Piast Gliwice ma za sobą bardzo udany rok. W 2019 roku podopieczni Waldemara Fornalika zdobyli mistrzostwo polski i byli najlepiej punktującym zespołem. W sumie Piastunki zgromadziły 72 oczka, ale rok zakończył porażką na wyjeździe z Wisłą Płock. 2019 rok był też bardzo udany dla napastnika Piasta, Piotra Parzyszka. O tym jak czuje się w Gliwicach, ale też o tym, dlaczego święta spędzi w Holandii - z Piotrem Parzyszkiem rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.

Wojciech Marczyk: Jaki to był rok dla ciebie?

Piotr Parzyszek: To był wyjątkowy rok. Właściwie zacząłem grać od początku, bo w lutym i od tamtego momentu nie straciłem miejsca w składzie. Było mistrzostwo polski, graliśmy w Lidze Mistrzów, Lidze Europy. Po za tymi trzema porażkami, które się ostatnio przydarzyły, to nawet byliśmy na fotelu lidera. Możemy jako drużyna być zadowoleni z tego roku, ale też świadomi, że dużo jeszcze przed nami. Musimy ciężko pracować i dzięki temu ten następny rok, też może być fajny. 

A patrząc już tylko na twoje statystyki, jest dobrze? Czy można by chcieć więcej?

Ja zawsze jestem zadowolony z tego co mam. Wiem oczywiście, że, szczególnie w tym sezonie, ten dorobek bramek lub asyst mógł być większy... a właściwie musiałby być. Myślę, że to jest jedno z postanowień noworocznych, żeby wykorzystać więcej sytuacji. Każdej sytuacji nie będą, bo nikt nie jest w stanie.

To są drugie twoje święta w Piaście Gliwice. Od przyjścia tutaj dużo się zmieniło?

Bardzo dużo. W zeszłym roku o tej porze byłem w klubie pół roku, można powiedzieć, że się przyzwyczajałam. Za dużo nie grałem. Przygotowywałem się wtedy do ślubu. A w ostatnim roku wziąłem ślub, zdobyłem mistrzostw polski, zdobyłem pierwszą bramkę w europejskich pucharach i do tego urodziło mi się drugie dziecko. Ostatnio dawałem wywiad w Holandii i okazało się, że Piast jest pierwszym klubem, po tym w którym się wychowałem, w którym gram dłużej niż rok.

Biorąc pod uwagę, że tutaj już grasz najdłużej, to czujesz się w Gliwicach jak w domu? Mieszkacie z rodziną razem - na miejscu?

Ja jestem szczęśliwy tutaj. Gram, rodzina jest zdrowa i szczęśliwa, a to jest też dla mnie bardzo ważne. Czujemy, że jesteśmy w domu, ale ja wiem jaki jest świat piłkarski. Nie można powiedzieć, że na pewno zostanę tutaj na zawsze. Nagle się okaże, że przyjdzie inny klub i tam podpiszę kontrakt, to powiedzą, że kłamałeś i tylko tak mówiłeś, żeby wszyscy byli zadowoleni.

Święta w Polsce?

Nie.

Pewnie wyjeżdżasz do Holandii?

Dokładnie, wracamy do Holandii. Jak byłem młody, to było na odwrót. Zawsze przyjeżdżaliśmy na święta do Polski. Teraz, jak mówiłem, w moim życiu dużo się zmieniło. Moja żona jest Holenderką, ja się tam wychowałem. W tym roku więc robimy na odwrót - mieszkamy w Polsce, więc na święta jedziemy do Holandii.

Święta lepsze są w Holandii czy w Polsce?

W Polsce.

Dlaczego? Klimat, atmosfera, jedzenie?

Ja jestem przyzwyczajony do świąt w Polsce. Mam rodzinę w Toruniu, ale po śmierci dziadka i mojej mamy rodzina się trochę rozpadła. Szkoda mi tego... nie spodziewałem się, że tak będzie. Zawsze najlepsze święta dla mnie były w Polsce, bo była cała rodzina. Teraz najlepsze święta są tam, gdzie jest moja rodzina, czyli moje dziewczyny, dwie córki i żona.

Jak będziecie spędzać święta w Holandii?

Będziemy spali u moich teściów. Blisko mieszkają też moi znajomi. Na pewno odwiedzimy grób mojej mamy. Zajrzymy też do męża mojej mamy. Spotkam się z kolegami i znajomymi. Załatwię ważne dla mnie rzeczy. Przebadam się u osteopatki, u której zawsze robię badania. Może uda się też zrobić nowy tatuaż, ale to już zobaczymy jak czas pozwoli.

