Aż 4,60 złotych kosztowało w nocy euro. Za dolara trzeba płacić 3,51 zł, a za franka szwajcarskiego 3,71 zł. Teraz waluty potaniały o kilka groszy, ale nastrojów na światowych giełdach nie poprawiają informacje m.in. z Niemiec.

Kanclerz Angela Merkel nie zgodziła się na zwiększenie unijnego funduszu antykryzysowego ESM. Merkel chce, żeby wszystkie pieniądze na walkę z zadłużeniem trafiały do Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Po drugie rząd w Atenach nie daje już rady reformować Grecji. Dalsze reformy stały się praktycznie niemożliwe. - Musimy utrzymać naszą gospodarkę przy życiu - głównie małe i średnie przedsiębiorstwa. Te które dają pracę i podtrzymują gospodarkę. Powiedziałem o tym kolegom z Brukseli - przyznał grecki minister finansów Evangelos Venizelos.

Nastroje pogorszyła dodatkowo agencja ratingowa Fitch, która poinformowała inwestorów o obniżce perspektywy ratingów wybranych krajów w regionie Europy Środkowej. Należą do nich Czechy, Bułgaria, Litwa i Łotwa.

Nasz region stał się jeszcze bardziej niepewny za sprawą Petra Neczasa, premiera Czech, który nie zgadza się na przekazanie pożyczki dla MFW na ratowanie strefy euro. Jest to jednak jego prywatny pogląd, a o ewentualnej decyzji i tak zadecyduje rząd, który czeka na stanowisko Narodowego Banku Czeskiego.