Koszykarze Los Angeles Lakers po raz czwarty pokonali Phoenix Suns w finale Konferencji Zachodniej ligi NBA. Tym samym awansowali do wielkiego finału tych rozgrywek. "Jeziorowcy" wygrali na wyjeździe 111:103, a całą rywalizację 4-2.

W szóstym meczu nie było tak wielkich emocji jak w poprzednim spotkaniu, w którym o zwycięstwie zespołu Phila Jacksona zadecydował rzut Rona Artesta równo z końcową syreną.

Po trzech kwartach Lakers prowadzili 17 punktami. Co prawda, na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry gospodarze zmniejszyli stratę do zaledwie trzech punktów, ale na więcej "Słońcom" nie pozwolił Kobe Bryant, który w ostatnich 120 sekundach zdobył 9 punktów (w całym meczu 37) i przypieczętował zwycięstwo swojej drużyny 111:103.

Wśród pokonanych najskuteczniejszy był zdobywca 27 punktów Amare Stoudemire. 21 dorzucił Steve Nash.

W finale obrońcy tytułu zmierzą się z Boston Celtics, którzy potrzebowali sześciu spotkań, by uporać się z Orlando Magic Marcina Gortata. Dla "Jeziorowców" będzie to także okazja do rewanżu za porażkę z "Celtami" w finałowej serii w 2008 roku. Wtedy bostończycy wygrali 4-2. Ostatnio gładko nas pokonali. Zobaczymy, czy dojrzeliśmy przez te dwa lata - powiedział Bryant.

Pierwszy mecz Lakers - Celtics odbędzie się w czwartek w Los Angeles.