"Na pewno lepszym prezesem NBP byłby np. premier Morawiecki" – powiedziała Hanna Gronkiewicz-Waltz, która była gościem Krzysztofa Ziemca w RMF FM, pytana o to, czy według niej kadencja Adama Glapińskiego powinna zostać przedłużona. "On (Morawiecki – przyp. red.) - według mnie - naciskał na prezesa Glapińskiego, żeby podnieść stopy procentowe. Najpierw o stopach mówił premier, a potem prezes. To nie powinno tak być" – zaznaczyła była prezydent Warszawy i była szefowa NBP.

Jest zrozumiałe, do pewnego stopnia, że się wybiera takich ekonomistów, którzy - powiedziałabym - nie będą przeciwni określonemu rządowi. Tak jest niestety - bądź stety - we wszystkich krajach - podkreśliła.

Ja obdarzyłam prezesa Glapińskiego pewnym kredytem zaufania na początku, kiedy wszyscy kręcili nosami. Ja powiedziałam: jest profesorem ekonomii, będzie miał dobrych analityków, będzie sukces. Sukcesu nie ma, a jest na końcu tej kadencji. Niesamowita wpadka, więc poszukałabym kogoś nowego - dodała Gronkiewicz-Waltz.

"Za wysoką inflację odpowiada NBP"

Zawsze za wysoką inflację odpowiada Narodowy Bank Polski - powiedziała Hanna Gronkiewicz-Waltz. Według byłej prezydent Warszawy i byłej szefowej NBP, problem polega na tym, że kiedy inflacja rosła, to "prezes NBP trochę beztrosko mówił, że wszystko jest w porządku i nie będziemy musieli podnosić stóp procentowych".

Teraz mówi, że mogą być wyższe stopy, niż nawet rynek dzisiaj oczekuje, czyli kwestia jest komunikacji. Komunikacji NBP, jego wiarygodność z otoczeniem, ze społeczeństwem i oczywiście z tymi graczami gospodarczymi - powiedziała.

Jakie są przyczyny wysokiej inflacji? 

Bardzo różne, tylko te przyczyny trzeba z góry poznać i trzeba trochę w sposób taki wyprzedzający pewne rzeczy obliczać. Na tym polega problem wiarygodności NBP. Dzisiaj mówi, że będzie wyższa inflacja. No dobrze - będzie wyższa, ale czemu wtedy nie mówił? - podkreśliła Gronkiewicz-Waltz.

Ja byłam najdłużej funkcjonującym prezesem NBP, bo 9 lat i w związku z tym przeżyłam różne okresy - wyższej inflacji, niższej inflacji, zbijania inflacji. Był taki moment, że ona nieco się podwyższyła w stosunku do planowanej. W związku z tym mogę powiedzieć tak - czynniki są bardzo różne, trudno je rozebrać, natomiast trzeba to przewidzieć - dodała była prezes NBP.

Kto zatem zawinił?

Myślę, że konstytucyjnym obowiązkiem NBP, jak i ustawowym, jest określenie celu inflacyjnego i trzymanie się jego. Jeżeli to jest - powiedziałabym - w granicach plus, minus pół pkt, to oczywiście się może zdarzyć, natomiast tu przestrzelenie było o kilka wysokich punktów. Powinna być lepsza współpraca NBP w tym sensie z rządem, że nie chodzi o to, żeby iść rządowi na rękę, tylko, żeby się dogadać, jaka będzie planowana inflacja i uprzedzić, wcześniej powiedzieć, bo do tego NBP ma narzędzia, żeby prognozować inflację w sposób bardziej prawidłowy, a nie udawać, że jej nie ma - zaznaczyła.

Pytana o to, jak bardzo obniży inflację wchodząca od lutego obniżka VAT na żywność, paliwa, nawozy sztuczne, odpowiedziała, że na razie trudno to określić.

To trzeba dopiero sprawdzić, dlatego, że inflację sprawdza się poprzez określone algorytmy i wskaźniki. Pamiętajmy, że ta inflacja jest już wyższa, niż planowano. Znacznie wyższa. I miejmy nadzieję, że to jakoś wpłynie. Ale efekt może nastąpić dopiero po wielu tygodniach - podkreśliła.

