W rozgrywkach piłkarskich w Polsce trwa wymuszona przerwa. Ekstraklasa i PZPN podjęli decyzję o zawieszaniu rozgrywek do 26 kwietnia. Dla klubów na wszystkich szczeblach rozgrywkowych to spory problem. Zawodnicy z powodu zagrożenia koronawirusem trenują indywidualnie w domach. O tym, jak w czasie pandemii wygląda praca szkoleniowca z Dariuszem Dudkiem rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej.

Wojciech Marczyk: Jak wygląda praca trenera w czasie pandemii? Treningi zawieszone, nie rozgrywacie meczów, więc na czym pana praca teraz polega?

Dariusz Dudek: Mamy treningi indywidualnie i są to zajęcia, które przygotowałem dla zawodników wspólnie z moim sztabem. Są to treningi wykonywane przez cały zespół w domach. Tego nie możemy zmienić, tak to musi teraz wyglądać. Mamy zaplanowany cały mikrocykl tygodniowy - do niedzieli. Jutro zdecydujemy o tym, jak będzie, to wyglądało dalej. Mamy już jakąś datę, której możemy się trzymać, czyli 26 kwietnia, ale co z tego wyjdzie - to zobaczymy.

Dla was - sztabów szkoleniowych - to zupełnie nowa sytuacja. Jak przygotować teraz zespół? Bo już zaczęliście rozgrywki i wchodziliście w rytm meczowy, a tu przerwa i nie ma okazji nawet do wspólnych treningów.

Jest to trudne z tego względu, że ten mikrocykl tygodniowy i dłuższe cykle - np. 4-tygodniowe - są zupełnie inaczej budowane, gdy piłkarze mają przerwę od rozgrywek. Tam jest o wiele więcej pracy siłowej i wytrzymałościowej. A kiedy jest regularne granie w sezonie, to mikrocykl składa się głównie z pracy nas siłą i mocą, a tej ciężkiej pracy już nie ma. A tutaj mamy sytuację, kiedy w tracie rozgrywek mamy długą przerwę. Nie jest to dla mnie jednak duży problem. Trzeba teraz inaczej rozłożyć akcenty, ale najważniejsze jest żebyśmy wspólnie trenowali, a na chwilę obecną nie mamy takiej możliwości.

A wierzy pan, że wrócicie jeszcze w kwietniu do gry?

Patrząc na to, jak się kornawirus rozprzestrzenia, w Hiszpanii czy Francji - o Włoszech już nie mówię, to naprawdę konia z rzędem temu, kto przewidzi cokolwiek. Trzeba się nastawić na to, że po 26 kwietnia wrócimy do grania. Aczkolwiek może być ciężko i ten termin może być jeszcze przesunięty.

A nie jest teraz też ważne podejście mentalne zawodników? Bo sytuacja jest trudna. Większość pierwszy raz tak długo trenuje indywidualnie w domu i do tego do końca nie wiadomo, kiedy wróci się do regularnej gry.

Sytuacja jest bardzo trudna. Już tydzień temu przed naszym niedzielnym meczem z GKS-em Tychy, było dziwnie. Na 2, 3 dni przed meczem, w szatni już nie dało się uniknąć tematu korionawirusa. Wtedy nie zawsze głowa była na boisku, co jest zrozumiałe. Teraz myślę, że jest podobnie, a sytuacja teraz nie jest normalna. Zawodnicy nie trenują normalnie. Dużo łatwiej na pewno będzie zapanować nad wszystkim, kiedy będziemy trenować wspólnie i znów wejdziemy w pewien rytm.  Wtedy nikt nie będzie myślał czy będzie mógł się zarazić tym koronawirusem czy nie.

Paradoksalnie, ta przerwa może być pozytywna dla pana, bo po niej gotowy do gry może być  Tomasz Hołota.

Zawsze mówię, że wszystko jest po coś. Myślę, że dla każdego z nas - obojętnie co robimy na co dzień - jest to też taka chwila na wyciszenie, zadumę i refleksje. Nad swoim życiem i na lepsze poznanie siebie. To jest czas ciszy, chociaż niespokojny, ale jest spędzony w domu z rodziną. Ja wolałbym, żeby nie było kornawirusa i chciałbym normalnie grać i trenować, a nie czekać czy wróci jeden czy drugi zawodnik. Ale słusznie pan zauważył. Mamy kontuzjowanych zawodników. Wśród nich jest Tomasz Hołota, który jest jednym z ważniejszych zawodników, a w ostatnim tygodniu okresu przygotowawczego doznał kontuzji i wypadł na 4 tygodnie. Więc ta przerwa ma może też swoje plusy.

