Ostatnie akcje zbierania pieniędzy to coś więcej niż tylko chęć wsparcia samego ECS czy celu charytatywnego. To też wyraz buntu, niezadowolenia. Mnożą się już żarty o tym, że skoro społeczeństwo ma za dużo pieniędzy, to czas podnosić podatki. Wydaje mi się jednak, że rządzącym coraz mniej jest do śmiechu. I słusznie.

31 godzin było potrzebnych, żeby użytkownicy mediów społecznościowych zebrali 3 miliony złotych dla Europejskiego Centrum Solidarności. Kolejnych kilkaset tysięcy złotych zbiera się już na subkoncie tej instytucji. Suma tych zbiórek przekracza już kwotę, o którą Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zmniejszyło planowaną na ten rok dotację dla ECS.

#WspieramECS to zbiórka znamienna, choć diametralnie różna od tej, która kilkanaście dni wcześniej przyciągała uwagę mediów. 16 milionów złotych zebrane do "ostatniej puszki" zabitego prezydenta Gdańska było rekordem w historii działalności Facebooka w regionie Europa/Afryka/Bliski Wschód. Przede wszystkim jednak pokazało nową siłę.

Myślę, że przedstawicielom partii rządzącej powinny dać do myślenia oba przypadki tych niezwykłych mobilizacji. Mogą znaczyć więcej niż nawet liczna manifestacja na ulicy. Podobnie spektakularnych zbiórek w przeszłości nie było. Mam na myśli przede wszystkim tempo, ale też zebrane kwoty. Na ECS to średnio 67 złotych od uczestnika zbiórki. Dla wielu osób to na pewno większe poświęcenie niż pójść na godzinę czy dwie postać na ulicy. A tu ludzie mogli z jednej strony i wyrazić niezadowolenie, i zarazem zrobić coś dobrego dla instytucji, która w ich opinii robi dobre rzeczy.

Z drugiej strony ryzykowne moim zdaniem jest myślenie, że ktokolwiek poradzi sobie bez rządowych pieniędzy. Owszem społeczeństwo może zebrać samodzielnie znaczne środki. Pokazała to choćby niejedna zbiórka na leczenie czy operacje ciężko chorej osoby. Dziś widać, że ciężar tego, na co ludzie są skłonni wpłacić pieniądze przesuwa się. I owszem można zebrać pieniądze na jeden, drugi cel, może nawet w kilku podobnych akcjach, ale na dłuższą metę tak się nie da. Za dużo celów, za dużo pieniędzy do wydania. Nie ma szans.  

Mimo wszystko, zastanawiam się, co myśli sobie w całej tej sytuacji minister Piotr Gliński. Może chyba już tylko wyjść z siebie i stanąć obok. Warto przypomnieć, że nie tak dawno wyszedł ze studia RMF FM. Przez Roberta Mazurka zapytany został właśnie o ECS i o powody zmniejszenia planowanej dotacji. Próbował tłumaczyć, że na to pytanie nie odpowie, bo ma ono związek ze śmiercią Pawła Adamowicza.

Jeśli więc decyzja sprzed kilku miesięcy ma związek z zabójstwem sprzed kilku tygodni, to - z całym szacunkiem - chyba czas zgłosić się w tej sprawie do prokuratury i wyjaśnić ten związek. Może to będą istotne dla śledczych informacje i pomogą w poprowadzeniu postępowania? W takiej sytuacji, to wcale się nie dziwię, że minister Piotr Gliński wyszedł ze studia. Oczywiście, że taką wiedzą w pierwszej kolejności powinni dostać śledczy, a nie opinia publiczna.

Jeśli jednak nie... to może czas powiedzieć społeczeństwu i ludziom z ECS "Przepraszam za zamieszanie"? Może czas wreszcie zacząć być poważnym? Jeden z pomorskich polityków PiS jeszcze wczoraj pisał: "Stop z dotacjami dla ECS". Nie sądzę, by taka droga mogła pomóc. Czy serio nikt w partii rządzącej nie dostrzega, że czas dzielenia - na dłuższą metę - się skończył? Owszem, może to dzielenie przyniesie jeszcze jakieś małe zyski polityczne dla samej partii. Może warto jednak próbować patrzeć także na kategorię strat? Nie w tylko w tej materii.

Widzę, że niektóre media związane z obozem rządzącym i niektórzy z ich pracowników już przyszykowali rządowi alibi. Forsują tezę o konieczności zmian w ECS, o konieczności przedstawiania polskiej wizji historii. Skąd to znamy? Kłania się Muzeum II Wojny Światowej. Nie będę kopał leżącego. Po prostu warto pójść i zwiedzić wystawę stałą w ECS. Polecam. Przy oryginalnej suwnicy Anny Walentynowicz można spędzić dużo czasu.

Zresztą sama propozycja Ministerstwa Kultury związaną z dotacją na 2019 była skandaliczna. To było coś na zasadzie "dotacja za stanowiska i wpływy". Trochę wstyd. To właśnie za pierwszych rządów PiS podpisana została obowiązująca umowa dotyczące Europejskiego Centrum Solidarności. To według niej zorganizowana jest instytucja. Czy prawdziwą intencją było stworzenie warunków do renegocjowania tej umowy? Może warto jednak odpowiedzieć dziennikarzom na pytania w tej sprawie. Panie Ministrze?

A wracając do samej zbiórki... znów społeczeństwo zmobilizowało się w pozytywnym celu. Takie przykłady wnoszą dobrą energię. Pokazują, że można robić razem coś konstruktywnego, co ma realny, dobry wpływ na rzeczywistość. Nie ma i nie będzie miała takiego wpływu nigdy akcja, która budowana jest na nienawiści, złości czy agresji. Nic dobrego, nigdy, nie wyniknie z ubliżania prosto w twarz nawet najbardziej nielubianemu dziennikarzowi czy prezenterce. Czy z podobnych "grupowych napadów" na nielubianego polityka. Nie wyniknie z atakowania czy hejtowania jakiejkolwiek strony sporu politycznego, dla samej zasady. W ogóle z hejtu. Nie wyniknie też z mało eleganckiej i mało sensownej krytyki dziennikarzy, którzy chcą zachowywać umiar i nie stawać się częściej plemiennej wojny. Bo, aby tę wojnę zakończyć, wystarczy powiedzieć sobie "nie prowadzę wojny". I trzymać się tego w praktyce. I nie wyniknie też nic dobrego ze stosowania jakichkolwiek haniebnych metod, "bo druga strona też tak robi". Cel nigdy nie może uświęcać środków. Myślę, że kto szybciej to zrozumie, ten będzie miał większą szansę na wprowadzenie zmian po swojemu.