"Te zdarzenia były efektem różnych wydarzeń, które noszą znamiona błędów ewidentnych. Tych błędów można by wymieniać wiele" – mówił w Rozmowie w południe w RMF FM i Radiu RMF24 Piotr Caliński. W ten sposób były komendant Centrum Szkolenia Policji w Legionowie, wykładowca Collegium Civitas skomentował sprawę postrzelenia dwóch wrocławskich funkcjonariuszy przez Maksymiliana F.

Podstawowy, to zaniedbanie obydwu załóg, które się tam pojawiły i nie dokonały przeszukania tej osoby. W ten sposób mógł mieć przy sobie tę broń, której później użył - zaznaczył gość RMF FM.

Jak tłumaczył, kolejny błąd został popełniony podczas zakucia mężczyzny w kajdanki. Został zakuty z przodu, podczas gdy uregulowania ustawowe jasno precyzują, że kajdanki się powinno zapinać z tyłu osoby zatrzymanej, żeby ograniczyć możliwość ataku z jej strony w kierunku policjantów - mówił.

Jako rzecz niezrozumiałą dla mnie jest też to, że zmarginalizowano informację, albo je pominięto zupełnie, na temat oświadczeń, które składał ten człowiek w mediach społecznościowych, pokazując się jako agresywnie zdeterminowany przestępca, który ma zamiar użyć broni wobec policjantów, w momencie kiedy będą chcieli go zatrzymać. Być może chciał budować jakieś swoje środowiskowe uznanie. Ale niezależnie od tego tej informacji nie można było tego zbagatelizować. Każde tego typu działanie w postaci zatrzymania musi być dobrze przygotowane - dodawał Caliński.

Jego zdaniem, kolejne pytanie dotyczy tego, jak policjanci usiedli, w tym samochodzie. Zgodnie z praktyką i takimi zasadami, które stosują policjanci zatrzymujący, w tym również kontrterroryści, to jest posadowienie zatrzymanego na prawym, tylnym siedzeniu, podczas gdy policjant asekurujący siada za kierowcą. Po pierwsze w ten sposób ogranicza możliwość rzucenia się na kierowcę. Ma także większe pole manewru, bo kryje kierowcę, ale ma również możliwość obserwowania bezpośrednio osoby zatrzymanej - zaznaczał.

Ponadto nie błędem policji, ale błędem o charakterze chyba globalnym, jest to, jak w Polsce traktuje się broń czarnoprochową. O tym też warto wspomnieć, bo to nie bez znaczenia - akurat w tych okolicznościach - ta broń została użyta niemalże z przystawienia. Ona ma ograniczenia w emitowaniu pocisków. Natomiast z takiej odległości miota jak każdy inny pocisk - mówił Piotr Caliński.

Gość Rozmowy w południe w RMF FM i Radiu RMF24 był również pytany dlaczego policja w tym przypadku tak lekko podeszła do procedur. Mogę oczywiście tylko domniemywać, bo trudno wyrokować. Ale podejrzewam, że zadziałała trochę rutyna, trochę niefrasobliwość, a trochę przekonanie, że jedziemy zatrzymać oszusta, który ma do odsiedzenia wyrok sześciu miesięcy. Rutyna nie uzasadnia jednak odstępstwa od procedur - mówił Caliński.

Dziś asp. sztab. Łukasz Dutkowiak z KWP we Wrocławiu po raz kolejny zdementował informację, jakoby obaj postrzeleni funkcjonariusze siedzieli obok siebie z przodu radiowozu.

Mogę potwierdzić w stu procentach, że jeden z policjantów prowadził pojazd służbowy siedząc za jego kierownicą, drugi z policjant siedział za nim, na tylnym siedzeniu samochodu, a obok jechała osoba zatrzymana - powiedział Dutkowiak.

"14-latka z Andrychowa mogłaby żyć, gdyby reakcja była natychmiastowa"

Były komendant Centrum Szkolenia Policji w Legionowie odniósł się również do śmierci 14-latki z Andrychowa. Dlaczego tak długa trwała reakcja policji na sygnały od ojca dziewczynki? Nie znam jednostki, do której to zawiadomienie od ojca poszło. Natomiast znając praktykę, domyślam się, że wpłynęło to poprzez 112 do oficera dyżurnego. Ten pierwszy komunikat był znacznie wcześniej. Sądzę, że wówczas zbagatelizowano wagę tej informacji. To było widać chociażby w późniejszych reakcjach policjantów, którzy mówili: weźmy klucze od piwnicy, może schowała się w piwnicy. Podejrzewam, znając realia, że gdzieś nastąpiło zaburzenie komunikacji i przekazywania informacji - wyjaśniał gość RMF FM i Radia RMF24.

Bo jeżeli dyżurny przekazałby taką informację natychmiast do kryminalnego albo do jakiegokolwiek stanowiska kierowania, to można było to zorganizować błyskawicznie, ojcu natychmiast dać komunikat: proszę podjechać najpierw do domu, zabrać rzeczy córki, będziemy je wykorzystywali do skorzystania z psów tropiących - dodał.

Jego zdaniem, nie potrzebnie uruchomiono też procedurę Child Alert. Uruchomiono akcję Child Alert, podczas gdy to dziecko było w zagrożeniu życia, a nie w zakresie poszukiwania dziecka, które zaginęło. Szanuję kryteria Child Alert w tym pierwszym aspekcie, ale tutaj nie powinno się zmarnować tyle czasu na ustalenia, na protokoły, na notatki. To dziecko mogłoby żyć, gdyby reakcja była natychmiastowa - mówił Caliński. Wtedy uruchamia się przez komendę wojewódzką wydział kryminalny, czyli WTO - mówiąc popularnie - i oni od operatora uzyskują w ciągu 10-15 min ostatnią lokalizację poprzez BTS-y tego telefonu - dodał.

"Policja zatraciła służebną rolę wobec społeczeństwa"

Piotr Caliński był również pytany o sprawę Krzysztofa Dymińskiego, który zaginął latem w Warszawie. Rodzice chłopca skarżą się na brak empatii ze strony policji.  Czy policja nie zatraciła takiej intuicji społecznej? 

Przede wszystkim zatraciła chyba służebną rolę wobec społeczeństwa. I to nie jest odpowiedzialność policjantów, którzy patrolują ulice czy policjantów, którzy ścigają przestępców, tylko to jest problem całej góry, gdzie powinno się zarządzać policją jako formacją pomocową, a nie formacją, która służy partii politycznej - tłumaczył gość RMF FM i Radia RMF24. 

I na tym chyba będzie polegała konieczność dokonania radykalnych zmian w policji, kiedy już zostanie oficjalnie powołany minister spraw wewnętrznych i komendant główny policji. To będzie duże wyzwanie dla tej formacji, bo zmian trzeba dokonać radykalnych i głęboko. Ale przede wszystkim na poziomie zarządczym - zaznaczył.

Opracowanie: