​Myślę, że piłkarze oddaliby wszystkie pieniądze, żeby chociaż raz zdobyć taki krążek, który my (siatkarze) zdobywamy, żeby poczuć to, co my czujemy, kiedy wracamy do Polski z medalami. Kiedy tysiące ludzi wychodzi świętować, a wielu ludziom przed telewizorami sprawiamy radosne chwile" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Krzysztof Ignaczak, złoty medalista świata i Europy w siatkówce.

Już w sobotę polskich siatkarzy czeka najważniejszy mecz na Mistrzostwach Europy. Finał w Rzymie oglądać będą miliony Polaków i Włochów. Już o 21. w Rzymie starcie najcięższej możliwej wagi w siatkówce. Krzysztof Ignaczak ocenia szanse obu reprezentacji pół na pół.

Reprezentacja Włoch już niejednokrotnie pokazała, że potrafi z nami wygrywać. Chociażby u nas finał mistrzostw świata, za który chcielibyśmy wziąć srogi rewanż. Fajnie, że się nadarzyła taka okazja, żeby zrewanżować się u nich w domu. Ale myślę, że zdania ekspertów będą podzielone. Nie ma takiego wyraźnego faworyta do (wygrania) tego finału - mówi były reprezentant.

Polscy siatkarze odnoszą kolejne sukcesy na arenie międzynarodowej, natomiast do formy naszych piłkarzy można mieć sporo zastrzeżeń. Tymczasem dysproporcje między nagrodami finansowymi dla przedstawicieli obu dyscyplin są gigantyczne. Zwycięzcy turnieju ME w siatkówce otrzymają 500 tys. euro, pod czas gdy piłkarze za samo wyjście z grupy na przyszłorocznych mistrzostwach Europy dostaną aż 9 milionów euro. Czy takie różnice irytują gościa RMF FM?

Teraz już mnie to śmieszy. Kiedyś mnie denerwowało, jak grałem bo to były moje pieniądze do zarobienia na parkiecie. Myślę, że tu jest dużo do zmiany jeżeli chodzi o federację światową, jeśli chodzi o popularyzację siatkówki na świecie. Dziś ona jest popularna w Polsce, w kilku krajach europejskich i może w kilku krajach na świecie. Na pewno nigdy nie dogonimy piłki nożnej, bo to machina, która sama się napędza i jest dobrze zorganizowana - mówi popularny "Igła" i dodaje, że rozumie dzisiejszą trudną sytuację w polskiej reprezentacji piłkarskiej.

Z drugiej strony jednak, sam Ignaczak przyjaźni się z kilkoma piłkarzami: "Znamy się doskonale, jesteśmy sportowcami i każdy z nas ma taki charakter żeby wygrywać" - tłumaczy.

Teraz (reprezentanci Polski w piłce nożnej) mają cięższy czas. Zmiana trenera, selekcjonera to też nie jest nic dobrego. Grali pod wodzą trenera, tak jak grali i zobaczymy, kogo (władze PZPN) zdecydują się wybrać na nowego selekcjonera. Cała Polska będzie się bacznie przyglądać - mówi siatkarz.

Czy piłkarze zazdroszczą siatkarzom?

Prowadzący rozmowę Piotr Salak pytał, czy polscy piłkarze zazdroszczą siatkarzom sukcesów, medali i wyróżnień na wielkich imprezach.

Myślę, że tak. Myślę, że oni oddaliby wszystkie pieniądze żeby chociaż raz zdobyć taki krążek, który my zdobywamy, żeby poczuć to, co my czujemy, kiedy wracamy do Polski z medalami. Kiedy tysiące ludzi wychodzi świętować. A wielu ludziom przed telewizorami sprawiamy wiele radosnych chwil - stwierdził polski złoty medalista.

Mam nadzieję, że ten finał obejrzy ileś milionów Polaków i będziemy mieli możliwość być dumni z tych chłopaków, którzy tam wybiegli - dodał.