Ci, którzy kupili Pegasusa mieli pecha, bo się wydało

System, który został zaimportowany z Izraela, jest używany tylko i wyłącznie dla terroryzmu, gangów i mafii. A tutaj jest używany w stosunku do opozycji, jeszcze w czasie wyborów. Ci, którzy go kupili i sprowadzili, mieli pecha, bo się wszystko wydało. Wszystko jest czarno na białym. Można wymienić listę osób i to są osoby, które w zasadzie gdyby jeszcze były wyniki wyborów możliwe do obalenia, to by z pewnością obaliły wyniki wyborów - mówiła Hanna Gronkiewicz-Waltz. 

Na pytanie, czy sama nie boi się, że mogła być podsłuchiwana, odpowiedziała, że nie.

Ja się specjalnie tym nie przejmuję. Jestem pokoleniem Solidarności, więc mówię krótko, węzłowato. Nie wiem, czy akurat mnie podsłuchiwano, bo ja nie byłam jakimś czołowym decydentem, tylko w drugiej lidze. Jestem taka, jaka jestem, mówię, to, co mówię, robię, to, co robię. Wiem, czego nie robię, wiec specjalnie się tym nie przejmuję - mówiła była prezydent. Dodała, że bałaby się jedynie gróźb, które teraz posłowie opozycji i ich dzieci dostają przez telefon. Mam nadzieję, że teraz nikt nie będzie do mnie dzwonił, żeby mnie postraszyć - dodała. 

Krzysztof Ziemiec pytał swojego gościa również o nową ustawę covidową, która zakłada wypłatę odszkodowań za zakażenie koronawirusem w miejscu pracy. Zdaniem Gronkiewicz-Waltz, jest to nie do udowodnienia. Przecież nie można udowodnić od kogo się zaraziło. Może pan mieć tutaj siedzącego po lewej, a tu po prawej i nie wiadomo, który przyniósł ze sobą wirusa. A może ten wirus, skoro żyje, został po tym poprzednim, który siedział wcześniej na pana krześle - mówiła. 

Byłą prezydent Warszawy poprosiliśmy też o komentarz do rozpoczynającego się w ten weekend w Warszawie remontu Trasy Łazienkowskiej. Została ona wybudowana za czasów Edwarda Gierka. Budowa trwała trzy lata. Obecny zaplanowany remont również ma trwać trzy lata. Nie wiem, czy pan pamięta, że jak wychodziło się z autobusu i z przystanku na dole (wchodziło się) na górę, to sypały się schodki - mówiła była prezydent. Ta trasa musi zostać wyremontowana. Musi to trwać tyle czasu, żeby dobrze to zrobić - dodała. 

Przeczytaj rozmowę:

Krzysztof Ziemiec: Była prezydent Warszawy, była prezes Narodowego Banku Polskiego, była przewodnicząca Rady Polityki Pieniężnej, wciąż ważny polityk Platformy Obywatelskiej. Hanna Gronkiewicz-Waltz jest naszym gościem. Dzień dobry pani prezydent.

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Dzień dobry, ale głównie jestem profesorem na uniwersytecie.

Zapomniałem, tak. Z wielką znajomością i prawa i ekonomii. Pani prezydent, pani prezes - nie wiem sam, jak się zwracać - od wtorku, czyli już niedługo duża obniżka VAT-u - na żywność, na paliwa, na nawozy sztuczne. Jak bardzo obniży to inflację?

Trudno powiedzieć, to trzeba dopiero sprawdzić, dlatego, że inflację sprawdza się poprzez określone algorytmy i wskaźniki. Pamiętajmy, że ta inflacja jest już wyższa, niż planowano. Znacznie wyższa. I miejmy nadzieję, że to jakoś wpłynie. Ale to dopiero efekt może nastąpić po wielu tygodniach.

Czyli ci eksperci, którzy mówią: 1, 2, a może nawet i 3 punkty procentowe to obniży - nie mają racji?

Ja myślę, że jeżeli robią to na podstawie dokładnych danych, to może być przybliżone, ale 1, 2, 3, to jest istotna różnica.

