RMF Aleksandra Bajka: Czy czytał pan komentarze dzisiejszych gazet?

Zbigniew Boniek: Przeglądałem w Internecie

RMF: I co pan o nich sądzi?

Zbigniew Boniek: Pozostawiam bez odpowiedzi. Wnioski każdy wyciągnie sobie sam.

RMF: Czy rzeczywiście uważa pan, że winni pana odejścia są dziennikarze?

Zbigniew Boniek: Nie, absolutnie. Do krytyki, analizy dziennikarskiej jestem przyzwyczajony, ale muszę powiedzieć, że krytyki merytorycznej było bardzo mało, a wręcz wcale. Więcej było komentarzy takich, żeby komuś dokuczyć. To nie był żaden argument w decyzji, którą podjąłem – i to mnie najbardziej boli. Skoro podjąłem taką decyzję o rezygnacji z funkcji selekcjonera reprezentacji polski, to naprawę musiały być poważne powody, problemy, które mnie do tego skłoniły. Natomiast nie wszystkim człowiek musi się z opinią publiczną dzielić, nie o wszystkim mówić. Natomiast to, co starałem się podkreślić, to mówiłem: porażka, czy jedna krytyka, czy nawet fala krytyki na pewno nie miały decydującego wpływu. Były inne powody, ale je chcę zostawić dla siebie.

RMF: Ale właśnie dlatego, że pan się nie dzieli, dziennikarze gubią się w domysłach, co mogło być powodem. Czy była to krytyka mediów?

Zbigniew Boniek: Nie, ale krytyka mediów bolała mnie osobiście od 3-4 lat. Bo gdy byłem w Polskim Związku Piłki Nożnej, krytyka była bardziej złośliwa niż merytoryczna. Posądzanie mnie o jakieś przekręty, o przynależność do mafijnych ugrupowań, wykorzystywania PZPN do swoich prywatnych interesów. To jest rzecz niepoparta żadną argumentacją. Ale to nie było powodem, że zrezygnowałem z funkcji trenera drużyny narodowej.

RMF: Jest pan znany jako twardziel, który nigdy się nie poddaje. Wszyscy się zastanawiają, dlaczego właśnie teraz?

Zbigniew Boniek: Dlatego zrezygnowałem, bo jestem człowiekiem twardym. Muszę teraz czas poświęcić czemuś innemu. Mam nadzieję, że skończy się to po mojej myśli.

RMF: Proszę powiedzieć, czy do tej decyzji przyczyniła się krytyka ze strony działaczy sportowych? Jana Tomaszewskiego?

Zbigniew Boniek: Tomaszewski nie jest działaczem sportowym. To, co mówi Janek, już dawno przestało mnie interesować. Dziwne by było, gdyby jego argumentacja, jego krytyka miały jakikolwiek wpływ na moją decyzję, zachowanie, postępowanie.

RMF: A na przykład krytyka ze strony piłkarzy, Tomasza Hajto?

Zbigniew Boniek: Muszę powiedzieć, że nie przypominam sobie... Uważam, że było to dopisanie do wywiadu z nim 2-3 zdań. A jeżeli miał zastrzeżenia, to uważam, że były to zastrzeżenia niewłaściwe. W tej kadrze nigdy nie było bałaganu. Wszystko było poukładane, od A-Z przygotowane. Ale tak szczerze powiedziawszy, nie jestem pewien, czy te słowa były przez Hajtę wypowiedziane. Bardziej uważam, że Hajto chciał już z reprezentacji zrezygnować, miał do tego prawo. Każdy rezygnuje w sposób, w jaki chce, a że Tomek wybrał kwestię drobnej polemiki, to jest jego sprawa. Nie chcę tego faktu komentować teraz, zwłaszcza że nie jestem już selekcjonerem kadry narodowej.

RMF: Czy z perspektywy czasu uważa pan, że decyzja o przyjęciu w lipcu stanowiska trenera była dobra?

Zbigniew Boniek: Zrobiłem to, bo byłem przekonany, że będę w stanie temu podołać. Jest mi przykro, że musiałem zrezygnować po 5 meczach, kiedy jest jeszcze coś do ugrania, kiedy można coś z tej drużyny wycisnąć, aczkolwiek nie będzie to łatwe dla mojego następcy.

RMF: A kogo pan widzi jako swojego następcę?

