"Otwieram nowy rozdział w mojej karierze sportowej" – poinformował Adam Kszczot – dwukrotny wicemistrz świata w biegu na 800 m. Do igrzysk w Tokio będzie przygotowywać się z Tomaszem Lewandowskim.

Przez ostatnie siedem lat jeden z najbardziej utytułowanych biegaczy współpracował ze Zbigniewem Królem. Po obecnym sezonie, kiedy nie awansował do finału mistrzostw świata w Dausze, postanowił się z nim rozstać i dołączyć do grupy Lewandowskiego, w której jest m.in. Marcin Lewandowski, rekordzista Polski i brązowy medalista MŚ w biegu na 1500 m i wicemistrzyni świata ze sztafety 4x400 m Patrycja Wyciszkiewicz.

Nie jest to łatwa decyzja, każdy z nas ma obawy przed zmianami i ja również je miałem. Teraz otwieram nowy rozdział w mojej karierze sportowej. Zapytacie dlaczego taka nagła decyzja, tak naprawdę od kilku lat noszę się z takim zamiarem - przyznał Kszczot. Od kilku lat spojrzenia moje i trenera Króla różnią się na tyle, że koniec współpracy to była kwestia czasu. Pierwszy raz myślałem o tym w roku 2015. Nie ukrywam, że były lepsze i gorsze momenty. Wszystkie lata chcę jednak pamiętać przez pryzmat dobrych wspomnień - wyjaśnił.

Kszczot w swoim oświadczeniu przyznał, że Lewandowski już od lipca przygląda się jego treningowi. Mamy dwanaście pełnych miesięcy, żeby przygotować się do igrzysk. Wierzę, że dzięki ogromnemu doświadczeniu trenera Lewandowskiego i naukom jakie wyniosłem przez całe lata kariery sportowej, będziemy w stanie sięgnąć szczytu. Na te przygotowania patrzę nie tylko z ciekawością, czy nadzieją, ale z szalonym entuzjazmem - stwierdził.

Jako zawodnik jestem bardzo ambitny i wszechstronnie staram się podchodzić do treningu. Doskonalę swoją wiedzę i zadaję dużo pytań, by móc jak najlepiej się przygotować i zachować zdrowie. Na pewno nie jest to łatwe, kiedy zawodnik pyta, dyskutuje, a nawet kwestionuje. Wszystko po to, by jak najlepiej wykonywać trening. Jest to moje podejście, którego trzymam się od wielu lat i wierzę że przyniosło zdecydowanie więcej sukcesów niż strat. Moje spojrzenie na trening wielokrotnie było różne od spojrzenia byłego trenera, a to z kolei zmuszało nas obu do większej pracy - tłumaczył Kszczot.