Polski finał siatkarskiej Ligi Mistrzów nie rozczarował. Na przeciwko siebie stanęli mistrz Polski Jastrzębski Węgiel i obrońca Pucharu Europy ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Po fenomenalnym meczu zakończonym tie-breakiem zwyciężyła ZAKSA. Chociaż polska siatkówka od lat przeżywa złoty wiek, występ dwóch krajowych drużyn w turyńskim finale najważniejszych rozgrywek klubowych jest wydarzeniem bez precedensu.

Jak można było się spodziewać, spotkanie stało na najwyższym poziomie. W pierwszym secie byliśmy świadkami walki punkt za punkt. To Jastrzębski wypracował jednak przewagę w końcówce. Przy stanie 21:24 ZAKSA obroniła jednak trzy piłki setowe i od tego momentu trwał zażarty pojedynek. Przy stanie 26:26 fantastycznym asem serwisowym popisał się Rafał Szymura i i Jastrzębski Węgiel ponownie wyszedł na prowadzenie. O czas poprosił trener mistrzów Polski. To jednak na nic. Autowy atak Bednorza zakończył seta, chociaż siatkarze ZAKSY próbowali jeszcze ratować sytuację challengem. Pierwsza partia zakończyła się zwycięstwem drużyny z Jastrzębia-Zdroju 28:26.

Drugi set rozpoczął się od mocnego uderzenia siatkarzy Jastrzębskiego Węgla. W pewnym momencie osiągnęli nawet czteropunktową przewagę nad rywalami. ZAKSA nie dawała jednak za wygraną. Systematycznie odrabiała straty, by wyjść wreszcie na prowadzenie 15:14. Przewagi gracze z Kędzierzyna-Koźla już nie oddali i pewnie wygrali drugą partię do 22 doprowadzając tym samym do remisu w meczu.

W trzecim secie stało się coś niezwykłego. Do stanu 7:7 partia była zacięta. Potem siatkarze ZAKSY włączyli wyższy bieg. Kolejne punkty z akcji przeplatali asami serwisowymi, a rywale stanowili jedynie tło dla tego pokazu siły. Nokaut - tylko w ten sposób można określić przebieg trzeciej partii. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zmiażdżyła Jastrzębski Węgiel do 14.

Jastrzębianie otrząsnęli się w czwartej partii i wrócili do solidnej siatkówki godnej finału Ligi Mistrzów. Solidność to jednak za mało na tak dysponowanych rywali. Siatkarze ZAKSY utrzymywali kontakt z przeciwnikami. W kluczowym momencie obrońcy trofeum byli w stanie pokazać swoją dominację. Końcówka czwartego seta to rozpaczliwe próby Jastrzębian na utrzymanie się w meczu. Prawie udane, bo mistrzowie Polski mieli nawet piłkę setową. Siatkarze z Kędzierzyna-Koźla potrafili skutecznie się obronić. W tym momencie wszystko zależało od nich i od trzech piłek meczowych, którymi mogli zakończyć spotkanie. To jednak na nic. Jastrzębski po heroicznej walce doprowadził do remisu, a potem wygrał seta, gdy Tomasz Fornal przepchnął piłkę na siatce. Dreszczowiec w 4 secie skończył się wynikiem 30:28 dla drużyny z Jastrzębia Zdroju i stało się jasne, że czeka nas tie-break.

Tie-break to cios za cios i lekko zarysowująca się przewaga obrońców tytułu. Na boisku widać było jednak ogromne zmęczenie zawodników i pojawiały się coraz prostsze błędy. Jastrzębski Węgiel miał już trzy punkty straty, ale zdołał doprowadzić do remisu 9:9. Obrońcy trofeum znowu zdołali jednak odskoczyć na dwa punkty i prowadzili już 12:10. Przy stanie 13:12 niesamowitym blokiem popisali się siatkarze ZAKSY. Wtedy o czas poprosił trener przeciwników. To na nic. ZAKSA skończyła ten mecz i zdobyła tytuł po morderczej walce (26:28, 25:22, 25:14, 28:30, 15:12).

To trzeci z rzędu triumf ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w siatkarskiej Lidze Mistrzów.