Nie rygoryzm zasad, które prezentował Jan Paweł II, przyciągnął młodych, a raczej to, co symbolizował i co sobą wyrażał: że należy szanować każdego człowieka – mówi socjolog prof. Ireneusz Krzemiński.

Tomasz Skory: Panie profesorze, co właściwie jest pociągającego w symbolu rygoryzmu moralnego, wierności zasadom często nieprzystającym do współczesności, jakim jest papież. Co jest takiego atrakcyjnego dla młodych ludzi?

Ireneusz Krzemiński: Świetne pytanie. O to samo zapytałem młodych, z którymi rozmawiałem. Co ich pociąga w tym? Co oni manifestowali? Wielu z nich – co jest bardzo ważne – jest na bakier z Kościołem, to są osoby, które określają się jako wierzący, niepraktykujący. Całe kręgi młodzieży się przy tym papieżu zebrały. Chciały być w kościele; pojawiły się tam po wielu latach nieobecności. Dlatego moje pytanie było trochę podobne do pańskiego. I tu następuje coś ciekawego, to nie rygoryzm zasad, które prezentował papież, ich przyciągnął, a raczej to, co on sobą niósł światu, co sobą symbolizował i co sobą wyrażał.

Tomasz Skory: Czyli to, co nazywamy autorytetem?

Ireneusz Krzemiński: Coś znacznie więcej niż autorytet. Dla nich było najważniejsze to, że Jan Paweł II był człowiekiem, który niósł sobą przesłanie o tym, że należy szanować każdego człowieka; że był tolerancyjny; że rozmawiał z ludźmi, zawsze tak jak równy z równym; zawsze potrafił ich słuchać. Co więcej, nawet najbardziej rygorystyczne stanowisko było bardzo dobrze uargumentowane. On niczego nie narzucał, nawet jak do czegoś usilnie nawoływał, to zawsze były za tym argumenty. Być może jest jeszcze jeden argument, który przyciągnął tych, którzy na co dzień do kościoła nie chodzą, że to papieskie przesłanie niosło za sobą przesłanie miłości, która jest gdzieś zakorzeniona poza naszym ziemskim życiem.