W mediach społecznościowych niemal codziennie pojawiają się zdjęcia i filmiki z niedźwiedziami w pobliżu ogródków, domów i górskich schronisk. Niedawno w Kościelisku doszło nawet do zderzenia samochodu osobowego z dwoma niedźwiedziami: matką i jej dzieckiem. "Nikomu nic się nie stało, ale problem z niedźwiedziami narasta i to raczej nie niedźwiedzie są temu winne" - mówi zastępca dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego Filip Zięba.

Maciej Pałahicki: Co roku niedźwiedzie uaktywniają się jesienią, a jak to jest tym razem?

Filip Zięba: Podobnie. To tradycyjnie jest okres, kiedy niedźwiedzie się natłuszczają i w związku z tym, że na Podhalu obrodziły drzewa owocowe i tego pokarmu jest sporo, a jest to pokarm bardzo atrakcyjny dla niedźwiedzi, to niedźwiedzie robią wypady na jabłka, na śliwki.

Gdzie się je widuje, gdzie ludzie spotykają niedźwiedzie?

Sygnały są z bardzo wielu miejsc, praktyczne równomiernie z całego Podhala. Spotkać je można tam, gdzie w ogródkach są jabłka i śliwki. I mogę zaryzykować stwierdzenie, że wszędzie tam, gdzie są ktoś ma jabłka i śliwki i i jeszcze niedźwiadka nie widział, nie zobaczył jego śladów, a mieszka niedaleko od granicy parku, to po prostu nie wie nawet o tym, że ten niedźwiedź już u niego był.

Można się ich spodziewać w tej chwili wszędzie?

Wszędzie tam, gdzie jest łatwy dostęp do jedzenia. Mechanizm jest bardzo prosty: "areał determinuje pokarm". Jeżeli pokarm jest i jest to pokarm atrakcyjny, to niedźwiedź z całą pewnością to wykorzysta. Ale bardzo często są to wypady nocne. O takiej porze, że nasza aktywność jest prawie żadna. Dużym problemem są w naszej przestrzeni miejskiej, wiejskiej (bo to nie dotyczy tylko Zakopanego) kompostowniki i duże ilości odpadów jedzenia wyrzucanych w pobliżu działek. To już może być ryzykowne, bo to jest zupełnie inny pokarm, nienaturalny dla niedźwiedzi. Mechanizm zachowania u tych drapieżników może działać w ten sposób - mamy takie doświadczenia - że od takiego kompostownika czy z miejsca, gdzie są odpady żywności, jest jeden krok do tego, żeby niedźwiedź próbował wejść do budynku, jeżeli poczuje zapach pożywienia. I tego się obawiamy.

W jaki sposób pilnujecie tych niedźwiedzi? Część z nich ma założone obroże telemetryczne i cały czas są pod kontrolą?

Część z nich jest zaobrożowana. To są niedźwiedzice problemowe, które już prowadzimy od wielu, wielu lat i już któryś rok z rzędu zmieniamy im obroże. Mamy z nimi cały czas kontakt. Ale są też w przestrzeni naszej niedźwiedzice bez obroży. Całkiem niedawno założyliśmy obrożę kolejnej niedźwiedzicy, która była pod naszą kontrolą w roku 2018. Potem obroża jej spadła. Wydawało nam się, że wszystko jest z nią w porządku, no i teraz znowu prowadzony był odłów dedykowany niedźwiedziom problemowym. Ponownie ją odłowiliśmy i założyliśmy jej obrożę.

Ile takich problemowych niedźwiedzi pojawia się teraz w rejonie miejscowości pod Tatrami?

Na podstawie obserwacji i zgłoszeń dochodzimy do wniosków, że jest około ośmiu niedźwiedzi schodzących w naszą przestrzeń. Trzeba pamiętać, że zejścia w niżej położone regiony nie są zdeterminowane tym, że w górach nie ma pokarmu. Też mamy niedźwiedzice, które cały czas siedzą w górach i są w stanie wychować tyle samo potomstwa, dobrze przygotować się do okresu zimowego i do gawrowania bez wchodzenia w naszą przestrzeń.

Trzeba było w tym roku używać kul gumowych, żeby te niedźwiedzie zniechęcać, odstraszać je, żeby nie pojawiały się w pobliżu budynków?

Tak. Kilkakrotnie używaliśmy pocisków gumowych.