Tymczasem we Włoszech, tak jak w Polsce siatkówka schodzi na dalszy plan. Tu przede wszystkim liczy się futbol. W Rzymie - jak donosi korespondent RMF FM, Wojciech Marczyk - znacznie większe emocje niż finał Mistrzostw Europy w siatkówce, budzą derby Mediolanu...

Z drugiej strony, taka sytuacja ma miejsce na całym świecie.

Rozmawiałem kiedyś z jednym z Brazylijczyków i mówiłem: trochę wam zazdroszczę. Brazylijczycy za moich czasów, to była taka dekada, że wygrywali bardzo dużo spotkań i bardzo dużo medali. Byli niedoścignionym wzorem. I pytam go "jak wy to robicie, czy jesteście sportem narodowym w Brazylii?". A on mówi "Krzysztof, oczywiście, że jesteśmy sportem narodowym w Brazylii. Siatkówka jest sportem narodowym, ale piłka nożna to religia" - wspomina Krzysztof Ignaczak.

Ignaczak: Siatkarzom łatwiej stworzyć drużynę

Dlaczego po grze piłkarzy reprezentacji Polski nie widać, by tworzyli zgraną drużynę, a siatkarze sprawiają wrażenie skonsolidowanego teamu? - dopytywał Piotr Salak.

Myślę, że to wynika też z sytemu rozgrywek. Nasi zawodnicy (siatkarze) mają okres prób, czyli bycia ze sobą około 3-4 tygodni do tego żeby przygotować się do rozgrywek w kadrze. Trener ma możliwość skorzystania z nich, układania pewnych rozwiązań, których piłkarze nie mają - tłumaczył Ignaczak.

Nazywamy szumnie selekcjonerem człowieka, który wybiera po prostu zawodników, którzy przyjeżdżają i muszą grać. Może tu jest pies pogrzebany. Oni (piłkarze) nie znają się na dobrą sprawę, poznają się z tych trzech dni w reprezentacji, a my mamy ten okres naprawdę dużo dłuższy żeby przećwiczyć pewnego rodzaju zagrywki - dodaje.

Z drugiej strony, w tak dużej grupie rywalizujących ze sobą sportowców musi dochodzić do niesnasek. Polscy siatkarze wydają się jednak być bardzo zjednoczeni.

Wiadomo, że jest tam 24 facetów - do selekcji jest 36, a później wyselekcjonowana jest 24-ka, później trener selekcjonuje jeszcze bardziej, do czternastu zawodników. Tam jest mnóstwo różnych charakterów. Trzeba znaleźć złoty środek. Wszyscy wiedzą po co tam są. Mają jasno określony cel. Tym celem są igrzyska olimpijskie w Paryżu i oni zrobią wszystko żeby wygrać po drodze to, co jest do wygrania. Dzisiaj docelową imprezą są Mistrzostwa Europy i za chwilę turniej kwalifikacyjny igrzysk olimpijskich. Do igrzysk - można powiedzieć - już jesteśmy zakwalifikowani, bo w rankingu jesteśmy numerem jeden - wyjaśnia Krzysztof Ignaczak, dodając, że tylko kataklizm mógłby zabrać nam awans na olimpiadę.

Poza tym - tłumaczy libero polskiej złotej reprezentacji - wszyscy siatkarze przyjeżdżający na zgrupowania reprezentacji, mają jasno określony cel:

Oni wiedzą, co poświęcają. Bycie sportowcem, to to jest dużo poświęceń i wyrzeczeń. I oni (siatkarze) wiedza po co się poświęcają i dają z siebie wszystko - mówił.

Dzisiejsza reprezentacja, jest mocniejsza od tej z 2009 roku

"Igła" nie ma wątpliwości - dzisiejsza reprezentacja to znacznie silniejsza drużyna niż ta, która sięgnęła po złoto Mistrzostw Europy w 2009 roku.

My byliśmy zupełnie inną drużyną. Wtedy przechodziliśmy metamorfozę. Zabrakło Winiarskiego, zabrakło jeszcze kilku znakomitych graczy, Wlazłego. Pojechaliśmy z Bąkiewiczem, z młodym Kurkiem i Gruszką na ataku i okazało się, że jesteśmy czarnym koniem i potrafiliśmy wygrać mistrzostwo Europy. Dzisiaj nasza drużyna gra jako faworyt. Wszyscy się nas obawiają i mają wielki respekt przed tym, jak grają Polacy - chwali naszych zawodników gość radia RMF FM.