Zbigniew Boniek: Totolotek trenerski bardzo się teraz rozwinie. Będą kandydaci kibiców, mediów. Ja mam nadzieję, że zostanie wybrany taki człowiek, który w tym momencie najbardziej może pomóc polskiej reprezentacji i dobrze ją poprowadzi. Ja myślę, że mój asystent Stefan Majewski, którego bardzo wysoko cenię, ma kwalifikacje, umiejętności. Uważam, że mu nic nie brakuje, żeby zostać selekcjonerem. Ale nie jest to moja decyzja a prezesa PZPN

RMF: To jest kandydat Zbigniewa Bońka?

Zbigniew Boniek: Uważam, że byłoby to naturalne przedłużenie tego, co do tej pory było robione. Nie byłoby też żadnej innej argumentacji. Każdy następny trener mógłby powiedzieć, że było zbyt mało czasu, że musi wszystko pozmieniać, bo tu nic nie pasuje. Może być Engel, może być Wójcik, Piechniczek, Stachurski, Kasperczak... kandydatów jest wielu. Ale największym problemem nie jest selekcjoner. Bo gdyby to od niego wszystko zależało, to proponowałbym, byśmy wzięli selekcjonera z zagranicy, z jakimś wielkim nazwiskiem. Płacilibyśmy mu dwa razy więcej niż polskiemu, ale i tak by się opłaciło, bo zagwarantowałby sukcesy. Trener jest tylko po to, by piłkarzom pomóc. Tym bardziej, że w reprezentacji nie można mówić o trenerze a o selekcjonerze. Selekcjoner wybiera piłkarzy, nie trenuje ich, bo na to nie ma czasu. Wybiera ich do pewnej koncepcji. Trenują ich trenerzy klubowi. Musi więc to być ktoś urodzony pod dobrą, szczęśliwą gwiazdą. Bo nam, żeby wygrać, potrzeba przebudować drużynę, postawić na młodzież. Nam teraz trzeba dużo szczęścia.

RMF: A czy uważa pan, że w Polsce są dobrzy piłkarze?

Zbigniew Boniek: Powiedziałbym inaczej. Uważam, że w Polsce są piłkarze, którzy trenują, którzy są ambitni. Ale trzeba im uzdrowić struktury. Muszą być lepsze kluby. Ta machina piłkarska musi mieć jakąś politykę, musi wiedzieć, gdzie iść. Nie może być kłótni każdego z każdym. To do niczego nie doprowadzi. Na to pytanie odpowiem inaczej. Jest teraz 2. tura Champion League, w której gra kilkuset piłkarzy, ale tam Polaków nie ma. Są Łotysze, Albańczycy, Węgrzy... W Polsce są na pewno tacy, którzy chcieliby dobrze grać, ale to nie jest takie proste?

RMF: Czyli to nie wina trenera, a piłkarzy.

Zbigniew Boniek: Nie, może się źle wyraziłem. Gdyby wszystko zależało od trenera, gdyby wynik meczu zależał tylko od niego, nie trzeba by było szkolić piłkarzy na świecie, wydawać tylu pieniędzy. Na pewno trener jest ważny, ale nie najważniejszy. W samym spektaklu nie bierze udziału. Głównymi wykonawcami są piłkarze. To od nich wiele zależy. Ale nie chciałbym się tu źle wyrażać o polskich piłkarzach. Układy, jakie maiłem z kadrą, były bardzo poprawne.

RMF: Ale układy to jedno, a umiejętności to drugie. Czy uważa pan, że z tymi piłkarzami można wygrywać?

Zbigniew Boniek: Zwycięstwo, wygrana to wypadkowa wielu składowych, m.in.: stan klubów, baza, umiejętności, szkolenia trenerskie. Działacze, prezesi, dziennikarze, kibice – wszyscy razem stanowią cały ten świat piłkarski. Ale na dzień dzisiejszy na pewno nie mamy takich umiejętności, które by nas predysponowały, do tego by wygrywać mistrzostwa świata czy Europy. Było wiele radości, gdy pojechaliśmy na mistrzostwa świata, ale potem był zimny prysznic, bo okazało się, że nie jesteśmy w stanie nic na nich ugrać. Na pewno jest jakiś dystans. Ale sport jest taki, że są porażki, które trzeba pokonywać. A sukcesu nie jest w stanie nikt zapewnić.

RMF: Co dalej będzie robił Zbigniew Boniek?

Zbigniew Boniek: Mam teraz sporo spraw, które muszę rozwiązać. Zobaczymy za 2-3 miesiące, jak się to wszystko poukłada. O moją przyszłość jestem spokojny. Ale czy jest w niej miejsce związane z polską piłką nożną? Zobaczymy...

Foto: Aleksandra Bajka, RMF Rzym

17:20