Brukselski szczyt nie zakończy się podpisaniem konstytucji – uważa Jacek Saryusz-Wolski, gość RMF. Najlepszym rozwiązaniem jest ciąg dalszy konferencji międzyrządowej. Pośpiech jest niewytłumaczalny. Lepiej niech to będzie dobry kompromis.

Tomasz Skory: Słyszymy, czytamy o tej atmosferze zmierzania do kompromisu, tak kompletnie różnej niż w Kopenhadze w grudniu, pan czuje, że to się skończy podpisaniem, parafowaniem jakiś dokumentów?

Jacek Saryusz-Wolski: Ma poważne wątpliwości, ponieważ skala rozbieżności i spraw jest znacznie więcej, niż my postrzegamy z Warszawy. Jest kwestia komisji, paktu stabilności i kompetencji w tej materii. Krótko mówiąc, czy ten pakt stabilności ma być silny czy słaby, kompetencji budżetowych Parlamentu Europejskiego, zasad głosowania w polityce podatkowej i socjalnej. Ta lista jest o wiele dłuższa niż my ją widzimy z Warszawy.

Tomasz Skory: Rozumiem, że np. z tego, kto będzie od listopada szefem Komisji Europejskiej, polska delegacja robi użytek w negocjacjach na zupełnie innych polach? Tak?

Jacek Saryusz-Wolski: Dyskusja jest równoległa, naprzemienna na temat przewodniczącego Komisji i spraw traktatu konstytucyjnego, czyli można na podstawie tego wnosić, że jest to element pakietu.

Tomasz Skory: Element targu. Brytyjczycy popierający Chrisa Pattena mogą nam w czymś pomóc, a Niemcy w czymś innym.

Jacek Saryusz-Wolski: Popieranym nie tylko i nie przede wszystkim przez Brytyjczyków. Jest to kandydatura największej frakcji w Parlamencie Europejskim, Europejskiej Partii Ludowej, europejscy demokraci. Zgodnie z zapisami traktatu nicejskiego i projektu traktatu konstytucyjnego przy nominowaniu przewodniczącego Komisji należy brać pod uwagę wyniki wyborów, co oznacza odpowiedź na pytanie, która frakcja jest największa. Największą frakcją jest Europejska Partia Ludowa, czyli chrześcijańscy demokraci, konserwatyści.

Tomasz Skory: Partia, do której i pan należy.

Jacek Saryusz-Wolski: Tak.

Tomasz Skory: Polska delegacja zabiega w Brukseli o dwie rzeczy. Odpuściwszy obronę traktatu nicejskiego przynajmniej o zablokowanie dominacji Francji, Niemiec, dużych krajów w głosowaniach na temat decyzji w Unii Europejskiej i wpisanie wartości chrześcijańskich do konstytucji. Rozsądek każe się domyślać, że trzeba będzie jeszcze z czegoś zrezygnować. Z czego?

Jacek Saryusz-Wolski: Nie sądzę, żeby to było w ten sposób sformułowane. Sądzę, że jakaś linia obrony rządu – bo ona jest odmienna od zdania opozycji – to jest pośrednia obrona Nicei, a nie odpuszczenie Nicei - jak pan mówi. I sprawa chrześcijaństwa, która się wiąże z kwestią aksjologii, jest równie ważna, czyli tam nie może być takiej sytuacji, że coś za coś się przehandluje.

Tomasz Skory: Ale panie ministrze, zachowanie pozycji zagwarantowanych Polsce w Nicei przy odejściu od traktatu nicejskiego - a to już nastąpiło, to już zadeklarowała oficjalnie polska delegacja, przy zmianie mechanizmu - jest możliwe?

Jacek Saryusz-Wolski: Na pewno nie w wariancie z Janiny, czyli tym wariancie, który pozwala tylko odłożyć tylko operację wyrwania zęba, zamiast jej uniknąć. Natomiast rząd twierdzi, że jest możliwy taki system głosowania, w którym moc blokująca jest równorzędna jak w Nicei. Ja osobiście nie jestem o tym przekonany.

Tomasz Skory: Ale ten kompromis z Janiny, panie ministrze, to jest propozycja polskiej delegacji.

Jacek Saryusz-Wolski: To jest propozycja, o której wcześniej mówiono; to jest takie postanowienie podjęte niegdyś w mieście greckim Janina, stąd nazwa, które właściwie nigdy nie zafunkcjonowało. Mówi o tym, że jeśli jakaś ilość krajów nie chce się zgodzić, to wtedy zawiesza się podjęcie decyzji, że jeszcze się negocjuje, negocjuje. Pytanie tylko co potem, jak długo, potem wracamy do punktu wyjścia.

Tomasz Skory: Ale chyba w punkcie wyjścia jesteśmy po wielu latach uzgodnień, na stole leży wszystko, co najważniejsze. Wg pańskiej oceny dojdzie do porozumienia?

Jacek Saryusz-Wolski: Nie, stąd konkluzja, że sytuacja jeszcze nie dojrzała, że Irlandia popełniła błąd wbrew swoim wcześniejszym deklaracjom, że nie zwoła konferencji międzyrządowej i nie zaproponuje konkludowania, jeśli nie będzie wszystko dograne, a zdecydowali się postawić wszystko na jedną kartę. To jest zresztą sprzeczne ze stanowiskiem słusznym polskiego rządu sprzed 3-4 tygodni, mówiącym o tym, że sprawy muszą być przygotowane przed szczytem, a nie wszystko zostawione na ostatnią noc. Sądzę, że najlepszym rozwiązaniem jest ciąg dalszy konferencji międzyrządowej i nic nie godni. Rozwiązania mają być dopiero w roku 2009 najwcześniej, a niektóre nawet w 2014. Pośpiech jest absolutnie niewytłumaczalny. Lepiej niech to będzie dobry kompromis, w takim sensie, ze ratyfikowalny, a nie coś co będzie narzucone, ale zostanie w sposób oczywiście odrzucony w referendach.

Tomasz Skory: Czyli więc szczycik, nie szczyt, gdzieś po drodze do szczytu, który gdzieś później.

Jacek Saryusz-Wolski: Prezydencja holenderska – już parę miesięcy temu, gdzieś w styczniu była przekonana, że to oni przejmą pałeczkę. Nie ma powodu, aby nie kontynuować.

Tomasz Skory: Najwyraźniej tak może być, a to dla Polski chyba korzystne.