Ignaczak: Nikola Grbić to lider, ale też ojciec dla naszych kadrowiczów

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Piotr Salak pytał m.in. o rolę trenera reprezentacji, Serba Nikoli Grbicia. 

Nikola Grbić ma taki potencjał, charakter i taką charyzmę, która ewidentnie pokazuje, że jest liderem, ma posłuch, ma jasno wytyczony cel i do tego celu będzie dążył. A jak dążysz do celu, i pokazujesz światełko w tunelu, to wszyscy za tobą idą - podkreślał b. reprezentant Polski.

W jego odczuciu, Grbić jest jak ojciec dla naszych kadrowiczów. Ignaczak wspominał przy tym, że miał okazję pracować m.in. z Argentyńczykami: Raulem Lozano (prowadził reprezentację Polski w latach 2005-2008) i Danielem Castellanim (2009-2010) oraz Francuzem Stephanem Antigą (2014-2016).

Lozano był despotą, nazywaliśmy go '"Małym Napoleonem", który nie dał sobie nic przegadać. Trener Castellani, który również z nami osiągał sukcesy, budując drużynę na mistrza Europy, był człowiekiem, który wprowadzał więcej psychologii, partnerstwa i przyjaźni do drużyny. Trener Antiga to był kumpel z boiska, który dosłownie przedwczoraj zszedł z parkietu, a na drugi dzień został trenerem reprezentacji Polski, więc on też przyjął inną ścieżkę dogadywania się z nami - mówił Ignaczak.

Belg Vital Heynen (2019-2021) to z kolei - jak przypomniał gość dzisiejszej rozmowy - miał opinię "wariata, szaleńca". 

Nie miałem okazji z nim pracować, ale miałem okazję przeciwko niemu występować zarówno na parkiecie jako zawodnikowi, ale też jako trenerowi. Każdy z nich ma więc inny rys i charakterystyczne cechy, natomiast każdy z nich jest liderem - zaznaczył złoty medalista mistrzostw Europy i świata.

Śliwka następcą Kurka?

Gospodarz Popołudniowej rozmowy zapytał też o kontuzjowanego kapitana reprezentacji Bartosza Kurka. Krzysztof Ignaczak przyznał, że to strata dla drużyny, ale - jak podkreślił - najważniejsze jest zdrowie zawodnika.

Mamy na tyle uniwersalnych graczy, że jest na pewno ileś elementów zaskoczenia, które możemy zastosować podczas meczu z Włochami - dodał Ignaczak.

Chwalił przy tym postawę przyjmującego reprezentacji, Aleksandra Śliwki. Bartek, nawet jak go nie ma na parkiecie, to poza nim jest kapitanem (...) A Olek rzeczywiście ma taką nieformalną rolę kapitana, lidera na boisku i pomału ją przejmuje - wskazał były reprezentant Polski. Według niego, Śliwka to naturalny następca Kurka, gdyby ten zdecydował się zakończyć karierę w drużynie narodowej.

Na koniec rozmowy Piotr Salak zapytał o szanse kadry siatkarek, które w sobotę w Łodzi rozpoczynają kwalifikacje do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Paryżu. W ocenie Ignaczaka, pierwszy mecz ze Słowenią powinien być łatwy dla naszych reprezentantek. 

Mamy tak fajnie ułożoną grupę, że jest stopniowanie przeciwnika, na końcu zagramy z Niemkami, potem z Amerykankami i Włoszkami. (USA i Włochy) to zespoły, które z założenia, przez wszystkich ekspertów, są nominowane do tego, żeby wyjść z tego turnieju i zakwalifikować się do igrzysk olimpijskich, ale nie przekreślałbym naszych dziewczyn. One prezentowały się podczas Ligi Narodów, dobrze grały w czasie Mistrzostw Europy, gdzie przegrały z mistrzem i wicemistrzem - wskazał Ignaczak.

Opracowanie: