Tym razem, w półfinałach Ligi Mistrzów, wszyscy spodziewali się hiszpańskiej inkwizycji. A zamiast niej mamy ogólnoświatową dyskusję, kto ładniej nie strzelił karnego - Messi czy Ronaldo? Tymczasem po Warszawie grasuje "Bestia", czyli Mike Tyson, który przyleciał z rodziną. Będzie reklamować napój energetyczny, ale w planach ma również wizytę w Krakowie. By nieco zgłębić wiedzę o tym mieście, ambitny bokser zagadnął dziennikarzy, czy przed Chrystusem rządzili tu Rzymianie. Można się zadumać nad pytaniem mistrza, ale lepiej sprawdźmy kto rządzi... w dzisiejszym zestawieniu!

Trzecie miejsce należy do Tomasza Golloba. Były mistrz świata zaliczył fatalny występ w ostatnim meczu ligowym, zdobywając jedynie 3 punkty. Jak się okazało, przyczyna niepowodzenia leżała nie tyle w wadliwym sprzęcie czy zbyt szybkich rywalach, co … w trawie. Nie, to nie to, o czym myślicie. Słynnego żużlowca trapi uczulenie na pyłki. Miejmy nadzieję, że owa przypadłość nie przeszkodzi mu jednak w walce o mistrzostwo Ekstraligi. A kibice Stali Gorzów nie dostaną uczulenia na Golloba, którego w ostatnim meczu bezlitośnie wygwizdali. Bo inaczej zrobi się niezła kicha.

Zaszczytne drugie miejsce zajmuje Maciej Dowbor, były dziennikarz (tak!) sportowy. Satyryk Szymon Majewski podstawił mu aktorkę ucharakteryzowaną na Agnieszkę Radwańską. Dowbor zupełnie nie poznał się na żarcie, tj. na "pseudo-Radwańskiej" i przeprowadził z nią rozmowę na wizji. Po fakcie przyznał, że ta Radwańska była taka jakby dojrzalsza, pulchniejsza, wyższa, weselsza, śmielsza itd. niż mu się wcześniej wydawało, ale nie wzbudziło to w nim specjalnych podejrzeń. Co ciekawe, Dowbor stwierdził, że jest "wielkim fanem" "Isi". Chyba jednak nie aż tak wielkim, skoro przerosło go odróżnienie "fałszywej" Radwańskiej od prawdziwej. A sądząc choćby po torebce aktorki, to była dość marna podróbka.

Na pierwszym miejscu ląduje Fernando Torres! "Jaka jest różnica między Torresem, a monetą jednopensową? Moneta ma przynajmniej jakąś wartość" - ten internetowy żart jest już nieaktualny. Bowiem napastnik Chelsea po długich miesiącach posuchy wreszcie wbił piłkę do siatki - przypieczętowując awans swojej drużyny do finału LM. Do tej pory w Londynie zupełnie mu się nie wiodło. Z różnych powodów. Przede wszystkim we wbiciu gola stale przeszkadzał mu bramkarz. Poza tym, jak twierdzi menedżer Chelsea, Torres był "zablokowany". Bynajmniej nie przez przeciwników. Zamiast się skupić na graniu, rozważał, ile jest wart (58 milionów euro!) i nie mógł wymyślić żadnego powodu, dlaczego aż tyle. Władze Chelsea też nie mogły. Dlatego sięgnęły po koronny argument. Podobno zagroziły Hiszpanowi, że jeśli wreszcie nie strzeli celnie, to jego kolejnym celem będzie… polska Ekstraklasa!