"Unia Europejska od 5 lat zachowywała się niezwykle cierpliwie, czekała, ale ta cierpliwość została już po prostu zderzona z nastrojami ludzi" - powiedział dr Marek Prawda, były dyrektor przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce i były ambasador Polski w Berlinie, który był gościem Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Na pytanie Marka Tejchmana o to, czy Unia Europejska ma możliwość wstrzymania Polsce wypłaty środków z funduszy strukturalnej w kolejnej 7-letniej perspektywie finansowej, były ambasador stwierdził, że "UE ma taką możliwość i nawet może mieć taką konieczność".

Unia Europejska ma możliwość i nawet może mieć taką konieczność, jeśli warunki, które zostały postawione, nie będą spełnione - te warunki powinny być spełnione najpóźniej do 2023 roku, bo w końcu 2023 roku zaczną się wypłaty - powiedział dr Marek Prawda. Jak dodał, "ja sobie po prostu nie wyobrażam, żeby można było dopuścić do nieotrzymania tych pieniędzy".

"Niedobre doświadczenia z kilkoma krajami"

Zawsze te pieniądze z 'głównego budżetu' były uwarunkowane - chodziło o to, żeby przestrzegać zasad, wartości Unii. Tylko świat był inny - po prostu nie było przez wiele dziesięcioleci poważnych zagrożeń. To się zmieniło w ostatnich latach wskutek niedobrych doświadczeń z kilkoma krajami, gdzie powzięto wątpliwość, czy sądy mogą rozstrzygać niezależnie - dodał gość Marka Tejchmana.

Były ambasador zaznaczył, że "Unia Europejska oddycha w rytmie co 7 lat i zawsze było tak, że na początku tej ‘siedmiolatki’ oceniano, czy w krajach dzieje się dobrze czy źle - na ogół działo się na tyle dobrze, że nikt sobie specjalnie tym nie zawracał głowy".

Po ostatnich doświadczeniach płatnicy netto, czyli obywatele krajów, które płacą najwięcej do Unii, wymusili wprowadzenie mechanizmów utwardzających te kryteria - podkreślił.

"Musiałyby powstać nowe regulacje"

Prowadzący Popołudniową rozmowę w RMF FM zapytał swojego gościa o to, co musiałoby się wydarzyć, żebyśmy spełnili warunki, których oczekuje Komisja Europejska.

Musiałyby powstać nowe regulacje, które uniezależniają sądy. Jesteśmy w pewnym konflikcie z UE, który dotyczy właśnie niezależności sądów, niezawisłości sądów - odpowiedział dr Marek Prawda. Jak dodał, "nie ma innej możliwości, jak spełnienie tych wszystkich warunków".

Marek Tejchman zapytał dr. Marka Prawdę o to, czy Polska zgodziła się na te mechanizmy.

Tak, musieliśmy się zgodzić - mieliśmy rozmaite wątpliwości, poszliśmy do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z pytaniem dotyczącym pewnego mechanizmu warunkowości, to zostało rozstrzygnięte na rzecz komisji. Myśmy się na to zgodzili, my tych warunków musimy przestrzegać i one będą egzekwowane silniej niż do tej pory - mówił były ambasador.

Jak dodał, "Unia Europejska od 5 lat zachowywała się niezwykle cierpliwie, czekała, ale ta cierpliwość została po prostu już zderzona z nastrojami ludzi". 

"Węgry miały inny problem"

Węgry miały inny problem, tam chodziło o przejrzystość finansowania. I to był problem, który wstrzymywał zaakceptowanie Krajowego Planu Odbudowy. W tej chwili sprawa jest już zasadniczo obgadana, czyli po tych trudnych debatach Budapeszt idzie w kierunku porozumienia z Brukselą i powinien otrzymać pierwsze pieniądze i kolejne z KPO - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM dr Marek Prawda, były dyrektor przedstawicielstwa KE w Polsce i były ambasador Polski w Berlinie.

Jak zauważył prowadzący rozmowę Marek Tejchman, Węgry bardzo szybko zaczęły odczuwać wysokie koszty długu na świecie, musiały szybko podnieść stopy procentowe i szukać porozumienia, żeby te pieniądze do nich trafiły. Czy Polska będzie musiała pójść taką samą drogą czy zmusi nas do tego rynek?

Ja myślę, że w tej chwili przy ponad 8-procentowej rentowności obligacji dziesięcioletnich, to są olbrzymie już w tej chwili koszty i my na dłuższą metę nie powinniśmy sobie na to pozwalać. A przecież fundusze europejskie czy KPO czy właśnie ten fundusz główny, to są takie środki utrzymywania zaufania, środki utrzymywania w ryzach kursu złotego i przede wszystkim to jest maszyna inwestycyjna. Przecież właśnie ten fundusz KPO nie wymaga finansowania własnego, czyli dla samorządów, dla tych wszystkich podmiotów, które mają olbrzymi kłopot z wnoszeniem swojej działki (części - red.), żeby otrzymać pieniądze, to jest wybawienie - tłumaczył były dyrektor przedstawicielstwa KE w Polsce.

"Mamy dwa budżety"

W tym nieszczęściu pandemicznym okazało się, że mamy dwa budżety. Żeby można było gospodarkę także rozwijać i przebudowywać, UE zdobyła się na drugi fundusz. Mamy po raz pierwszy fundusz A i fundusz B. Jeden do konwergencji, do zbliżania, do zasypywania różnic między bogatymi a biednymi, i drugi do przebudowania społeczeństw, do sprostania tym wyzwaniom wynikającym z energii, klimatu, wyzwań cyfrowych - tego wszystkiego, co pozwala tworzyć nowe społeczeństwo i jakby nie żyć na koszt przyszłości - dodał Prawda.

Polski rząd konflikt z KE tłumaczy tym, że to eurokraci kierując się politycznym interesem i wspierając opozycję starają się zmienić władzę w Polsce. Moim zdaniem jest to zupełnie niedorzeczne wytłumaczenie, bo przecież mamy niezadowolonych podatników w państwach, które więcej dokładają niż biorą. I właśnie te społeczeństwa wymuszają te nowe regulacje. Im się nie podoba to, że świat wartości rozchodzi się ze światem pieniędzy, bo nie chcą też sponsorować tych, którzy rozbijają Unię Europejską, którzy ją osłabiają programowo - mówił Marek Prawda.

Były ambasador Polski w Berlinie przypomniał, że Polska "była zawsze odbierana jako uczestnik koalicji budowania". Bo zawsze była jakaś koalicja budowania w UE i była koalicja psucia. I jak się jest w tej koalicji budowania, to można boksować ponad wagę. I dziś niestety, jak się rozmawia za granicą o Polsce, to bardzo często jest identyfikowana jako kraj zasilający tę koalicję psucia, który poddaje się takiej opowieści, że UE jest zwariowana ideologicznie, że to są działania wymyślane przez brukselskich biurokratów, a tu przecież chodzi o przetrwanie - mówił.

Gość RMF FM był również pytany o to, czy możliwy jest tzw. polexit.

To jest coś, czego ja w ogóle nie chcę sobie wyobrażać - ale tak. Jeżeli Brytyjczycy wychodzą z UE, to w ogóle nie pojawia się problem wypisania ich z Zachodu, bo oni są jego częścią. Natomiast w przypadku Polski takie rozważanie w ogóle rozluźnienia tej kotwicy, która nas łączy z Zachodem, jest straceńcze - mówił Prawda.