3,53 zł zapłacilibyśmy w banku za franka szwajcarskiego, jeżeli dziś wypadałby termin spłaty kredytu. Gdyby nie było spreadów kosztowałby 3,35. Wybory coraz bliżej, dlatego niemal wszystkie kluby poselskie składają w Sejmie ustawy ograniczające dowolnie ustalane przez banki kursy walut.

Najprawdopodobniej na ruszającym dziś posiedzeniu przejdzie projekt posłów PO zakładający, że każdy z nas będzie mógł spłacać kredyt walutowy frankami albo euro przyniesionymi prosto w kantoru.

Propozycję PO popierają posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Chcą jednak, żeby w tej ustawie zapisać także maksymalne spready - nie większe niż 10 procent. To oznaczałoby, że cena franków w banku mogłaby się różnić od oficjalnej tylko o 5 procent w górę i 5 procent w dół. Wszystkie te zmiany w swoim własnym projekcie zawarł także PSL, ale ten pomysł nie cieszy się poparciem.

Teraz, na początku kampanii, posłowie biją się tytuł polityka najbardziej pomocnego ludziom. Szkoda, że dopiero pod koniec kadencji.