Żeglujący dookoła świata Tomasz Cichocki, po miesiącu milczenia nawiązał kontakt z rodziną. Pomogła mu załoga rosyjskiego statku "Profesor Kromow". Cichocki miał problem z łącznością satelitarną.

Tomek przekazał informację, z której wynika, że wszystko z nim jest OK. Potwierdził, że mimo awarii systemu łączności satelitarnej podjął decyzję kontynuowania rejsu. Powiedział też, że jego komputer prognozuje dotarcie do Przylądka Horn za około miesiąc. Podał też pozycję swego jachtu Polska Miedź - w pobliżu niezamieszkałych wysp Auckland należących do Nowej Zelandii - poinformował szef projektu Krzysztof Mikunda. Piękniejszego i bardziej wzruszającego prezentu na święta nie mogliśmy się nawet spodziewać - dodaje 80-letnia matka kapitana Cichockiego.

"Polska Miedź" wyposażona jest w nadajnik radiowy systemu AIS (Automatic Identification System), który ma zasięg poziomy do 50 mil morskich i pionowy do 400 kilometrów, czyli do tak zwanej niskiej orbity okołoziemskiej. 3 grudnia satelita wyłapał sygnał z pokładu jachtu Cichockiego.

Gdyby on dryfował, nie miałby takiej prędkości, jaka jest zauważalna. Poza tym nie trzymałby kursu. I to były pocieszające informacje. Dziś zostały one potwierdzone - podkreślił Mikunda.

W podobny rejs, ale w przeciwną stronę, wystartował 14 grudnia z okolic Wysp Kanaryjskich kapitan Roman Paszke. 60-letni gdańszczanin na 90-stopowym katamaranie "Gemini 3" zamierza poprawić rekord świata w samotnym żeglowaniu non stop dookoła globu tzw. trasą pod wiatr i obecnie płynie w kierunku Przylądka Horn.