Czy w czwartek, 31 maja - zgodnie z zapowiedziami - lekarze zaczną masowo odchodzić z pracy? Według gościa Kontrwywiadu RMF FM wiceministra zdrowia Bolesława Piechy, dzięki poniedziałkowym rozmowom, do niczego takiego nie dojdzie.

Była duża prośba, aby nie eskalować strajku - mówi Piecha. Dodaje, że było bardzo delikatne zapewnienie ze strony strajkujących lekarzy.

Wiceminister mówi, że odczuwalne jest ogromne napięcie w środowisku. To napięcie dotyczy dwóch ogromnych grup zawodowych – lekarzy i pielęgniarek. Wydaje mi się, że dobrze się stało, iż wczoraj lekarze przyszli na to spotkanie, ponieważ to spotkanie przynajmniej próbowało stonować emocje.

Na pytanie, co rząd jest w stanie zaoferować pielęgniarkom, wiceminister odpowiedział: Przede wszystkim wzrost nakładów i zapewnienie, że dyrektorzy w prosty sposób nie będą wypowiadać skutków tej podwyżki, która była dokonana w październiku i skutkuje również w tym roku, że to zostanie na trwałe zapisane we ich umowach o pracę.

Pytany o komentarz do faktu, że wczoraj na Śląsku lekarze zamiast leczyć ludzi myli samochody, Piecha odpowiada: Raczej ustawa mówi o tym, że jak się strajkuje, to się przebywa w tym czasie w miejscu pracy.

Kamil Durczok: Zanim o wczorajszych rozmowach, to chciałem pana zapytać, co pan sobie pomyślał, kiedy widział pan jak wczoraj lekarze na Śląsku, zamiast leczyć ludzi, myją auta?

Bolesław Piecha: To jest pytanie bardzo zasadnicze: czy można strajkować robiąc coś innego w innym miejscu. Raczej ustawa mówi o tym, że jak się strajkuje, to się przebywa w tym czasie w miejscu pracy.

Kamil Durczok: Czy powie pan, że jako wiceministrowi odpowiedzialnemu za ochronę zdrowia w Polsce, było panu wstyd, że lekarze muszą myć samochody. Lekarze nie robili tego dla przyjemności, ani dla zgrywy.

Bolesław Piecha: Myślę, że wiele robi się dla spraw medialnych. Nie powiem, aby to był wstyd. Sam czasami myję auto i nie uważam tego za wstyd.

Kamil Durczok: Panie ministrze, lekarze zapewnili, tak przynajmniej mówił wczoraj wieczorem wicepremier Gosiewski, że do kolejnych rozmów, czyli do poniedziałku, nie będzie eskalacji protestu. Czy to znaczy, że państwo uzyskali zapewnienie, iż w czwartek nie będzie tych masowych zwolnień, które zapowiada OZZL?

Bolesław Piecha: To była nasza prośba, aby do tego czasu, zanim wyjaśnimy swoje stanowiska, a rząd skonkretyzuje swoje propozycje. Była duża prośba, aby nie eskalować strajku – to znaczy, aby go nie rozszerzać.

Kamil Durczok: Ale czy państwo dostali takie zapewnie ze strony lekarzy?

Bolesław Piecha: Było to bardzo delikatne zapewnienie. Pozwala mi to jednak wyciągnąć wniosek, że tej eskalacji strajku do przyszłej tury rozmów nie będzie.

Kamil Durczok: Czyli, że tych kilkuset, albo jak mówią niektórzy, kilku tysięcy zwolnień lekarzy w czwartek nie będzie?

Bolesław Piecha: Zwolnienia to nie jest sprawa z dnia na dzień. Takich rzeczy się nie praktykuje. Kodeks pracy wyraźnie zaznacza, jaki jest okres wypowiedzenia. Pozostaje tylko porzucenia pracy, ale nie sądzę, aby lekarze się na to zdecydowali.

Kamil Durczok: Lekarze to jeden problem rządu – drugim są pielęgniarki.

Bolesław Piecha: Jest ogromne napięcie w środowisku. To napięcie dotyczy dwóch ogromnych grup zawodowych – lekarzy i pielęgniarek. Wydaje mi się, że dobrze się stało, iż wczoraj lekarze przyszli na to spotkanie, ponieważ to spotkanie przynajmniej próbowało stonować emocje. Chyba jest większe zrozumienie jednej strony do drugiej, aczkolwiek interesy ich nie są tak do końca zbieżne.

Kamil Durczok: Ale czy rząd potrafi porozumieć się z pielęgniarkami? Państwo są w stanie coś im zaoferować?

Bolesław Piecha: My przedstawiliśmy swój program – przede wszystkim wzrost nakładów i zapewnienie, że dyrektorzy w prosty sposób nie będą wypowiadać skutków tej podwyżki, która była dokonana w październiku i skutkuje również w tym roku, że to zostanie na trwałe zapisane we ich umowach o pracę. Myślę, że to samo dotyczy lekarzy i innych pracowników służby zdrowia. Również negocjujemy w jaki sposób zwiększone nakłady mają przenieść się na płace poszczególnych grup zawodowych.

Kamil Durczok:I usłyszeli państwowo w odpowiedzi – interesuje nas podwyżka w tym roku. Gdzie tu jest pole do porozumienia?

Bolesław Piecha:Myślę, że to nie było akcentowane tak twardo.

Kamil Durczok:Pan chce powiedzieć, że lekarze miękną w tych słowach?

Bolesław Piecha: Nie. Lekarze twierdzą, że nie do końca mówią tylko o pieniądzach. Mówią również o pewnych przekształceniach, być może gruntownych, w systemie opieki zdrowotnej.

Kamil Durczok: Lekarze, różne związki zawodowe pośród lekarzy, pielęgniarki… Czy państwo mają pomysł na to, co robić, jeśli ta sytuacja – mniejszych albo większych napięć – będzie trwała jeszcze przez wiele miesięcy?

Bolesław Piecha: Sądzę, że dzisiaj więcej jest szumu medialnego na ten temat. Natomiast w polskich szpitalach toczy się normalne życie. Fakt, że są uniedogodnienia dla pacjentów, ale nie słyszałem o jakichś masowych kolejkach, o jakichś protestach pacjentów.

Kamil Durczok: Może tylko dlatego, że lekarze na razie nie chcą, by ten protest był dokuczliwy dla pacjentów? Bardziej ma być dokuczliwy dla administracji – stąd kody kreskowe i inne formy protestu.

Bolesław Piecha: Myślę, że poczekajmy do rady OZZL, która będzie w piątek i ustosunkujemy się do propozycji rządowych. One są w pewnych pakietach i wymagają i czasu, i środków finansowych. Sądzę, że plan finansowy na rok przyszły jest zarysowany, sądzę, że te środki finansowe, które uwolnią się – czy są dodatkowe w NFZ ponad plan w tym roku – również trafią na leczenie. Ale my oznaczyliśmy nasz priorytet – musimy skrócić kolejki po pierwsze.

Kamil Durczok: Pan o środkach finansowych, a ja o tym, co w sytuacji, gdyby lekarze rzeczywiście się uparli, byli zdeterminowani i powiedzieli: „Nie. Składamy wypowiedzenia, na tych warunkach pracować nie będziemy”?

Bolesław Piecha: Mamy odpowiednie scenariusze, one są bardzo trudne. Nie chciałbym, żeby doszło w Polsce do medycyny polowej.

Kamil Durczok: A nie ma pan wrażenia, że trochę nerwowość w tych rozmowach – pan mówił wczoraj uspokojona, ale wcześniej jednak bardzo duża – wynikała z tej retoryki, którą posługuje się rząd? Właśnie – jak pan mówi – medycyna polowa, lekarze, kamasze itd.

Bolesław Piecha: Nie. Te sprawy były artykułowane ponad rok temu – przypominamy sobie, że to było w przypadku Porozumienia Zielonogórskiego i od tego czasu nikt nie mówi o jakichś przymusowych wcieleniach itd. Oczywiście, że musimy się przygotować na tzw. różne nieprzewidziane okoliczności – każde państwo ma zapisane kryzysy w swych procedurach działania i proszę nam w tym nie przeszkadzać. To są normalne procedury w każdym państwie, demokratycznym również.

Kamil Durczok: Niech pan objaśni normalną procedurę, którą określił pan hasłem „medycyna polowa”.

Bolesław Piecha: Przede wszystkim mamy taką sytuację, że jeżeli chodzi o POZ i większość poradni ambulatoryjnych – działają. To nie jest tak, że wszystkie szpitale są sparaliżowane. To nie jest też tak, że nie możemy w sytuacjach nagłych wykorzystać innych szpitali – tych, które podlegają innym rygorom – do tego świadczenia. Natomiast nie mówimy o tym, żeby wcielać lekarzy do wojska, czyli prosto mówiąc w kamasze i zmuszać ich do pracy.

Kamil Durczok: Co się dzieje z ministrem Religą? Miał najpierw nie uczestniczyć, potem się nieoczekiwanie pojawił na tym spotkaniu wieczornym.

Bolesław Piecha: Pan minister Religa jest nieobecny. Wczoraj akurat przyszedł, i bardzo dobrze. Natomiast to są względy osobiste i nie chciałbym tego komentować.

Kamil Durczok: Dziękuję bardzo.