Historyczne osiągnięcie, "Inter - mur chwały", "Inter z żelaza"- tak pisze rozentuzjazmowana włoska prasa po wczorajszym meczu, dzięki któremu Inter awansował do finału rozgrywek Ligi Mistrzów. W rewanżowym spotkaniu FC Barcelona pokonała Inter Mediolan 1:0, ale pierwsze spotkanie przed tygodniem Inter wygrał 3:1 i to mediolański klub zagra w finale z Bayernem Monachium.

Wszystkie włoskie gazety są pełne wyrazów uznania i podziwu dla trenera Interu Jose Mourinho. Żartują, że od tego meczu barceloński stadion Camp Nou nazywać się będzie "Camp Mou" na cześć Portugalczyka, który tak właśnie jest we Włoszech nazywany.

Przypomina się, że klub z Mediolanu wszedł do finału po 38 latach, a za niebywały wyczyn uważa się to, że podopieczni Jose Mourinho nie dali się rozgromić przez Barcelonę, mimo że grali w dziesiątkę.

"La Gazzetta dello Sport" ogłasza: Vamos Inter. Jedziemy na finał w Madrycie z Bayernem po najsłodszej porażce w historii czarno-niebieskich.

Kpina dla Barcelony, sprawiedliwa nagroda dla heroicznych lwów Mourinho, zdolnych cierpieć z bestią w ręku przez ponad godzinę i ryczeć ze szczęścia na końcu - dodaje największy włoski dziennik sportowy.

W opinii gazety Inter zapewnił sobie kwalifikację dzięki "sile nadzwyczajnej obrony, dowodzonej przez Samuela", a także "zademonstrowaniu tego, jak ważne jest poświęcenie wszystkich, poczynając od napastników".

Nie można oczywiście zapomnieć o reżyserii Mourinho, nowego wielkiego stratega nowego wielkiego Interu - ocenia "La Gazzetta dello Sport". Zwraca ona uwagę na to, że Barcelona była bezsilna" wobec gości z Mediolanu. "Messi i Pedro wyprodukowali więcej dymu niż pieczeni- ocenia złośliwie dziennik. I stwierdza z niedowierzaniem: Inter naprawdę pojedzie do Madrytu. I to nie jest sen.

Piłkarze Mourinho absolutnie na to zasłużyli - stwierdza "La Repubblica" wyrażając ogromne uznanie dla obrony czarno- niebieskich.

Barcelona zasługuje na to, by oglądać finał w telewizji, bo nie potrafiła zademonstrować nic nowego, a właściwie pokazała wręcz te same braki (powolny rytm, trudność w uwolnieniu piłkarza w akcji, znikoma wola strzelania na bramkę), które wyszły na jaw na San Siro - pisze sprawozdawca rzymskiej gazety, przywołując pierwszy mecz Inter-Barcelona przed tygodniem, zakończony wynikiem 3:1.

Całkowicie nieprzydatne jest tworzenie klimatu napięcia, kiedy potem na boisku drużyna jest łagodna, wypompowana, flegmatyczna i miękka - zauważa komentator. I dodaje: Inter, przeciwnie, był zwarty, spięty, przytomny, zdeterminowany, momentami heroiczny.

"La Repubblica" drwi sobie z dawnego gracza Interu Zlatana Ibrahimovicia stwierdzając, że błędem trenera Barcelony było to, że nie zdjął z boiska tego piłkarza, który był "mobilny jak postument". Jednocześnie w relacji z Camp Nou przyznaje, że mecz nie był ładny, lecz przede wszystkim nudny.

Uścisk prezesów obu klubów na końcu to sportowy obraz, który należy zachować - podsumowuje.

Czołowy sprawozdawca "Corriere della Sera" także wyraża opinię, że mimo niebywałego sukcesu Interu, ze sportowego punktu widzenia mecz był "brzydki". Stwierdza, że Mourinho, opracowując strategię, wyszedł z założenia, że "Barcelona jest przewidywalna, jak wszyscy geniusze" i zbudował ją "na jej własnym pomniku".

Zdaniem komentatora mediolańskiej gazety nie ma wątpliwości, że w obu meczach Inter zasłużył na ten "nadzwyczajny awans". Wielką przyjemność sprawia to, że osiągnął to prostymi środkami, grą z innych epok, pełną sentymentów - czytamy w "Corriere della Sera". Dziennik dodaje: to był mecz w starym stylu i heroiczny, taki jaki powinien być.