„Od zawsze byłem zwolennikiem jednej listy. Każdy jest zaproszony. Chciałbym, żeby zaproszenie od Donalda Tuska, Rafała Trzaskowskiego do wielkiej wspólnej listy przyjął i Szymon Hołownia, i Władysław Kosiniak-Kamysz” - tak o wspólnej liście opozycji mówił w Rozmowie w południe w RMF FM poseł PO Michał Szczerba. Według niego już najwyższy czas, by rozstrzygnąć tę kwestię.

Chciałbym, żeby wszyscy demokratyczni liderzy w Polsce widzieli, że mamy do czynienia z tzw. gigantyczną przepompownią. Te środki masowo idą na kampanię PiS-u - mówił poseł PO Michał Szczerba. Czy to kwestia NCBR, czy Partii Republikańskiej i czarnego węgla, (...) czy to inne środowiska polityczne, takie jak Solidarna Polska, która wykorzystuje chociaż Fundusz Sprawiedliwości dla finansowania kół gospodyń wiejskich. Każde z tych środowisk politycznych ma jakąś skarbonkę, fundusz wyborczy, który pochodzi ze środków publicznych - mówił.

Krzysztof Berenda dopytywał swojego gościa o ukazującą się jutro książkę "Wielkie żniwa" o aferach PiS-u, którą Michał Szczerba wydaje wspólnie z posłem Dariuszem Jońskim. Szczerba podkreślał, że to książka o tym, jak "PiS ukradł Polskę". To, co mieliśmy przez ostatnie 8 lat, to jest kradzież. Mamy do czynienia ze zjawiskiem, które nazywa się "inflacja afer", ta książka powstała po to, żeby to gdzieś nie zginęło, żeby w przyszłości nie było więcej takiego czasu - tłumaczył Szczerba. Jak dodał, w książce jest siedem rozdziałów, każdy z nich dotyczy innej afery. Mam wrażenie, że jest grupa wyborców PiS-u, która nie będzie podchodziła do tych udokumentowanych przez nas afer obojętnie - stwierdził poseł.

Dopytywany przez naszego dziennikarza, dlaczego - mimo tylu afer - Zjednoczona Prawica nadal ma najwyższe notowania w sondażach, Szczerba wskazywał na sytuację w mediach publicznych.

W ciągu 8 lat mamy do czynienia z monopolem jednej opcji w telewizji publicznej nazywanej teraz narodową. Nie każdy obywatel czy obywatelka jest odbiorczynią telewizji prywatnych, komercyjnych. Dla wielu mieszkańców - szczególnie Polski wschodniej i południowej - jedynym źródłem jest TVP. Często spotykamy się z ludźmi, którzy mówią paskami TVP - stwierdził Szczerba.

Szczerba: Na pytanie czy handlarz bronią żyje, powinien odpowiedzieć Ziobro

Czy handlarz bronią żyje, powinien odpowiedzieć Zbigniew Ziobro. A dlaczego powinien odpowiedzieć? Ponieważ w prokuraturze w Lublinie cały czas toczy się śledztwo przeciwko Andrzejowi Izdebskiemu. Wie pan, co się dzieje wtedy, kiedy człowiek umiera? Śledztwo jest zamykane. A w tej sprawie śledztwo jest cały czas otwarte - mówił w internetowej części Rozmowy w południe w RMF FM Michał Szczerba poseł KO. 

Szczerba dodał, że razem z posłem Jońskim mają dużo sygnałów dotyczących wątku upozorowania śmierci, czy zmiany identyfikacji poszukiwanego. Mamy bardzo dużo sygnałów, również od sygnalistów, również związanych z prokuraturą, że taki wariant cały czas jest zakładany - mówił Szczerba. 

Fakty polegają na tym, że handlarz bronią, którego poszukiwaliśmy tutaj w kraju, czuł się w polskiej placówce dyplomatycznej - dokładnie w konsulacie w Tiranie - jak w domu - opowiadał. Handlarz bronią przychodził tam kilkukrotnie w 2022 roku, między innymi po to, żeby ukrywać przed Prokuratorią Generalną swój majątek. Przychodził tam potwierdzać autentyczność swoich dokumentów, dzięki czemu przepisywał w ramach darowizny gigantyczny majątek na swoją córkę. Później przychodził i był przesłuchiwany przez konsula w ramach postępowania w Prokuraturze Okręgowej  w Warszawie jako świadek. Dwukrotnie łączył się z sądem z Tirany, między innymi już wtedy, kiedy go poszukiwano międzynarodowym listem gończym - dodał Szczerba.

