Za nami trzy weekendy z Pucharem Świata w skokach narciarskich. Żaden nie okazał się w pełni obiektywny. W Wiśle, Kuusamo i Niżnym Tagile ogromne znaczenie miał wiejący wiatr i warunki atmosferyczne. Konkursy w Rosji pokazały dobitnie, że przeliczniki za wiatr – choć gwarantują ciągłość zawodów to nie zawsze dają rzetelne rezultaty.

Za nami trzy weekendy z Pucharem Świata w skokach narciarskich. Żaden nie okazał się w pełni obiektywny. W Wiśle, Kuusamo i Niżnym Tagile ogromne znaczenie miał wiejący wiatr i warunki atmosferyczne. Konkursy w Rosji pokazały dobitnie, że przeliczniki za wiatr – choć gwarantują ciągłość zawodów to nie zawsze dają rzetelne rezultaty.
Kamil Stoch na skoczni w Niżnym Tagile /Sergei Ilnitsky /PAP/EPA


Słabość przeliczników za wiatr i czujników umieszczonych w pobliżu skoczni najdobitniej pokazały konkursy w Niżnym Tagile. Widzieliśmy ogromne różnice w bonifikatach za wiatr, które nie zawsze odzwierciedlały warunki, w których rzeczywiście skakali poszczególni zawodnicy. Constantinowi Schmidowi odjęto w pierwszej serii aż 23 punkty za wiatr. Niemiec obronił się odległością, bo poleciał 131 metrów. Byli jednak także skoczkowie, którym odejmowano za korzystne warunki kilkanaście punktów, a oni lądowali bardzo szybko i nie mieli szans na wejście do serii finałowej. Innym przypadkiem jest Ryoyu Kobayashi, który jako jedyny w pierwszej serii skakał według pomiarów w niekorzystnych warunkach. Dostał w zamian ponad 7 dodatkowych punktów - takie wskazania pokazał średni pomiar wiatru, który niewiele miał wspólnego z realnymi warunkami podczas lotu Japończyka:

To nie tylko problem tego sezonu. Podobnie było na skoczni normalnej w Pjongczangu. Takie konkursy pokazują niedoskonałości tego systemu. Oczywiście, jak sezon trwa pięć miesięcy to system raz będzie po twojej stronie, a raz przeciwko tobie. Kobayashi dostał punkty, bo wiatr osłabł, kiedy już wylądował. Pomiar trwa 5 sekund po wylądowaniu zawodnika. Tak działają przeliczniki i wariują, gdy warunki tak często się zmieniają. Wszyscy mają świadomość, że Japończyk nie mógłby skoczyć tak daleko przy tak złym wietrze. To nigdy nie będzie miarodajne. Czujniki są rozstawione po bokach skoczni. To często kilkanaście metrów od toru lotu skoczka, który leci pośrodku zeskoku, a czujnik jest na bandzie. Same przeliczniki są bardzo skomplikowane. Oddajmy też, że w Niżnym Tagile wygrali mocni zawodnicy. Były niespodzianki, ale jednak Kraft był obiektywnie najlepszy. Nie były to sprawiedliwe warunki, ale nie całkowicie wypaczone - tłumaczy ekspert Eurosportu Jakub Kot.


Problemem, który nakłada się na kłopoty z warunkami wietrznymi, są prędkości najazdowe i długość rozbiegu. Sędziowie w tym sezonie jak na razie decydują się na krótkie rozbiegi, a to oznacza problemy przy tak niestabilnych warunkach jak te, które panowały w Niżnym Tagile. Jeśli powieje pod narty, odległości są dobre, ale jeśli skoczek nie dostanie wiatru pod narty, albo jeśli wiatr zmieni kierunek, to wyniki są bardzo słabe i bonusowe punkty za wiatr nie są w stanie zniwelować takich strat. Doskonale było to widać podczas niedzielnego konkursu w Niżnym Tagile. Zawodnicy na wyjściu z progu osiągali 85-86 kilometrów na godzinę. Skaczący w drugiej serii Richard Freitag przy wietrze w plecy - przy niskiej prędkości wylądował już na 81 metrze. Więcej nie był w stanie polecieć.


Na tę chwilę warunki strasznie mieszają. Gdybyśmy dali belkę wyżej, a ktoś dostanie wiatr pod narty, może polecieć daleko, a to grozi kontuzją. Wtedy będziemy krytykować sędziów. Damy belkę niżej, asekuracyjnie i wszyscy lądują na buli. Pytanie, czy chcemy taniec z belkami i częste zmiany. Będą głosy za i przeciw. Sędziowie są zawsze o krok za pogodą. W Niżnym Tagile jeden ze skoczków poleciał bardzo daleko. Sędziowie skrócili rozbieg a warunki się uspokoiły i kolejny zawodnik nie miał szans odlecieć. Warunki zmieniają się w tym sezonie bardzo szybko. Jury jest w trudniej sytuacji. Niestety - takie są skoki i niektórzy skoczkowie po prostu są skazani na porażkę skacząc w kiepskich warunkach. Takie są skoki narciarskie. Od tego nie uciekniemy. Oczywiście, rekompensaty za zmianę belki najazdowej działają bardzo dobrze, ale te za wiatr są obarczone błędem. Przy tak szybko zmieniających się warunkach matematyka nie jest w stanie spowodować, że skoczkowie będą rywalizować w porównywalnych warunkach - tłumaczy Jakub Kot.

Przeliczniki ułatwiają rywalizację i sytuacje, w których po skokach 30 zawodników trzeba anulować pierwszą serię i rozpocząć ją od nowa, odeszły już do lamusa. Warto jednak pamiętać, że skoki narciarskie zawsze w ogromnej mierze były zależne od warunków atmosferycznych. Oczywiście najlepsi skaczą daleko niemal w każdych okolicznościach, ale jeśli zawodnik jest w przeciętnej formie i popełnia błędy to warunki podczas skoku mogą okazać się decydującym czynnikiem wpływającym na wynik skoku. Na razie trzeba więc czekać na konkurs, który od początku do końca odbywać się będzie w porównywalnych warunkach. 

Opracowanie: