Menedżer siatkarski Jakub Michalak ocenił, że pandemia koronawirusa opóźniła działania na rynku transferowym. Inny przedstawiciel tej branży Jakub Malke przyznał zaś, że niektóre kluby skorzystały przy tej okazji na kłopotach finansowych innych.

Na pewno sytuacja wygląda inaczej niż zwykle. Zauważamy, że większość klubów zdaje sobie sprawę, iż w głowach wielu zawodników panuje teraz niepokój i w związku z tym niejednokrotnie czekają na jakieś duże nazwisko za mniejsze pieniądze. Na pewno pandemia opóźniła działania. W niektórych przypadkach rozmowy dopiero niedawno ruszyły, gdzie zwykle o tej porze byliśmy już tak naprawdę przy zamykaniu okienka transferowego - zwrócił uwagę Michalak, którego firma reprezentuje m.in. Bartosza Kurka, Mateusza Bieńka i Bartosza Bednorza.

Dbający o interesy np. Bartosza Kwolka i Marcina Komendy Malke przywołał przykład Trefla Gdańsk, który w pewnym momencie zawiesił wszystkie prowadzone już rozmowy.

Czekano z ich wznowieniem na potwierdzenie budżetu. To nie jest jednostkowy przypadek. Nikt nie chce, by po rozpoczęciu sezonu okazało się, że jednak nie ma pieniędzy na danego zawodnika - zaznaczył.

Według niego w tym roku rozmowy zaczęły się wyjątkowo wcześnie, jeszcze przed wpływem koronawirusa na rozgrywki. Wówczas już nieraz ustalono szczegóły, choć większość z transferów ogłaszana jest dopiero od kilku tygodni.

W Polsce pojawią się ciekawi zawodnicy z Brazylii?

Wśród lig, które najbardziej ucierpiały z powodu pandemii, wymienił m.in. brazylijską, niemiecką i niektóre kluby z Włoch.

Ze znanych drużyn dotyczy to m.in. Modeny, która miała duże wpływy z biletów. Praktycznie na każdym meczu na trybunach był komplet, więc teraz mają tam kłopoty. Ale to nie tak, że cały siatkarski świat odczuł finansowo skutki koronawirusa. W Korei Płd. kontrakty pozostały na tym samym poziomie. W Polsce jest różnie - kluby mają mniejsze i większe kłopoty, a niektóre w ogóle - zauważył Malke.

Michalak przypomniał, że w Italii w niektórych klubach nie dokończono jeszcze negocjacji związanych z przedwczesnym zakończeniem poprzedniego sezonu.

W czołowych i bogatych drużynach, takich jak Modena czy Lube, z wszystkimi gwiazdami odbywały się też rozmowy o przyszłym sezonie na zasadzie - musimy obciąć kontrakt lub masz wolną rękę, by szukać innego pracodawcy. To więc decyzja zawodników, czy wolą za mniejsze niż dotychczas pieniądze grać w tej lidze, czy też ewentualnie szukać szczęścia w innej - zastrzegł.

Jego zdaniem można się spodziewać więcej transferów dobrych siatkarzy, którzy dotychczas występowali w mających obecnie kłopoty finansowe klubach z Ameryki Południowej. Przykładowo Brazylijczyk Flavio Gualberto przeszedł do Aluronu Virtu CMC Zawiercie.

W Brazylii i Argentynie gra też wielu Kubańczyków, którzy teraz szukają zatrudnienia poza tym kontynentem i tu może się pojawić jakiś ciekawy ruch - ocenił menedżer Kurka.

Kierunek Azja

W związku z pandemią coraz większa liczba graczy zaczęła uważniej przyglądać się ligom azjatyckim, które gwarantują wysokie zarobki. Nie słyną jednak z wysokiego poziomu.

Często bywam w Japonii i bardzo sobie cenię tamtejsze rozgrywki. Czołowe cztery, pięć ekip prezentuje bardzo dobrą siatkówkę. Zatrudniani są tam zagraniczni trenerzy. Co innego Chiny czy Korea Płd. Rzadko się tam ściąga szkoleniowców-obcokrajowców. Zagraniczni zawodnicy dostają 60-80 piłek na mecz - relacjonował Michalak.

Zarówno on, jak i Malke zwrócili uwagę, że do PlusLigi wrócili teraz dwaj czołowi reprezentanci Polski - Fabian Drzyzga i Bieniek.

Z rosyjskimi, japońskimi i czołowymi włoskimi klubami pod względem finansowym nie możemy się za bardzo ścigać. Ale gra u nas wielu mistrzów świata, nawet dwukrotnych. Tym ta liga różni się od innych - bazuje na bardzo dobrych zawodnikach krajowych. To bardzo dobrze, tak powinno być - zaznaczył drugi z agentów.

Jego zdaniem budżety klubów ogółem się zmniejszyły, ale w przypadku siatkówki straty związane z niedokończeniem sezonu i brakiem kibiców na trybunach w ostatnich miesiącach nie są tak odczuwalne jak np. w piłce nożnej.

W siatkówce nie krążą setki milionów euro. W związku z prawami telewizyjnymi kluby więc nie straciły dziesiątek milionów euro. Budżetowanie pochodzi z innych źródeł - wskazał.

Najlepsi siatkarze bez strat

Według Malke najlepsi siatkarze zawsze będą zarabiać najwięcej i zawsze się znajdzie klub, który takie pieniądze wyłoży.

Ci, którzy obecnie te pieniądze mają, wykorzystają tę sytuację, a inni muszą kombinować. Kłopoty jednych są korzyścią drugich - skwitował.

Michalak jednak sądzi, że zauważalne jest obniżenie kontraktów u wszystkich zawodników. Jako przykład podał Ivana Zaytseva, który zawsze był najbardziej smakowitym kąskiem dla kilku najbogatszych klubów w Italii.

Teraz, nawet będąc Włochem i reprezentantem kraju, nie jest w stanie dyktować warunków. Żaden z klubów Serie A nie jest bowiem w stanie zapewnić budżetu, który tego zawodnika interesuje. Nastąpiła więc obniżka wartości umów. Trudno mi dokładnie oszacować o ile, ale myślę, że o ok. 30-40 procent - ocenił.

Malke nie zauważył, by kluby proponowały renegocjacje umów podpisanych już wcześniej, a obowiązujących na kolejny sezon. Zaznaczył jednak, że w wielu z nich do niedawna omawiano jeszcze kwestię kontraktów za rozgrywki 2019/20.

GKS Katowice pokazał, jak nie robi się interesów

Michalak oszacował, że w ok. 95 procentach takie kontrakty klientów jego firmy pozostały na dotychczasowych warunkach.

W kilku przypadkach w odpowiednim czasie - czyli w marcu - z klubami, które nie były w stanie zagwarantować realizacji warunków finansowych, doszliśmy do porozumienia i wypożyczono zawodnika do zespołu, który będzie w stanie to zapewnić. Zdarzają się też jednak negatywne przykłady, gdy przy braku akceptacji dla obniżki próbuje się siłowo załatwić sprawę i rozstać z zawodnikiem. Wtedy w grę wchodzą już wszelkie dostępne procedury prawne - tłumaczył.

W polskich mediach głośno było o kłopotach kilku zawodników GKS Katowice na tym tle.

NIE PRZEGAP: Timo Werner zamieni RB Lipsk na Chelsea Londyn

Poza tym jednym znanym przypadkiem, gdzie wyczerpałem metody polubownego załatwienia sprawy, mam budujące doświadczenia z okresu pandemii. Najbardziej dojrzałe kluby już w marcu przeanalizowały swój potencjalny budżet na nowy sezon i szybko zgłaszały problemy, więc było dużo czasu, by odpowiednio reagować. Gdyby ktoś to zrobił obecnie, to praktycznie skazałby zawodnika na bezrobocie. Miałem kilka takich przypadków, gdy zarząd klubu zadziałał na bardzo wysokim poziomie i przedstawiając projekt oszczędnościowy np. zaproponowano przełożenie podpisania kontraktu o rok - wspominał Michalak.

Epidemia wymówką dla klubów

Według niego pandemia dla wielu klubów jest źródłem problemów, ale dla innych może stanowić wymówkę.

Jeden z czterech największych klubów we Włoszech za głównego sponsora ma firmę produkującą odzież ochronną. Wszyscy trochę uśmiechają się pod nosem, mówiąc, że nie wierzą, iż w ostatnich miesiącach wpływy tej firmie zmalały, a raczej było odwrotnie. A jednak w klubie nastąpiła renegocjacja umów - przekazał.

Jego zdaniem opcja odejścia gwiazd z zespołu, który odczuł skutki pandemii, zależy w dużym stopniu od klubu i przedstawionych przez niego gwarancji kontraktu.

Leal, Juantorena i Simon zgodzili się w Lube na redukcję zarodków o 30 procent. Nie znam szczegółów tych negocjacji, ale podejrzewam, że klub zapewnił pewne zadośćuczynienie w przyszłości. W przypadku Bieńka zaproponowano wypożyczenie. My już wcześniej zgłaszaliśmy chęć gry Mateusza w najbliższym sezonie w jednym z topowych klubów w Europie, by nie musiał rywalizować o miejsce z Simonem. Znaleźliśmy perfekcyjne rozwiązanie, bo przyszłoroczny kontrakt Polaka nie obciąża budżetu Lube, a on poszedł w odpowiednie miejsce na sezon, który ma go przygotować do igrzysk w Tokio - zapewnił.

Malke uważa, że dostosowanie się do nowej sytuacji finansowej wymaga nieraz zmiany sposobu konstruowania drużyny. Jego zdaniem doszło do tego w przypadku Vervy Warszawa Orlen Paliwa.

Klub miał inne plany, ale z powodu pandemii musiał je zweryfikować i wziąć pod uwagę nowe możliwości finansowe - zaznaczył.

Michalak z kolei ocenia, że niektóre polskie zespoły podchodzą do nowych realiów w inny sposób.

Są kluby, które mają już podpisane umowy z ośmioma czy dziewięcioma zawodnikami i próbują renegocjować te kontrakty, a nie racjonalizować koszty zatrudnienia pozostałych siatkarzy. Może w Brazylii jest inaczej. U nas, w mojej ocenie, jest szukanie oszczędności w już podpisanych kontraktach, by podpisać nowe - zaznaczył.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Krzysztof Cegielski: Problemem będzie ograniczona liczba mechaników w parku maszyn