Będę się starał wyjaśnić kwestie przełomowego dla sprawy Rywina spotkania w Kancelarii Premiera z 22 lipca – mówi w rozmowie z RMF Jan Rokita. Ta niezwykła konfrontacja szefa rządu, przestępcy i dziennikarza przerodziła się w naradę rządową, w której wzięli udział premier, część ministrów i członkowie zarządu Agory.

Tomasz Skory: Czy sądzi pan, że uzyskanie w piątek przez Leszka Millera wotum zaufania wpłynie na przebieg dzisiejszego przesłuchania?

Jan Maria Rokita: Nie.

Tomasz Skory: Leszek Miller nie będzie śmielszy?

Jan Maria Rokita: Sądzę, że pan premier Leszek Miller jest człowiekiem dość pewnym siebie. W trakcie pierwszego przesłuchania wykazywał już dobre przygotowanie do zeznań. W związku z tym, to jaki jest akurat poziom jego kłopotów z rządem, w moim przekonaniu, na treść tych zeznań nie wpływa.

Tomasz Skory: Kilka tygodni temu Leszek Miller nazwał jednego z członków komisji „zerem”. Pan jest bodaj kolejnym, który się może na to narazić.

Jan Maria Rokita: Ale ja myślę, że pan premier wyciągnął doświadczenie z poprzedniego przesłuchania. Te wyzwiska pod adresem jednego z członków komisji z pewnością nie przysporzyły autorytetu, nie tyle temu członkowi komisji, co panu premierowi. Zresztą już w Sejmie w czasie debaty nad wotum zaufania, pan premier mówił, że drugi raz z równowagi nie da się wyprowadzić. Liczę na to.

Tomasz Skory: Do tej pory niewyprowadzany z równowagi Leszek Miller nazywał pana „dyżurnym satyrykiem”, „utalentowanym facecjonistą”. To pan zniesie?

Jan Maria Rokita: Pan premier drwi, dworuje z różnych polityków. Był taki czas, gdy upodobał sobie dworowanie z mojej skromnej osoby. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem czemu mogę ten zaszczyt przypisać i do dzisiaj tego nie wiem. Wszystko w rękach pana premiera. Mi – szczerze mówiąc – jest to obojętne. Jestem dość niewrażliwy zarówno na komplementy, jak i na dworowanie.

Tomasz Skory: 22 lipca ubiegłego roku, według oficjalnej, używanej w śledztwie terminologii, miała miejsce konfrontacja w gabinecie premiera Millera, konfrontacja panów Rywina i Michnika. Pan nazywa to jednak kluczową naradą Agory z rządem poprzedzoną wcześniej negocjacjami pani Jakubowskiej z panią Łuczywo. Umie pan tego dowieść?

Jan Maria Rokita: To wynika jasno z faktów. To chyba nie jest kwestia nazywania, tylko oczywistości. Tam się działy 22 lipca rzeczy przedziwne. Mianowicie, ta całkowicie nieformalna konfrontacja pana premiera, z Rywinem i Michnikiem. Takie nieznajdujące, szczerze powiedziawszy, uzasadnienia spotkanie szefa rządu, przestępcy i dziennikarza - bardzo niezwykłe - w płynny sposób przerodziło się następnie na tę ostatnią naradę rządową, nad autopoprawką do ustawy o rtv, która miała być decydowana przez rząd następnego dnia. W tej naradzie oprócz kluczowych ministrów, premiera wzięło udział kierownictwo koncernu Agora i „Gazety Wyborczej”. Ja tego typu obyczaje – gdzie na ostatnim spotkaniu poświęconym przygotowaniom ustawy odbywają się rozmowy między rządem a przedstawicielami jednego koncernu, który ma w tym interes - uważam za wysoce naganne. Uważam za rzecz, która jest przyczynkiem do deprawacji polskiej demokracji.

Tomasz Skory: Rywina za drzwi wyrzucono. Wynika więc z tego, że był zbędnym pośrednikiem w zawieraniu jakiejś umowy. Tak?

Jan Maria Rokita: To pan powiedział, ja nie. Jeszcze tego brakowało, aby w tym spotkaniu uczestniczył przestępca – bez przesady. Takich oskarżeń nie formułuję.

Tomasz Skory: Panie pośle, ale formułuje pan taki obraz sytuacji, że powiązania układu towarzysko-politycznego, grupy trzymającej władzę i największego koncernu medialnego w Polsce istnieją i zostały potwierdzone w zeznaniach składanych przed komisją śledczą.

Jan Maria Rokita: Tak. Stawiam sobie cały czas pytanie, czy w Polsce istnieją uprzywilejowane firmy, czy jest tak, że w warunkach polskiej demokracji stosunki rządu z niektórymi prywatnymi koncernami noszą inny charakter niż stosunki z całą resztą. I stawiam sobie cały czas pytanie, w jaki sposób to wpływa na bieg spraw publicznych w państwie, czy tutaj nie ma źródła bardzo szeroko rozumianej korupcji.

Tomasz Skory: Czy sądzi pan, że członkowie tej komisji też są dręczeni takim pytaniem, czy lepiej woleliby go sobie nie zadawać?

Jan Maria Rokita: Myślę, że tak. Myślę, że odkrycie tego spotkania, późnowieczornego 22 lipca – bo nikt nam o nim formalnie nie powiedział... Myśmy fragmenty o tym wyciągali od poszczególnych świadków. I dopiero to się później ułożyło w całość. Odkrycie tego spotkania zbulwersowało wszystkich w komisji – to wiem chociażby z kuluarowych rozmów. Dość przypomne: nie tak dawno – kilka tygodni temu - pan przewodniczący, marszałek Tomasz Nałęcz z uporem dopytywał pana premiera, dokładnie w jakim trybie znalazła się tam pani wiceprezes Agory. Najwyraźniej bardzo go to interesowało: dlaczego wiceprezes Agory jest na takim rządowym zebraniu.

Tomasz Skory: Czyli zdumiewające rzeczy, które mają pokrycie w faktach.

Jan Maria Rokita: To nie są moje interpretacje. Dzisiaj „GW” oskarża mnie o snucie swoich hipotez. Ja nie snuję żadnych hipotez. Być może hipotezy zostaną postawione w raporcie końcowym. Ja unikam snucia jakichkolwiek hipotez, natomiast jeśli jestem pytany, to mówię o faktach, które są w zeznaniach.

Tomasz Skory: Dziękuję bardzo.