"Mogę mieć pretensje tylko do siebie. Ciężko będzie zapomnieć o tej porażce, bo to przecież Wimbldeon, najstarszy i najbardziej prestiżowy turniej na świecie. Niestety, niewykorzystane szanse lubią się mścić, więc przegrałem najważniejszy mecz w życiu" - powiedział po spotkaniu Łukasz Kubot. Polak przegrał w 1/8 finału wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach Wimbledonu z Hiszpanem Feliciano Lopezem 6:3, 7:6 (7-5), 6:7 (7-9), 5:7, 5:7.

Ten mecz zostanie mi na pewno na długo w pamięci. Byłem bardzo blisko zagrania na Korcie Centralnym i to przeciwko Andy'emu Murrayowi, ale nie udało się. Ta porażka bardzo boli, bo byłem bardzo blisko zwycięstwa, choć jednocześnie daleko - skomentował Kubot, który w trzecim secie zmarnował dwie piłki meczowe.

Kluczowe dla losów czwartej i piątej partii były pojedyncze przełamania podania Kubota w dwunastych i tym samym ostatnich gemach. Hiszpan wykorzystał dopiero trzeciego meczbola, po czterech godzinach i 18 minutach wyrównanej walki.

Od początku turnieju grałem nie będąc w pełni sił; miałem problemy z barkiem. Jednak to nie jest powód mojej porażki, zresztą wielu zawodników gra tutaj z mniejszymi lub większymi kontuzjami, to normalne. Przegrałem, bo nie wykorzystałem swoich szans. Na pewno z upływem czasu trochę brakowało mi sił, co było widać, ale to był mój siódmy ciężki mecz w Londynie - podkreślił Polak.

Co z tego, że przez większość meczu świetnie serwowałem, że konsekwentnie chodziłem do siatki i kończyłem wymiany wolejem. Czasem lepiej grać brzydko i wygrać, jak wcześniej z Karlovicem czy Clementem, niż grać ładnie i przegrać, jak dzisiaj. Jestem świeżo po bitwie, w której zostawiłem całe serce i wszystko, co tylko mogłem. Brakło jednak tego czegoś. Czego? Trudno teraz gdybać. W tenisie nie ma słowa "gdyby". Przy pierwszym meczbolu zaserwowałem na zewnątrz i poszedłem do siatki, ale mnie minął. Przy drugim wolej zagrałem trochę za krótko. Mogłem spróbować czegoś innego, ale łatwo być mądrym po wszystkim - mówił Kubot.

Teraz mam trochę czasu na odpoczynek po tym wszystkim. Następny turniej, jaki powinienem zagrać, to Stuttgart za dwa tygodnie. Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy i co będzie z moim barkiem. Mam nadzieję, że będę w pełni sił, żeby tam wystąpić - wspomniał 93. obecnie tenisista w rankingu ATP World Tour.

Po raz ostatni do ćwierćfinału wielkoszlemowej imprezy w 1980 roku awansował Wojciech Fibak.