Nie ma szans na to, by premier Leszek Miller zrezygnował z funkcji - uważa Krzysztof Martens, podkarpacki baron SLD. Jeśli premier nie skorzystał z pewnego alibi, które mu dawała sytuacja zdrowotna, to już nigdy takiej decyzji nie podejmie - mówi gość Faktów.

Konrad Piasecki: Nie minęła jeszcze panu fascynacja Leszkiem Millerem?

Krzysztof Martens: Jest to postać fascynująca, człowiek, który w trudnym momencie, bez jasnych perspektyw zamierza nadal dźwigać ciężary, pełnić wszystkie funkcje. Imponuje - cechy charakteru fantastyczne. Z tym, że powinien sobie zdawać również sprawę ze starej prawdy, że jeśli ktoś chce rządzić wszystkim, za wszystko zostanie pociągnięty do odpowiedzialności.

Konrad Piasecki: No właśnie. Niedawno mówił pan, że Miller coraz bardziej pana fascynuje, bo zachowuje się niczym wielki heros i prawdziwy mężczyzna. Czy przy okazji tego zafascynowania, pan premiera jeszcze rozumie, czy pan rozumie ten jego upór w „przygipsowaniu”, jak napisano niedawno, do wszystkich foteli jakie zajmuje?

Krzysztof Martens: Ja myślę, że to otoczenie, drużyna Leszka Millera utwierdza go w przekonaniu, że jest niezbędny, niezastąpiony i trudno. Z tym trzeba się pogodzić, takie są realia. Drużyna pewnie szepcze, że trzeba poczekać, jak społeczeństwo się pokapuje jaki to jest świetny zespół, to zaczną rosnąć nasze notowania. Czy tak będzie? Zobaczymy.

Konrad Piasecki: A to jest świetny zespół?

Krzysztof Martens: To jest dobry, niezły zespół, z tym, że bardzo już zmęczony i trzeba przyznać - wyeksploatowany.

Konrad Piasecki: Jakoś tego pańskiego zdania chyba nie podziela większość Polaków, bo notowania zarówno samego premiera, jak i tego zespołu są na dnie.

Krzysztof Martens: Wynika to z wielu błędów, z wielu zaniechań, ze spapranej reformy służby zdrowia, z ostatnich wypadków, z afer.

Konrad Piasecki: A czy pan uważa, że Leszek Miller nie mógłby się troszkę jednak przesunąć i uszczknąć z tej swojej bujnej kolekcji stanowisk?

Krzysztof Martens: Myślę, że miałoby to sens, natomiast problem polega na tym, że pewnie jest w gronie premiera takie wrażenie, że jeżeli odda się jeden guzik, odda się jeden pasek, to wszystko się posypie i dlatego jest taka obrona wszystkich pozycji, co zresztą jest w charakterze premiera. On lubi kontrolować wszystko, ludzi, ich działania.

Konrad Piasecki: Pan w czasie choroby premiera przewidywał, że Leszek Miller wstanie z łóżka, walnie pięścią w stół i będziemy trwać dalej. Rozumiem, że ma pan dzisiaj poczucie, że to proroctwo się sprawdzi?

Krzysztof Martens: Bo to tak wygląda. Myślę, że ciała SLD są w pewnym marazmie i ogromna inercja w nich jest, więc wszystko będzie zależało od Leszka Millera i ja się zgadzam w tej chwili z Aleksandrem Kwaśniewskim, który mówi, że zbliża się moment, w którym mówienie o dymisji Leszka Millera jeszcze było konstruktywne, po tym momencie, a kto wie, czy już ten moment nie minął, jest to tylko destrukcja. Ja przyznam – po prostu się zamknę, przestanę ten temat poruszać, podnosić to źródło nadziei – głęboką rekonstrukcję rządu – a będę się starał budować SLD w tych realiach, które mamy, tzn. na czele z premierem Leszkiem Millerem i to dzisiaj chcę zadeklarować.

Konrad Piasecki: A zamknie się pan dlatego, że pan uznaję, iż tak jest lepiej dla partii, czy dlatego, że panu powiedziano, żeby przestał pan już poruszać temat zmiany premiera?

Krzysztof Martens: Zamknę się, ponieważ dla partii ten temat już przestaje istnieć. Zmiana premiera na kilka miesięcy przed wyborami nie ma najmniejszego sensu.

Konrad Piasecki: A czy pan wierzy, że cokolwiek poza wyborcami byłoby w stanie oderwać Leszka Millera od fotela, „odgipsować” od fotela?

Krzysztof Martens: Mi się wydawało, że to będzie właśnie termin 1 maja; tzn. może polityk odejść w glorii tego, który wprowadził SLD i kraj cały do UE. Ostatnie wypadki świadczą, że jeśli premier nie skorzystał z pewnego alibi, które mu dawała sytuacja zdrowotna, to już nigdy takiej decyzji nie podejmie i z tym trzeba się pogodzić. To już powinien skończyć się temat rozważań polityków lewicy, bo te rozważania tracą sens.

Konrad Piasecki: A może jednak jest coś takiego w SLD, jak taka masochistyczna potrzeba odniesienia klęski wyborczej? Bo wyraźnie do niej zmierzacie.

Krzysztof Martens: Panie redaktorze, SLD przypomina mi alpinistę, który się wdarł na szczyt wysokości 41 proc. Teraz złazi. Oglądamy się na to, jak się dalej w tych warunkach wspinać, a na pytanie „gdzie przewodnik?”, odpowiedź brzmi: „przewodnik nadal złazi”.

Konrad Piasecki: Jest jeszcze jedno pytanie: a gdzie jest dno tej przepaści, w którą się staczacie?

Krzysztof Martens: Dno to jest dolina, różnego rodzaje doliny, mogą być doliny nieco ponad poziom morza, mogą być wyżej. Zobaczymy, trudno dzisiaj oceniać. Mi się wydaje, że to będzie swego rodzaju sinusoida, tzn. nie będzie spadku notowań, będziemy się obsuwać w tej sytuacji i miotać, próbując drobnymi zmianami - zmianami, które nie będą naruszały interesów żadnej z grup istotnych - odzyskiwać poparcie. Będzie o to bardzo trudno. Widać nawet, wzrost gospodarczy rzędu 4 proc. temu nie pomaga, a to jest jedyny element tak naprawdę sprzyjający nam. Bardzo wiele innych rzeczy nam nie sprzyja.

Konrad Piasecki: Dziękuje za rozmowę.