Pani prezydent, mamy bardzo dużo różnych opinii na temat inflacji. Opozycja bardzo punktuje rządzących, nawet robiąc takie transparenty: "PiS = drożyzna", ale wielu analityków zwraca uwagę, że tak naprawdę co najmniej 60 proc. czynników, to są czynniki pochodzące z zagranicy. Te globalne, wykonywane przez tak dużych graczy, jak np. Chiny. Jak to jest, kto odpowiada w takim razie w Polsce za tak wysoką inflację?

Wie pan, zawsze odpowiada Narodowy Bank Polski. Ja byłam najdłużej funkcjonującym prezesem NBP, bo 9 lat i w związku z tym - jeszcze nikt po mnie, po 1989 roku, 9 lat nie był - przeżyłam różne okresy - wyższej inflacji, niższej inflacji, zbijania inflacji. Był taki moment, że ona nam nieco się podwyższyła w stosunku do planowanej. W związku z tym mogę powiedzieć tak - czynniki są bardzo różne, trudno je rozebrać, natomiast trzeba to przewidzieć. I problem NBP polega na tym, że kiedy rosła ta inflacja, to trochę beztrosko prezes NBP mówił, że wszystko w porządku, będzie OK, nie będziemy musieli podnosić stóp procentowych. Teraz mówi, że mogą być wyższe stopy procentowe, niż nawet rynek dzisiaj oczekuje, czyli kwestia jest komunikacji. Komunikacji NBP, jego wiarygodność z otoczeniem, ze społeczeństwem i oczywiście z tymi graczami gospodarczymi. Natomiast jakie są przyczyny? Bardzo różne, tylko te przyczyny trzeba z góry poznać i trzeba trochę w sposób taki wyprzedzający pewne rzeczy obliczać. Na tym polega problem wiarygodności NBP. Dzisiaj mówi, że będzie wyższa inflacja. No dobrze - będzie wyższa, ale czemu wtedy nie mówił?

No to kto zawinił, bo to w polityce bardzo często jest tak, że trzeba po prostu postawić jedno nazwisko, albo grupę. Prezes Glapiński?

Myślę, że jednak konstytucyjnym obowiązkiem NBP, jak i ustawowym, jest określenie celu inflacyjnego i trzymanie się jego. Jeżeli to jest - powiedziałabym - w granicach plus, minus pół pkt, to oczywiście się może zdarzyć, natomiast tu przestrzelenie było o kilka wysokich punktów. Więc Narodowy Bank Polski. Powinna być lepsza współpraca w tym sensie z rządem, że nie chodzi o to, żeby iść rządowi na rękę, tylko, żeby się dogadać, jaka będzie planowana inflacja i uprzedzić, wcześniej powiedzieć, bo do tego NBP ma narzędzia, żeby prognozować inflację w sposób bardziej prawidłowy, a nie udawać, że jej nie ma.

Zbliża się koniec kadencji prezesa Adama Glapińskiego. Nie jest tajemnicą, że będzie chciał ubiegać się o drugą. Gdyby prezydent Andrzej Duda zadzwonił do pani, jako tej osoby niezwykle doświadczonej w tym miejscu, i poprosił o opinię - powiedziałaby pani, żeby przedłużać mu kadencję, czy nie?

Ja bym powiedziała tak, że ja obdarzyłam prezesa Glapińskiego pewnym kredytem zaufania na początku, kiedy wszyscy kręcili nosami. Ja powiedziałam: jest profesorem ekonomii, będzie miał dobrych analityków, będzie sukces. Sukcesu nie ma, a jest na końcu tej kadencji. Niesamowita wpadka, więc poszukałabym kogoś nowego.

A kto? Jest ktoś taki z młodych może ekonomistów, kto byłby na tym miejscu bardzo dobrym szefem?

Wie pan, jest zrozumiałe, do pewnego stopnia, że się wybiera takich ekonomistów, którzy - powiedziałabym - nie będą przeciwni określonemu rządowi. Tak jest niestety - bądź stety - we wszystkich krajach. Trudno mi powiedzieć, kto byłby. Na pewno lepszym prezesem NBP byłby np. premier Morawiecki.

