Katarzyna Niewiadoma wywalczyła dziś trzecie miejsce w kobiecej edycji Tour de France. Lepsze od Polki były tylko dwie Holenderki: Annemiek van Veluten i Demi Vollering. Zdaniem byłej polskiej kolarki Anny Lafourte (startującej pod panieńskim nazwiskiem Plichta), to jeden z największych sukcesów Niewiadomej: "W tym roku Tour de France Femmes miało taką otoczkę medialną, że wiele zawodniczek rezygnowało z występu w mistrzostwach kraju czy z innych wyścigów, by zbudować formę właśnie na ten występ" - ocenia Lafourte w rozmowie z RMF FM.

Patryk Serwański: Tydzień ścigania i dwa finałowe dni w górach. Za nami bardzo wymagający wyścig, co ważne, z polskim sukcesem. Katarzyna Niewiadoma imponowała dobrą formą, ale też taktycznym podejściem do wyścigu.

Anna Lafourte: Zarówno wczoraj jak i dzisiaj Kasia znalazła swój rytm na podjazdach. Jechała z przodu grupy i dyktowała tempo.  Dla niej to był fajna sytuacja, dobrze się w tym czuła. Ona woli jeździć równo i mocno, lubi nadawać jednostajne tempo.  Gorzej, gdy rywalki zaczynają szarpać, atakować. Więc myślę, że mentalnie to miało znaczenie, że kontrolowała sytuację. Widać było faktycznie, że noga podaje. Nie było jednak możliwości pojechać razem z Annemiek van Vleuten. To, co pokazała, było niesamowite. Nie chce się wierzyć, że można w takim stylu odjechać rywalkom.  Natomiast już zawodniczki walczące o miejsca 2-7 były blisko siebie. Fajnie było oglądać Kasię, która z każdym dniem wyścigu jechała coraz lepiej.  Jechała tak, jak chciała. Potwierdziła swoją przynależność do światowej czołówki. Udowodniła swoją klasę.

Lista sukcesów Niewiadomej oczywiście jest długa: miejsca na podium w wyścigach klasycznych, medal mistrzostw świata. Jak na tej liście umiejscowić trzecie miejsce w Tour de France Femmes?

To na pewno jedno z jej największych osiągnięć. W tym roku Tour de France Femmes miało taką otoczkę medialną, że wiele zawodniczek rezygnowało z występu w mistrzostwach kraju czy z innych wyścigów, by zbudować formę właśnie na ten występ.  Tak samo jest w męskim kolarstwie. Tour de France  budzi największe emocje. I tym razem podobnie stało się z kobiecą rywalizacją. Wyścig zorganizowało ASO. Byłam we Francji miesiąc przed startem wyścigu i naprawdę dużo się o tym mówiło. Francja żyła tym wyścigiem.  W kobiecym tourze także całe środowisko czekało na Tour de France. Zawodniczki wiedziały, jakie znaczenie miał ten wyścig dla sponsorów, dla drużyn, by odnieść sukces.

Niesamowicie jechała na górskich etapach Annemiek van Vleuten. Holenderka jakby w ogóle nie przejmowała się rywalkami, tylko jechała swój własny wyścig.

Annemiek to wszechstronna zawodniczka. 10 lat temu wygrywała klasyki i była świetnym czasowcem. Od 2014-2015 roku zmieniła swoją jakby sylwetkę, przebudowała swoje ciało i skupiła się na wyścigach w górach. Już na igrzyskach w Rio mogła walczyć o złoto, gdyby nie kraksa.  Od tego czasu w górach jeździ znakomicie, ale ciągle też potrafi jeździć na czas. Jest mocna także w wyścigach klasycznych. Pokazuje, że mimo upływu lat potrafi utrzymywać świetną dyspozycję.  Ona też jest przykładem tytanicznej pracy. Dla niej kolarstwo to całe życie. Większość roku spędza na treningach w górach, na wysokości. Rower to dla niej priorytet. Teraz dostała wspaniałą nagrodę. Myślę, że to taka wisienka na torcie jej kariery, a przecież wygrywała mistrzostwa świata, igrzyska czy Giro Rosa.

Anna Lafourte (startowała pod panieńskim nazwiskiem Plichta) to dwukrotna mistrzyni Polski w jeździe indywidualnej na czas. Dwukrotnie startowała na Igrzyskach Olimpijskich w 2016 i 2020 roku. W trakcie kariery startowała w najważniejszych wyścigach w barwach grup: Boels-Dolmans, Trek-Segafredo czy Lotto Soudal Ladies. W grudniu ubiegłego roku ogłosiła zakończenie kariery.