Zmagała się z kontuzją stawu skokowego. Teraz deklaruje, że z jej zdrowiem jest już wszystko w porządku. To doskonała wiadomość, bo Joanna Wołosz będzie bardzo potrzebna na turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk. Mecze z Portoryko, Tajlandią i bardzo mocną Serbią zostaną rozegrane już w ten weekend we Wrocławiu. O jej zdrowiu, przygotowaniach do turnieju oraz o tym, jak będzie wyglądał atak naszej reprezentacji - z Joanną Wołosz rozmawiał Paweł Pawłowski z redakcji sportowej RMF FM.

Paweł Pawłowski: Jak Twoje zdrowie?

Joanna Wołosz: Dziękuję, lepiej.

Co to znaczy lepiej?

Trenuję już na sto procent. Powiedzmy, że kryzys został na razie zażegnany. Wykonuję na razie pracę z fizjoterapeutą. To prewencja kontuzji. Jestem gotowa do gry także wszystko jest OK.

Uspokoisz więc kibiców na dwa najbliższe turnieje? Czy jednak trochę drżysz o zdrowie?

Na ten moment jestem na sto procent gotowa do gry i dzisiaj mogę uspokoić kibiców, ale myślę, że życie i praca sportowców jest taka, że nie wiesz, co się wydarzy jutro. Także zostawmy wszystko tak, jak jest i nie zapeszajmy. Czekajmy na spokojnie na kwalifikacje olimpijskie i mistrzostwa Europy.

Który turniej będzie trudniejszy i ważniejszy?

Docelowo pewnie mistrzostwa Europy, ale kwalifikacje traktujemy bardzo poważnie i to jest marzenie każdej z nas, żeby zagrać na igrzyskach. Będzie mega ciężko przejść te kwalifikacje, ale mam nadzieję, że promyczek szczęścia i nadziei nam dopisze i będzie OK.

Będzie ciężko zwłaszcza na końcu w meczu z Serbią. Ale wcześniej są jeszcze dwa mecze, których nie można lekceważyć i to te dwa spotkania trzeba będzie wygrać. Czy trudno będzie utrzymać koncentrację w tych meczach, mając z tyłu głowy to, że jeszcze przed wami jest starcie z bardzo mocną Serbią?

Myślę, że nie możemy lekceważyć żadnego zespołu. Gramy najpierw z Portoryko. To zespół dość waleczny. Ma w swoich szeregach uznaną przyjmującą, grającą kiedyś w lidze włoskiej. Tajki natomiast grają specyficzną siatkówkę. Wydaje mi się, że po ostatnich meczach, które grałyśmy przeciwko Tajlandii, powinnyśmy być nastawione na zwycięstwo, bo wygrywałyśmy z nimi. No i później Serbia. Ale wydaje mi się, że z każdego meczu musimy wyciągać jak najwięcej i napędzać się na ten trzeci mecz. Mam nadzieję, że dwa pierwsze będą wygrane i w tym ostatnim będziemy już grały o kwalifikację.

Jesteś rozgrywającą, więc ważne pytanie do ciebie. Czy będzie dywersyfikacja ataku? Większość piłek do tej pory trafia do Malwiny Smarzek.

Zobaczymy co przyniesie życie na boisku. Można narzekać, że Malwina atakuje po sześćdziesiąt lub siedemdziesiąt piłek. Natomiast wszystkie mecze, w których ona atakowała aż tyle, wygrywałyśmy. Jeżeli gra się o zwycięstwo to pewnie nawet Malwina powie - grajcie do mnie sto piłek. Zatem zobaczymy. Mam nadzieję, że mimo wszystko zróżnicujemy grę. Pracujemy nad tym na treningach. Malwina jest naszą główną bronią, więc też nie można odbierać jej okazji do ataku. Ale szukamy sposobów, żeby włączyć środkowe oraz lewoskrzydłowe. Mamy też Magdę Stysiak, która jest też po to, by odciążyć Malwinę. Zatem można gdybać, czy Malwina dostanie więcej czy mniej piłek. Ale jednak każdy gra o zwycięstwo, więc zobaczymy co przyniosą sytuacje na boisku.

Dużo trenowałyście w Spale. Nad czym pracowałyście?

To ciężkie treningi. Dwa razy dziennie po nawet dwie czy trzy godziny. Treningi obejmowały wszystko: taktykę, grę w szóstkach i zgrywanie. Wydaje mi się, że akurat tego w trakcie Ligi Narodów nam najbardziej brakowało, bo samych treningów jest mało, a dużo jest gry. Nie można było dopracować pewnych rzeczy, wiec obóz w Spale dał nam okazję do koncentrowania się na wszystkim. To było nam potrzebne - zamknąć się w hali i rzeźbić ile się da.