A jak wygląda teraz codzienna praca trenera? Bo wspominał pan, że zawodnicy mają przygotowany zestaw ćwiczeń, a pan analizuje rywali chociaż nie ma spotkań?

Nie ukrywam, że cały czas jak trener się też staram rozwijać. Teraz mam na to więcej czasu. Wykorzystują go chociażby nawet na skauting. Podglądam w specjalnym programie zawodników, których można byłoby do naszego klubu ściągać. To trochę jednak czasu zajmuje, a teraz może sobie spokojnie pooglądać tych zawodników. Dużo staram się czytać i nadrobić zaległości, obecna sytuacja jest teraz też dobra z tego powodu. Cały czas się ruszam, trenuje. Byłem też wczoraj w klubie. Spotkałem Patryka Mularczyka, który przychodzi do klubu na indywidualny trening, bo mieszka niedaleko.

I jak on podchodzi do tej sytuacji?

Jest to trochę dziwne, bo z jednej strony przerywamy treningi i chcemy, żeby oni byli w domu. Zawodnicy są świadomi zagrożeń. Mają też zalecenia ode mnie, by unikali wyjść z domu i zastosowali taką kwarantannę domową. Domy mogą opuszczać jedynie na potrzeby treningu, na to mają moje pozwolenie. W przypadku Patryka więc jest to naturalne, bo mieszka niedaleko klubu i chodzi biegać do parku przy Stadionie Ludowym. Może też indywidualnie chodzić na siłownię w klubie. Tak to teraz wygląda i tego nie zmienimy. Na pewno musimy zachować spokoju, jest to trudny czas, ale trzeba zachować w miarę możliwości chłodną głowę.

A nie ma w was takiej niepewności? Czy będziemy grali? Kiedy?

Ja powiem szczerze, że nie miałem w mojej przygodzie z piłką do tej pory takiej sytuacji, kiedy tak długo nie było meczów, a nawet treningów. Trochę to w głowie przestawia. My jako sportowcy i tak jesteśmy w uprzywilejowanej sytuacji, bo dla nas ten wirus nie jest groźny, ale nas dotyczy, bo troszczymy się i martwimy przede wszystkim o swoich rodziców i naszych seniorów, którzy są szczególnie narażeni. Musimy się zachowywać odpowiedzialnie i stosować się do panujących teraz zasad. Rozmawiałem z moim bratem, Jurkiem, którego syn mieszka w Hiszpanii. Na bieżąco więc wie, co się tam dzieje i tam naprawdę nie jest kolorowo. To nie jest łatwe do przejścia. Wszyscy więc apelujemy, żeby zostać w domach, bo to jest najlepszy sposób, by zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa. Musimy to wspólnie przeczekać i zachować chłodną głowę. Mam nadzieję, że to jak najszybciej minie. Wszyscy normalnie wrócą do pracy, a my do regularnych treningów i grania.

Z tej sytuacji chyba najbardziej zadowolone są rodziny, bo mają was w domu. Pana żona zadowolona, że teraz cały czas jest pan w domu?

Moja żona jest lekarzem specjalistą chorób wewnętrznych i ma swój gabinet medycyny estetycznej. Wie więc bardzo dobrze, co teraz się dzieje i o co chodzi. Gabinet jest zamknięty z obawy o pracowników i pacjentów. Dla nas osobiście jest to bardzo fajna chwila, bo jesteśmy razem w domu. Mamy czas na to, żeby wspólnie zobaczyć serial na Netflixie "The Crown" i inne, które nas interesują. Szczerze jednak... lepiej byłoby gdybyśmy oboje mogli wykonywać swoją codzienną pracę i spotykać się na luzie po pracy w domu. Niestety teraz każdy z nas się zastawania, jaki wpływ koronawirus będzie miał na naszaąprzyszłość. To jest bardzo trudny czas dla przedsiębiorców i firm, oni nie zarabiają, a podatki trzeba płacić. To jest naprawdę trudna sytuacja. Myślę jednak, że sobie poradzimy - wszyscy. Mamy mądry naród. Widać to po wszystkich obostrzeniach, których Polacy skrupulatnie przestrzegają. Mam nadzieję, że przejdziemy ten czas spokojnie. 

Opracowanie: