewątpliwie podstawowymi podmiotami tego śledztwa są prokuratorzy i policjanci, którzy wykonywali czynności procesowe w tej sprawie.

Konrad Piasecki: Jak to się dzieje, że ludzie, którzy dopuścili się tak potwornych błędów w śledztwie, nadal pracują w prokuraturze, nadal mają dbać o moje, pańskie, naszych koleżanek i kolegów bezpieczeństwo?

Marek Staszak: Panie redaktorze, wszystko wymaga sprawdzenia i wina w Polsce musi być zindywidualizowana.

Konrad Piasecki: Ale to pan mówi o żenadzie, to pan mówi o wpadkach, o problemach tego śledztwa. Ci ludzie nadal dzisiaj mają ścigać sprawców porwań, sprawców zabójstw. Jak oni będą tak ścigać, jak ścigali w sprawie Olewnika, to ja jestem zaniepokojony.

Marek Staszak: Pewnie ma pan prawo do takich emocji, ale z drugiej strony nie możemy wyrokować na podstawie tylko stwierdzonego błędu, trzeba jeszcze dojść do tego, czy dana osoba rzeczywiście ten błąd popełniła, poprzez zaniechanie, poprzez lekceważenie swoich obowiązków, czy też przeciwnie, po stronie tego zaniechania była działalność przestępcza.

Konrad Piasecki: Pan podejrzewa, że była działalność przestępcza?

Marek Staszak: Na to pytanie nie chciałbym odpowiadać, bo to byłoby wybieganie przed materiał dowodowy.

Konrad Piasecki: To zapytam inaczej: a czy jeśli to były tylko błędy i zaniechania, to ci ludzie będą nadal pracować w prokuraturze?

Marek Staszak: O tym zdecyduje wówczas sąd dyscyplinarny.

Konrad Piasecki: A pańskim zdaniem powinni pracować nadal?

Marek Staszak: To zależy; na różnym etapie mieliśmy do czynienia z różnymi prokuratorami i teraz błąd, błędowi nie równy. Coś, co było dużym zaniechaniem mogłoby powodować w moim przekonaniu usunięcie ze służby, ale jeśli to zaniechanie było mniejszego kalibru, a tam różne błędy występowały, to trudno na podstawie jednej sprawy, być może wpadkowej, niszczyć komuś karierę.

Konrad Piasecki: Jeśli prokurator miał anonim, w którym było napisane gdzie jest Olewnik i kto go przetrzymuje i nic nie zrobił z tym, powinien wylecieć z prokuratury?

Marek Staszak: W każdym razie, wydaje mi się, że byłby to zarzut tego autoramentu, który mógłby powodować taki wniosek rzecznika dyscyplinarnego.