To spółka Ekstraklasa S.A. odpowiada za rozgrywki w najwyższej klasie - tak PZPN komentuje skierowanie do związku kontroli przez ministra sportu. Mirosław Drzewiecki podjął taką decyzję po nieudanych mediacjach pomiędzy PZPN-em i Łódzkim Klubem Sportowym. Piłkarze z Łodzi nie zagrają w ekstraklasie, ponieważ nie dostali licencji. Drzewiecki zaapelował też, by zawiesić mecze z udziałem Widzewa Łódź, ŁKS-u i Cracovii.

PZPN nawet nie rozważa zmian w ligowym kalendarzu. W piłkarskiej centrali do całej sprawy podchodzą z dużą rezerwą. Po pierwsze PZPN nie jest organizatorem rozgrywek ekstraklasy, a po drugie stroną w całej sprawie nie jest związek, a komisja licencyjna, czyli organ niezależny od PZPN-u. Minister obiektywnie nie patrzy na tę sprawę, gdyż wiadomo z jakiego miast pochodzi i wiadomo jakich klubów sprawy dotyczą, więc tu też trzeba brać poprawkę na to - mówi rzecznik PZPN-u Jakub Kwiatkowski:

Kontrola nie zablokuje startu ekstraklasy. Bez decyzji spółki Ekstraklasa S.A i zgody PZPN-u start ligi nie zostanie zatrzymany, dlatego minister Drzewiecki apeluje by wstrzymać jedynie mecze ŁKS-u i Widzewa w pierwszej lidze oraz Cracovii w ekstraklasie. My nie zatrzymujemy ligi. Prosimy o zastanowienie się, czy to by nie była najlepsza decyzja, żeby w stosunku do tych trzech klubów, gdzie są wątpliwości opóźnić ich start - mówi Drzewiecki:

Minister zapewnia też, że kontrola wysłana do PZPN-u to nie jest wtrącanie się w sprawy ligowe. Jest dużo wątpliwości w sprawie procedur licencyjnych, chcemy mieć czyste sumienie, nawet wykrycie nieprawidłowości nie będzie miało znaczenia dla składu ligi – przyznaje Drzewiecki. Jeżeli bym zrobił to wcześniej, wszyscy by uważali, że chce wpływać na decyzje poszczególnych decyzji. To nie ma nic wspólnego. Minister sportu nie ma w tej sprawie nic do gadania - dodaje:

Dlatego powstaje wrażenie, że apel ministra o przełożenie meczów łódzkich drużyn i kontrola w PZPN-ie to odpowiedź na oskarżenia płynące z Łodzi, że minister jest bezczynny gdy PZPN krzywdzi łódzkie drużyny. A minister jest właśnie z Łodzi.

Przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym odbyła się rozprawa mediacyjna pomiędzy PZPN i ŁKS. Do porozumienia jednak nie doszło. Zdaniem przedstawicieli związku nie było żadnej możliwości osiągnięcia jakiegokolwiek porozumienia i zmiany wcześniejszych decyzji. Oburzenia taką postawą PZPN nie kryli przedstawiciele ŁKS. Ich zdaniem była to "kpina ze wszystkiego". Podkreślali oni, że PZPN lekceważąco potraktował nie tylko klub i kibiców, ale też sąd, który dołożył wszelkich starań, wyznaczając termin rozprawy mediacyjnej przed rozpoczęciem rozgrywek.