Kibice Dnipro Dniepropietrowsk i Sevilli przyjeżdżają do Warszawy przed jutrzejszym finałem Ligi Europy. ​Na razie pogoda nie zachęca ich do zaznaczenia w wyraźny sposób swojej obecności w Warszawie. Dzień przed decydującym meczem fani spacerowali tylko w małych grupach ulicami stolicy. Na Stadionie Narodowym odbyły się za to pierwsze treningi piłkarzy, którzy zagrają w środowym spotkaniu.

We wtorkowe popołudnie w Warszawie padał deszcz, a temperatura nie była najwyższa, szczególnie z punktu widzenia Hiszpanów. Nawet strefa dla kibiców, która powstała na Placu Zamkowym, nie cieszyła się tak dużą popularnością, jak można by się spodziewać.

Największe zainteresowanie wzbudzał dziecięcy turniej piłki nożnej, który potrwa do środowego popołudnia. Młodzi zawodnicy walczą o bilety na finał LE, który rozpocznie się o godzinie 20.45 na Stadionie Narodowym. Boisko, na którym rozgrywane były kolejne spotkania, obstąpiło kilkadziesiąt osób. Jednak pomimo nawoływań spikera, dopingu zabrakło.

Nieopodal rozłożono namiot, a w nim postawiono za gablotą trofeum, o które rywalizować będą drużyny Dnipro i Sevilli. Kibice mogli robić sobie przy nim zdjęcia, ale na tę atrakcję też nie było zbyt wielu chętnych. W kolejce trzeba było czekać najwyżej kilka minut.

Tylko u nielicznych widoczne były koszulki i szaliki finalistów - większość zapewne przykryta była kurtkami chroniącymi przed deszczem. Niektórzy, jak ukraiński dziennikarz Władisław i jego kolega, spacerowali z żółto-niebieską flagą narodową.

Cały kraj naprawdę żyje tym meczem, chyba jeszcze bardziej niż sześć lat temu, gdy Szachtar Donieck grał w finale Pucharu UEFA z Werderem Brema. Ja sam jestem fanem Dynama Kijów, a nie Dnipro, ale podobnie jak większość innych chciałbym, żeby triumfował klub z mojej ojczyzny - podkreślił Władisław.

Kto jest faworytem?

Jego zdaniem faworytem jest zespół z Hiszpanii. Nie wierzę, że możemy wygrać w regulaminowym czasie. Dlatego mam nadzieję, że będzie remis, a w rzutach karnych bohaterem zostanie bramkarz Denis Bojko - przyznał Ukrainiec.

W okolicach Starego Miasta dało się też zauważyć fanów... Napoli. Włoska drużyna odpadła w półfinale po przegranej właśnie z Dnipro.

Kupiliśmy bilety już wcześniej, przed tym dwumeczem, i stwierdziliśmy, że mimo porażki i tak przyjedziemy. Komu kibicujemy? Sam nie wiem... chyba Sevilli. To lepszy zespół i powinien wygrać, ale z drugiej strony Dnipro pokonało nas, więc i teraz może sprawić niespodziankę - mówił jeden z mieszkańców Neapolu.

Zawodnicy po amputacjach grali w stolicy

Pokazowy mecz rozegrała na Placu Zamkowym reprezentacja Polski w ampfutbolu (zawodnicy po amputacjach).

Ten mecz to efekt zapoczątkowanej w tym roku współpracy z UEFA, która aktywnie wspiera rozwój tej dyscypliny. Podobne spotkanie, w którym zmierzą się reprezentacje Hiszpanii i Rosji, odbędzie się 6 czerwca w Berlinie przed finałem Ligi Mistrzów - poinformował prezes Europejskiej Federacji Ampfutbolu EAFF Mateusz Widłak.

Warszawiacy, którzy liczyli na okrzyki, śpiewy i atmosferę przypominającą tę z mistrzostw Europy 2012 musieli być rozczarowani. Na ulicach słychać wprawdzie trochę więcej ukraińskiego i hiszpańskiego niż zwykle, ale kibice nie zbierają się w większe grupy. Zwiedzają miasto, przesiadują w kawiarniach i restauracjach, podobnie jak inni turyści odwiedzający stolicę. Być może większy entuzjazm zapanuje w środę, bezpośrednio przed meczem finałowym i tuż po nim.

(md)