To ciekawa koncepcja, Mateusz Morawiecki musiałby przestać być premierem. Jest coś na rzeczy?

Wie pan, on naciskał na prezesa Glapińskiego, żeby podnieść te stopy, bo rano o stopach mówił najpierw premier, a potem dopiero prezes. To nie powinno tak być.

Pani też zgłosiła swoją gotowość do wejścia do Rady Polityki Pieniężnej w lutym, czyli już za kilka dni będzie posiedzenie rady. Gdyby pani była w tej radzie i gdyby pani doradzała albo miała złoty głos, doradziłaby pani, żeby podnieść stopy? Jeśli tak, to o ile procent?

Ja bym miała zupełnie inną politykę. Uważam, że wtedy za mało podniesiono te stopy procentowe. To jest tak, że najpierw trzeba je podnieść wyżej - czyli nie np. 0,75 proc., tylko 1,5 proc., a potem trochę mniej. Musiałabym przeczytać analizy, ja tak nie wróżę z fusów. W pewnym momencie trzeba zatrzymać te podwyżki, dlatego, że one mogą być przestrzelone. Tego też trzeba się obawiać - jednego, jak i drugiego. Takie cykanie, to tak trochę, jak leczenie grypy aspiryną. W niektórych przypadkach trzeba już dać antybiotyk, ten antybiotyk trzeba było podawać na początku, kiedy były pierwsze podwyżki, potem zmniejszyć i poczekać, jakie są skutki. Międzynarodowy Fundusz Walutowy też powiedział, żeby jakoś pochopnie nie podnosić tych stóp, ponieważ to jest jednak sytuacja pandemii, nietypowa sytuacja. Trudno mi powiedzieć, musiałabym przeczytać analizę, a to jest na ogół sto pięćdziesiąt czy dwieście stron, które każdy członek polityki rady pieniężnej dostaje do ręki i wtedy podejmuje decyzję.

A gdyby pani weszła do rady, jak zmieniłaby pani politykę? Także tę komunikacyjną?

Trzeba przede wszystkim dialog prowadzić. Prezes miał na początku bardzo rzadko konferencje prasowe, potem miał coraz częściej, ale to bagatelizował. Trzeba wziąć rzeczywiście osobę, która potrafi w politykę komunikacyjną.

Punktuje pani prezesa Glapińskiego, ale prezes Glapiński i cały PiS też ripostuje i mówi, że tak naprawdę ta wysoka inflacja - po części też dużej - to wina pani środowiska politycznego, które kilka lat temu zaakceptowało, popierało i forsowało obecną politykę klimatyczną Unii Europejskiej.

Od polityki klimatycznej nie ma odejścia, ona musi być podjęta. Nie ma wyjścia, widzimy, co się dzieje. Teraz nawet ci, co nie wierzyli, widzą, jakie są zimy w Polsce. Nie ulega wątpliwości, że jest ocieplenie klimatu oraz są pewne związki chemiczne, które to podwyższają. Jest dużo pieniędzy, bo mamy fundusz odbudowy i w innych funduszach są pieniądze na politykę klimatyczną. Za to trzeba zrestrukturyzować przemysł. Trzeba było zacząć to robić co najmniej sześć lat temu.

No tak, ale PiS mówi, że przez tę politykę klimatyczną ceny energii są właśnie tak bardzo wysokie, a będą jeszcze wyższe wtedy, kiedy wejdzie w życie pakiet "Fit for 55" (pakiet regulacji klimatycznych UE - przyp. red.) On rzeczywiście bardzo mocno ograniczy pewnego rodzaju działania przemysłu, są nawet głosy na rolnictwo. Jak pani na to patrzy, jako też była szefowa i wiceprezes EBOR-u? (Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju - przyp. red.)

Myślę, że przede wszystkim trzeba to było zacząć wcześniej i pewne plany były, na przykład kwestie gazoportu, czy zmiany technologii. Na to były pieniądze. Jeśli chodzi o wymianę tych pieców, to można też było zacząć wcześniej, bo my - jako miasto - zaczęliśmy bardzo wcześnie to robić. Jak się różne sprawy opóźnia, to potem jest problem.