Na trasie siódmego etapu kolarskiego wyścigu Tour de France na zawodników czekają pierwsze poważne wzniesienia. Wielobarwny peleton jadący z Tournus do Station des Rousses zmierzy się z trzema premiami górskim drugiej kategorii.

Pierwszy tydzień wyścigu upłynął pod znakiem zwycięstw sprinterów, ale także wielu upadków na wyjątkowo nieprzyjemnych odcinkach dróg z kostką brukową. Z zawodów musiał się wycofać broniący barw Saxo Bank Luksemburczyk Frank Schleck, który złamał obojczyk.

Nadchodzące dni, z racji przejazdu przez Alpy, będą pierwszym poważnym sprawdzianem dla faworytów. Skończy się czajenie. Każdy musi pokazać jak silne ma nogi - ocenił dyrektor sportowy teamu RadioShack, w którym jeździ Lance Armstrong, Johan Bruyneel.

Sobotni etap będzie przedsmakiem tego co kolarzy czeka w niedzielę. Na 189 km. trasie z Station des Rousses do Morzine-Avoriaz znajdują się dwie premie górskie pierwszej kategorii, a metę usytuowano na wysokości 1796 m. n.p.m.

Jednak bardziej od stromych wzniesień zawodnicy boją się upałów, które nawiedziły Francję. Liczą, że wysoko w górach temperatura będzie niższa, ale na wszelki wypadek i tak specjalnie przygotowują się na upały.

Odpowiednia żywność i napoje, a przede wszystkim znacznie częstsze nawadnianie się. Wszyscy wiemy, że upał może odegrać olbrzymią rolę - powiedział Armstrong.

W klasyfikacji generalnej liderem jest Szwajcar Fabian Cancellara (Saxo Bank). Z grona faworytów do zwycięstwa w całym wyścigu najwyżej sklasyfikowany jest Cadel Evans (BMC). Australijczyk zajmuje trzecie miejsce i ma 39 s. straty. Luksemburczyk Andy Schleck (Saxo Bank) jest szósty (1.09 straty), Hiszpan Alberto Contador dziewiąty (1.40 straty), a Armstrong 18. (2.30 straty).

Jedyny Polak w stawce Sylwester Szmyd (Liquigas) zajmuje 149. miejsce (strata 20.10).