Piłkarze Jagiellonii Białystok pokonali w sobotnim meczu 14. kolejki ekstraklasy ostatnią w tabeli Cracovię 4:2 i umocnili się na pierwszym miejscu. W niedzielę najciekawiej było w Bełchatowie, gdzie Polonia Warszawa przegrała 2:3 z miejscową PGE.

Stołeczna Polonia do przerwy przegrywała już 0:2, ale po 15 minutach spędzonych w szatni piłkarze z Konwiktorskiej wyszli jak nowonarodzeni. Szybko postarali się o wyrównanie 2:2, ale niezwykle w niedzielę skuteczny Dawid Nowak w 71. minucie z rzutu karnego ustalił wynik spotkania na 3:2.

W meczu padło pięć bramek, ale strzelców było tylko dwóch. Trzy gole dla gospodarzy zdobył Nowak. W zespole gości dwa razy na listę strzelców wpisał się Daniel Gołębiewski.

W drugim niedzielnym spotkaniu Wisła Kraków po szczęśliwej bramce pokonała KGHM Zagłębie Lubin 1:0. Szczęśliwym zdobywcą gola był na dwie minuty przed końcem Andraz Kirm.

Biała Gwiazda utrzymała drugie miejsce w tabeli, ale ma tyle samo punktów (24) co Legia Warszawa i Korona Kielce.

W spotkaniu Jagiellonii z Cracovią gospodarze stworzyli mnóstwo dogodnych sytuacji. Do przerwy prowadzili już 3:0, a gdyby mieli lepiej nastawione celowniki, wynik mógł być rekordowy. W drugiej połowie też nie zwalniali tempa, ale zdołali zdobyć jeszcze tylko jedną bramkę.

Bohaterem okazał się Kamil Grosicki - strzelił dwa gole (oba przed przerwą), na dodatek uczestniczył niemal w każdej ofensywnej akcji swojego zespołu. Kroku dotrzymywał mu równie aktywny Marcin Burkhardt, zdobywca jednej bramki.

Cracovia odpowiedziała dwoma trafieniami Saidiego Ntibazonkizy. Ten sam zawodnik w końcówce meczu - przy stanie 2:4 - nie trafił do pustej bramki z odległości dwóch metrów.

Drugi ligowy mecz z rzędu wygrał Lech Poznań. Tym razem mistrz kraju pod wodzą Jose Marii Bakero pokonał u siebie 1:0 Polonię Bytom, ale gospodarzom zwycięstwo przyszło z ogromnym trudem. W drugiej połowie dwukrotnie uratowała ich poprzeczka - m.in. po atomowym strzale z dwóch metrów... obrońcy Lecha Grzegorza Wojtkowiaka.

Nie udał się debiut Czesława Michniewicza w roli trenera Widzewa. Znajdujący się w strefie spadkowej łodzianie przegrali w Gdańsku z Lechią 1:3. Ostatnią bramkę stracili po upływie doliczonego czasu.

To już trzeci z czterech ostatnich meczów Widzewa, gdy ten zespół traci gola w końcówce (wcześniej z PGE GKS Bełchatów i Cracovią w lidze oraz z Wisłą Kraków w Pucharze Polski).

Tymczasem trwa znakomita passa Śląska. Odkąd trenerem tego zespołu został Orest Lenczyk, wrocławianie nie doznali porażki. W sobotę pokonali u siebie Ruch Chorzów 2:1 i w tabeli zajmują już dziewiąte miejsce.

W piątek Legia Warszawa wygrała w obecności ponad 21 tysięcy widzów z Arką Gdynia 3:0, ale żadna z bramek nie padła po składnych akcjach gospodarzy. Pierwszą Ivica Vrdoljak zdobył z bardzo kontrowersyjnego rzutu karnego, natomiast dwie kolejne na swoje konto może zapisać niepewnie interweniujący bramkarz Arki Norbert Witkowski.

W innym piątkowym spotkaniu beniaminek Górnik Zabrze pokonał dotychczasowego wicelidera Koronę 2:1. Obecnie kielczanie zajmują trzecie miejsce. Mają tyle samo punktów co Legia (po 24) i tracą pięć do Jagiellonii.

W ośmiu meczach padło 26 bramek. Sędziowie pokazali 32 żółte i dwie czerwone kartki. Na trybunach zasiadło ponad 93 tys. widzów, co jest rekordem frekwencji.