Na pokładzie brytyjskiego chemikaliowca St. James Park, porwanego wczoraj w wybrzeży Somalii jest obywatel Polski - potwierdza MSZ. Somalijscy piraci jeszcze nie skontaktowali się z armatorem. Armator już wynajął specjalistyczną firmę, która ma prowadzić negocjacje z porywaczami.

Polak na chemikaliowcu pełni funkcję starszego mechanika. Załoga statku jest mieszana - wśród jej członków są też między innymi Rosjanie, Ukraińcy, Bułgarzy i Gruzini. Na razie nie wiadomo, czego w zamian za ich uwolnienie zażądają somalijscy piraci. Na razie polskie MSZ skupiło się na potwierdzeniu agencyjnych informacji o porwaniu. Jest też w stałym kontakcie z placówkami dyplomatycznymi w Londynie i Nairobi - ta ostatnia ambasada obsługuje też terytorium Somalii.

Grzegorz Jopkiewicz z resortu dyplomacji poinformował, że rodzina marynarza, pochodzącego z Pomorza została już poinformowana o porwaniu. Armator uspokaja natomiast, że na statku jest dużo żywności i wody. Do tego chemikaliowiec nie przewozi żadnych niebezpiecznych substancji, a jedynie półprodukty do produkcji tworzyw sztucznych. Brytyjczycy, czekając na kontakt z porywaczami wynajęli już specjalistyczną firmę, któa będzie negocjować z piratami, jeśli zaczną stawiać jakieś warunki. Przedstawiciel MSZ twierdzi, że na razie nie ma potrzeby podejmowania interwencji dyplomatycznej (politycznej) - w negocjacje nie będzie się więc angażować na razie żaden przedstawiciel resortu. "Całość rozmów o uwolnieniu statku i załogi będzie na razie prowadzona przez armatora i wynajętych przez nich ludzi" - dodał Grzegorz Jopkiewicz.