Naukowcy Massachusetts Institute of Technology skonstruowali układ elektroniczny, który może być zasilany energią elektryczną, zgromadzoną w... uchu środkowym. Ich odkrycie nie tylko potwierdza, że można wykorzystać tę energię bez szkody dla słuchu, ale może w przyszłości doprowadzić do stworzenia niezależnych od zewnętrznego zasilania aparatów diagnozujących lub wspomagających słuch, w tym implantów ślimakowych.

Grupa naukowców wykorzystała "naturalną baterię" w postaci wypełnionych płynem komór ślimaka w uchu środkowym. Komory te dzieli błona, która pod wpływem drgań błony bębenkowej rozdziela jony potasu i sodu. W ten sposób w ślimaku tworzy się różnica potencjałów, niezbędna do transmisji sygnałów nerwowych.

O istnieniu tej "baterii" nauka wie od 60 lat, do tej pory jednak uważano, że nie można wprowadzić tam elektrod bez ryzyka nieodwracalnego uszkodzenia słuchu. Praca naukowców z MIT sugeruje, że podłączenie się do niej jest nie tylko możliwe i bezpieczne, ale może nawet pozwolić na lepszą diagnostykę zmian naturalnie prowadzących do kłopotów ze słuchem. 

W trakcie eksperymentów wprowadzono elektrody do ślimaków świnek morskich i zaobserwowano, że można w ten sposób zasilać miniaturowy nadajnik radiowy. Energia czerpana z "naturalnej baterii" była gromadzona w specjalnym kondensatorze i co 40 sekund do 4 minut pozwalała na emisję sygnału. U zwierząt nie zauważono przy tym żadnym problemów ze słuchem.

Nadajnik radiowy był umieszczony poza organizmem zwierząt doświadczalnych, jest jednak na tyle mały, by zmieścić się do ucha środkowego człowieka. Analiza częstotliwości emisji sygnału może w przyszłości pozwolić na monitorowanie istotnych dla słuchu procesów elektrochemicznych. Jeśli dalsze eksperymenty się powiodą, otworzy to drogę do budowy niezależnych od zewnętrznego zasilania implantów ślimakowych i aparatów słuchowych.