Broniący Pucharu Stanleya hokeiści Chicago Blackhawks pokonali po dwóch dogrywkach Los Angeles Kings 5:4 w piątym meczu finałowym Konferencji Zachodniej ligi NHL. Tym samym stopniała przewaga Kings w rywalizacji play off do czterech zwycięstw - w tej chwili prowadzą już tylko 3-2.

Stojący pod ścianą Blackhawks rozpoczęli środowy mecz od mocnego uderzenia. Już po niespełna czterech minutach prowadzili 2:0. Najpierw trafił Brent Seabrook, a następnie Johny Oduya. W pierwszej tercji kibice zobaczyli jeszcze trzy bramki. W ekipie gospodarzy na listę strzelców wpisał się Brandon Saad, a wśród rywali Jarret Stoll i Słowak Marian Gaborik.

W drugiej części gry gospodarze nie byli już tak skuteczni. "Królowie" świetnie radzili sobie z nimi w obronie i w dodatku skutecznie atakowali. W 32. minucie wyrównał Dustin Brown, a dokładnie dwie minuty później prowadzenie dał przyjezdnym Tanner Pearson.

Przed odpadnięciem z rozgrywek obrońców trofeum uratowali Ben Smith i Michal Handzus. Ten pierwszy wyrównał na początku trzeciej tercji, z kolei Słowak strzelił zwycięskiego gola w trzeciej minucie drugiej dogrywki.

Nie byłem zadowolony z mojej gry, dlatego cieszę się, że udało mi się przełamać. Stać mnie jednak na jeszcze więcej - przyznał po spotkaniu 37-letni Handzus, dla którego było to dopiero drugie trafienie w tegorocznej fazie play off.

Szósty mecz odbędzie się w piątek w Los Angeles.

W finale Konferencji Wschodniej zespół New York Rangers prowadzi z Montreal Canadiens 3-2.