- Te zapisane na karteczce słowa papieża są być może listem już z innego świata, współczesnym wydaniem jego wezwania „nie lękajcie się” - uważa Tomasz Królak z Katolickiej Agencji Informacyjnej.

Tomasz Skory: Mimo deklarowanej otwartości Joaquina Navarro-Vallsa, rzecznika Stolicy Apostolskiej, od wczorajszego, wydanego o godzinie 19. komunikatu o drastycznym pogorszeniu się stanu zdrowia papieża, nie dowiedzieliśmy się praktycznie niczego. Dlaczego tak jest?

Tomasz Królak: Nie wiem. Być może Stolica Apostolska nie chciała zakłócać tego nastroju oczekiwania, modlitewnego wyczekiwania, który panuje na całym świecie. Może chciano utrzymywać ludzi w takim rozmodleniu i ciszy.

Tomasz Skory: Może to obawa przed podaniem wiadomości dramatycznej, ale nieuchronnej?

Tomasz Królak: Ja nie sądzę, żeby to była obawa dlatego, że ostatecznie cały świat spodziewa się, że ta chwila nadchodzi i lada moment może stać się faktem. Być może po prostu nie ma nic nowego do powiedzenia od wczorajszego komunikatu, który był przecież dosyć dramatyczny i przygotowujący nas na najgorsze. Po wczorajszym komunikacie z godziny 19. właściwie w każdej chwili można się spodziewać informacji, że papież zmarł. Ale być może nie nastąpiło nic, co uzasadniałoby następny komunikat.

Tomasz Skory: Nawet to, że sytuacja się nie zmienia, też jest jakimś komunikatem i wpływa kojąco na ludzi zgromadzonych na Placu św. Piotra oraz w kościołach na całym świecie. Oszczędza się nam nawet takiej wiedzy. Zastanawiam się, dlaczego? I czy aby nie jest prawdą to, o czym mówiono wczoraj wieczorem, a co potem zdementowano – a mianowicie, że papież już zmarł?

Tomasz Królak: Ja sądzę, że jeżeli tak rzeczywiście jest, to my dowiemy się o tym w godzinie rzeczywistej. Nie sądzę zatem, że zwlekanoby tylko po to, żeby potem okazało się, że tak długo ociągano się z podaniem tej informacji. Wbrew spekulacjom i bardzo wielu opiniom, ja sądzę, że i tak o zdrowiu Jana Pawła II wiemy szalenie dużo, zwłaszcza w ciągu ostatnich dni. To, że tego komunikatu nie ma, może niepokoić. Ja nie wiązałbym tego jednak z jakimś ociąganiem się Stolicy Apostolskiej i jej służb informacyjnych, a raczej z ogromnym napięciem i oczekiwaniem. Jeżeli na Placu św. Piotra gromadzi się 60 tysięcy ludzi i miliony wiernych w kościołach na całym świecie, to wiadomo, że nastrój oczekiwania jest ogromny i z każdą minutą intensyfikuje się. Sądzę, że w ciągu godziny czy dwóch wszystko będzie jasne.

Tomasz Skory: Co będzie się działo, jeżeli ten dramat będzie się przeciągał? Komunikaty będą złe, ale rzadkie. Wierni będą czuwać, hierarchowie – wspierać, a ta sytuacja będzie trwała godziny, dni. Jak to wpłynie na Kościół?

Tomasz Królak: Ja myślę, że Kościół, który przetrwał dwa tysiące lat i różne sytuacje kryzysowe, poradzi sobie także z tym. Nie jest to coś, co byłoby jakimś ogromnym wstrząsem z czysto ludzkiego punktu widzenia. Spekulując trochę, raczej wariant długiego oczekiwania w niepewności można wykluczyć. Mądrością Kościoła natomiast będzie to, jak w tej sytuacji, być może nieco niespokojnej dla wiernych, wprowadzić element pewnego ukojenia. Jeśli najbliżsi współpracownicy Jana Pawła II wczoraj mówili, że już tej nocy Chrystus otworzy drzwi papieżowi, jest to jednoznaczny komunikat, że o żadnym długim trwaniu mowy być nie może.

Tomasz Skory: Jestem zadowolony, wy też bądźcie – te słowa obiegły dzisiaj świat. Jan Paweł II napisał je na karteczce. Jak je traktować – jako testament, wskazówkę, jak my mamy się odnosić do tej godnej śmierci?

Tomasz Królak: Myślę, że dokładnie tak. Niedobrze by było, gdyby niezależnie do wiary, światopoglądów i przekonań, dla wszystkich tych, dla których papież jest osoba bliską w jakimkolwiek wymiarze, wątek rozpaczy przeważał nad darem, a utrata zdominowała nieprawdopodobny potencjał tego pontyfikatu. Jestem przekonany, że papież czegoś takiego by nie chciał. Rozpacz jest rzeczą obcą chrześcijaństwu, nie ma sytuacji bez wyjścia. Śmierć jest przejściem do nowego życia. W związku z tym jest rzeczą naturalną, że jedni pogrążają się w smutku, inni w bólu czy żałobie. Z drugiej strony Jan Paweł II nie po to odcisnął piętno na historii świata, Kościoła i chrześcijaństwa, żeby po jego odejściu zapadło głuche milczenie i rozpacz. Ten pontyfikat daje ogromne pole do przemyśleń i w miarę własnych możliwości, pójścia w jego ślady.

Tomasz Skory: Ta karteczka z napisanymi przez papieża słowami to jest tak naprawdę niemal mistyczne przesłanie kogoś, kto już jest po drugiej stronie.

Tomasz Królak: To jest bardzo piękny trop. Wolno nam domniemywać, że jest to list z tamtego świata, od kogoś kto jest na progu, bardzo bliski innej rzeczywistości. Kto wie, czy tak nie jest rzeczywiście.

Tomasz Skory: Czyli współczesne, dzisiejsze wydanie wielkich słów Jana Pawła II „nie lękajcie się”?

Tomasz Królak: Tak. Kiedy papież mówił to po raz pierwszy, niewiele osób spodziewało się, jaki te słowa będą miały wpływ na dialog międzyreligijny, ekumeniczny, na nadzieję przynoszoną Trzeciemu Światu. Mówiło się, że ten papież, który przybywa zza żelaznej kurtyny, z zatęchłego świata, słowami „nie lękajcie się” dodaje sobie kurażu. Myślę, że niezależnie, z jakiej perspektywy ocenia się ten pontyfikat, okazał się on wielkim, a słowa „nie lękajcie się” stały się zawołaniem bojowym w słusznej sprawie. Przyniosło one niesamowite efekty i przeobrażało świat. Brak nam jeszcze dystansu, żeby to ocenić. Historycy Kościoła, jak również historycy kultury i polityki, będą mieli za kilkanaście lat ten komfort i ocenia prawidłowo wpływ tego papieża na dzieje świata. My natomiast jesteśmy szczęśliwi, że przyszło nam żyć w czasach, w których żył właśnie Jan Paweł II.