Jego zdaniem obecność Izdebskiego w stolicy Albanii była "za pełną wiedzą służb, prokuratury, państwa polskiego, państwa PiS". Jego zdaniem "wciskano nam wszystkim kit", że ktoś poszukuje handlarza bronią. A dokładnie widzieli, gdzie mieszka. Ba! Przychodził do konsulatu, zasiadał w fotelu, robili mu kawę. Mamy dokumenty, mamy daty i mamy potwierdzenie ze strony MSZ-u - dodał Szczerba.

"Żadna z tych spraw nie zostanie zamieciona pod dywan"

Gość RMF FM był pytany, co w takim razie stanie się z tymi śledztwami, gdy opozycja wygra najbliższe wybory. Żadna z tych spraw nie zostanie zamieciona pod dywan. I mimo że prokuratura nie podjęła żadnego z naszych zawiadomień, a nawet część z tych zawiadomień jest umarzana. My składamy zażalenia - mówił Szczerba. 

Tak też jest w sprawie Janusza Cieszyńskiego, Łukasza Szumowskiego i tego gigantycznego przekrętu, którego trzecią rocznicę będziemy mieć właśnie w najbliższy piątek.14 kwietnia 2020 roku Janusz Cieszyński podpisał umowę z handlarzem bronią, z jego spółką i tego samego dnia przelazł na jego konto 160 mln zł, czyli 35 mln euro - mówił. 

My się nie odnosimy tylko do afery respiratorowej, mówimy również o aferze związanej z budową szpitali tymczasowych. Pokazujemy przykład szpitala tymczasowego we Wrocławiu, który kosztował 90 mln zł, czyli kwota za którą można wybudować szpital, który będzie funkcjonował kilkadziesiąt lat. A nie szpital, który został czasowo na kilka miesięcy w cudzysłowie zbudowany - dodał Szczerba.

"35 tys. zł kosztował poseł"

Szczerba mówił, że książce "Wielkie żniwa" opisują też inne afery PiS-u. Pokazujemy też, jak można kupić posła. Wtedy on kosztował - i to dokładnie ustaliliśmy z posłem Jońskim - 35 tys. zł - mówił Szczerba. 

I przypomniał jak poseł Lech Kołakowski opuszczał Prawo i Sprawiedliwość. Kołakowski odszedł w proteście między innymi przeciwko "piątce dla zwierząt". Pamiętamy sytuację z lipca 2021 roku, kiedy PiS nagle stracił większość. I 1 lipca została zwołana konferencja prasowa, a na Nowogrodzkiej był prezes Kaczyński, był pan prezes Bielan i ogłoszono, że Lech Kołakowski wraca - przypominał poseł Koalicji Obywatelskiej. I tego samego dnia, pewnie chwilę później w siedzibie Banku Gospodarstwa Krajowego Lech Kołakowski, którego pensja poselska wynosiła ok 7 tys. zł, podpisał nową umowę na 35 tys. zł. Przez pół roku pobierał takie wynagrodzenie, dodatkowo miał samochód, prywatną opiekę medyczną, którą prezes BGK swoim doradcom fundował - dodał.

"Odpowiedzialnym za to, że do tej pory nie ma ul. Lecha Kaczyńskiego, jest PiS-owski wojewoda"

Poseł Platformy Obywatelskiej był też pytany, dlaczego w Warszawie cały czas nie ma ulicy Lecha Kaczyńskiego. Zdaniem Szczerby odpowiada za to "pisowski wojewoda". Mam wrażenie, że taka próba była i ona była robiona, że tak powiem "na rympał". Wojewoda PiS-owski zmienił ulicę Armii Ludowej na Lecha Kaczyńskiego. Warszawiacy przeciwko tej zmianie protestowali. I myślę, że odpowiedzialnym za tę sytuację, że do tej pory nie ma ulicy Lecha Kaczyńskiego jest właśnie pisowski wojewoda - stwierdził.