Koszykarze Stanów Zjednoczonych i Litwy uzupełnili stawkę półfinalistów mistrzostw świata w Turcji. Amerykanie pokonali Rosję 89:79, a Litwini wygrali z Argentyną 104:85. Wcześniej do czołowej czwórki awansowały Serbia i Turcja.

Amerykanie wygrali dość pewnie, choć w pierwszej połowie na parkiecie dominowali koszykarze z Rosji. Trenowani przez Amerykanina Davida Blatta Rosjanie toczyli równą walkę tylko w pierwszej połowie. Zwłaszcza pierwsza kwarta była w ich wykonaniu bardzo dobra. W drugiej Amerykanie odskoczyli na pięć punktów, a w kolejnej prowadzili jeszcze wyżej. Spora w tym zasługa Kevina Duranta - nie tylko najbardziej znanego, ale też najlepszego zawodnika tego meczu. Zdobył on 33 punkty i trafił osiem z jedenastu rzutów za dwa punkty. Po trzech kwartach Amerykanie prowadzili piętnastoma punktami, w ostatniej części 14 punktów zdobył Andriej Woroncewicz, Rosjanie zmniejszyli straty, ale nie byli w stanie doprowadzić do remisu. Ostatecznie przegrali różnicą dziesięciu oczek.

Wieczorem na parkiet wyszły zespoły Litwy i Argentyny. Faworytem meczu byli Litwini, którzy na MŚ w Turcji spisują się rewelacyjnie. A przecież rok temu podczas Eurobasketu zespół Litwy wygrał tylko jedno spotkanie (przegrał między innymi z reprezentacją Polski). Tymczasem w Turcji Litwini nie przegrali jeszcze meczu. Początek ćwierćfinału to dominacja Argentyńczyków. Jednak z każdą minutą coraz lepiej grali Litwini, którzy zaimponowali bardzo agresywną obroną. Dzięku temu skutecznie wyeliminowali z gry lidera Argentyny Luisa Scolę, który w pierwszej połowie zdobył tylko siedem punktów. Do tego koszykarze Litwy dołożyli wspaniałą skuteczność w ataku i po trzech kwartach prowadzili różnicą 32 punktów. W ostatniej części trener Kestutis Kemzura dał szansę rezerwowym i tylko dzięki temu Argentyńczycy zmniejszyli stratę.