Prezes Realu Madryt Florentino Perez, jeden z architektów piłkarskiej Superligi, uważa, że ten projekt jeszcze nie upadł. Krytykom przekazał, że są w błędzie. Poza tym - jak dodał - kluby, które podpisały umowę, nie mogą dobrowolnie odejść. Wywiad z szefem Realu, który jest jednocześnie przewodniczącym Superligi, został wyemitowany rano w radiu SER.

W niedzielę ogłoszono, że 12 czołowych klubów piłkarskich Starego Kontynentu: Manchester City i United, Chelsea Londyn, Arsenal Londyn, Liverpool i Tottenham Hotspur z Anglii, hiszpańskie Real Madryt, Barcelona i Atletico Madryt oraz Juventus Turyn, AC Milan i Inter Mediolan z Włoch zdecydowało się utworzyć zamknięte rozgrywki, w których docelowo miało wziąć udział 20 zespołów.

Pod wpływem silnej krytyki i presji z różnych stron, m.in. UEFA, FIFA, polityków i kibiców, już we wtorek pierwsze kluby-założyciele zaczęły się wycofywać. W środę na placu boju pozostały praktycznie tylko Real i Barcelona. Powszechnie uznano zatem, że projekt w tych okolicznościach nie ma racji bytu.

"Lawina krytyki taka, jakbyśmy kogoś zabili"

Lawina krytyki, jaka na nas spadła, była taka, jakbyśmy kogoś zabili, jakbyśmy zabili, a co najmniej chcieli zabić futbol. A nasz cel był całkiem inny - chcieliśmy piłkę nożną uratować - podkreślił Perez.

Hiszpański działacz i przedsiębiorca wskazał, że choć działa w futbolu od ponad 20 lat, to jeszcze nigdy nie widział takich zagrożeń jak teraz.

Superliga miała być kołem ratunkowym rzuconym piłkarstwu. Być może nasz pomysł nie został najlepiej zaprezentowany i wyjaśniony, ale... nie dano nam szansy. Pracowaliśmy wspólnie nad nim trzy lata - dodał szef "Królewskich". Przyznał, że nie spodziewał się takich reakcji z niemal wszystkich stron.

Perez zaznaczył, że jego zdaniem projekt nie upadł i należy do niego wrócić, choćby ze względu na obecny format rywalizacji w Lidze Mistrzów.

Jest stary i nieatrakcyjny. Emocje zaczynają się dopiero od ćwierćfinałów - ocenił.

Na pytanie, dlaczego przed podjęciem decyzji o przystąpieniu do Superligi nie zapytał o zdanie kibiców-członków klubu, odparł: "A czy pytam ich, z którymi piłkarzami chcę podpisać kontrakt".