No właśnie, dla was to jest też dobry czas na nowy tatuaż, ponieważ nie ma codziennego wysiłku.

W lato nie za bardzo można, bo nowego tatuażu nie można wystawiać na słońce. W zimę lepiej, bo zawsze jest on pod koszulką. Wszystko jednak, tak jak mówię, zależy od terminu. Nie byliśmy też w ogóle na 100 proc. pewni czy pojedziemy do Holandii, bo córka krótko po urodzeniu wylądowała w szpitalu. Więc zobaczymy, jak to wszystko wyjdzie. Jedziemy, a ja się najbardziej cieszę, że spędzę czas w spokoju, tylko z rodziną.

Stół wigilijny w Holandii mocno różni się od tego w Polsce? Czy w ogóle jest stół wigilijny, bo przecież w wielu krajach bardziej świętuje się pierwszy dzień świąt.

W Holandii nie znają takiej wigilii jak w Polsce. Tam, jak tutaj 24 grudnia, obchodzi się pierwszy dzień świąt. Wigilii nie świętują, bardziej właśnie pierwszy i drugi dzień świąt.

A bez jakiego dania Holendrzy nie wyobrażają sobie świąt?

Chyba nie ma takiego. To jest zupełnie inna tradycja, inne świętowanie. Mnóstwo ludzi wychodzi np. do restauracji. Wiele osób przygotowuje też potrawy na grillu elektrycznym, takim w domu. Robią na tym mięso i warzywa,  to się często zdarza. Takich typowo holenderskich świątecznych dań nie mają.

Lepisz sam pierogi i gotujesz barszcz, żeby było coś polskiego?

Nie. Ja w ogóle. Pierogi to dopiero jem od trzech czy czterech lat. Jak byłem młody to nie przepadałem za nimi. Ja też nie muszę jeść pierogów czy barszczu, żeby czuć święta. Święta oznaczają dla mnie czas spędzony z rodziną, odpoczynek i reset.

Drugie dziecko jakoś wpływa na ciebie? Masz teraz dwie córki, żonę i sam wspominasz często, że teraz wszystko jest poukładane.

Na pewno. To będą też zupełnie inne święta. Zawsze byliśmy we trójkę, teraz jest nas czwórka i nawet przy zwykłem locie samolotem, to dużo zmienia. Przyzwyczajamy się do tego. Teraz trzeba mieć nawet więcej czasu przy wyjściu z domu. Dużo ludzi pewnie wie. Jak masz 3 czy 4-latka, to z domu już się łatwo wychodzi. A jak pojawia się drugi maluszek, to zawsze trzeba jeszcze pamiętać, żeby to zabrać, tamtego nie zapomnieć. Często już się dziecko ubierze, a tu nagle się okazuje, że trzeba je znów przebrać. Dużo się zmieniało, ale na dobre.

Po świętach planujecie jeszcze jakieś wakacje? Do klubu wracacie dopiero 8 stycznia.

Nie. W Holandii zostaniemy na 11 dni, tak mamy zaplanowane. 4 stycznia wracamy, bo 5 dostałem zaproszenie na Amber Cup w Arenie Gliwice. Potem 8 stycznia zaczynamy przygotowania do wiosny. Jak my polecimy na obóz, to moje dziewczyny wrócą jeszcze do Holandii, bo nie będą tutaj same siedziały.

Czujesz, że potrzebujesz już wolnego? Odpoczynku i świąt, może nawet nie fizycznie, ale psychicznie. Nie trzeba będzie co rano iść na trening, bo w weekend mecz.

Nie chodzi o treningi i mecze, bo ja się cieszę, że mogę w życiu robić to, co robię. Psychicznie na pewno tak. Ostatni miesiąc i piłkarsko, i rodzinnie był trudny. Urodziło mi się dziecko, chwilę było w domu, potem trafiło do szpitala. Przez dwa tygodnie jeździłem przez całe Gliwice. Dom, trening, szpital i tak przez dwa tygodnie. Psychicznie to nie pomagało. Już naprawdę się cieszę, że córka jest w domu, że strzeliłem bramkę, że wygraliśmy mecz. Teraz jest spokojniej. Teraz mogę odpocząć i 8 stycznia wracamy. Czekają na nas na pewno nowe wyzwania.

Czego życzyć zatem Piotrowi Parzyszkowi na nowy rok? Zdrowia na pewno.

Zdrowia, szczęścia... dużo bramek i jeszcze jednego mistrzostwa polski.