„Stanowisko Komendy Miejskiej PSP o zakazie wnoszenia większych flag uderza w piękno sportu, jest niezrozumiałe i powoduje więcej szkód niż pożytku” – napisał prezes PZPN tuż przed rozpoczęciem niedzielnego finału Pucharu Polski. Cezary Kulesza skomentował w ten sposób decyzję, zakazującą wnoszenia na Stadion Narodowy – gdzie rozgrywany był mecz – dużych flag. Z tego powodu część kibiców nie została wpuszczona na trybuny. Po meczu zatrzymanych zostało ponad 20 osób. Rannych zostało dwóch policjantów i policyjny koń - powiedział rzecznik prasowy KSP nadkom. Sylwester Marczak. Oddano salwę w powietrze z broni gładkolufowej - podał.

Dla fanów obu drużyn przygotowano po 9 tysięcy biletów - na miejsca znajdujące się za bramkami. Od początku finału, czyli od godz. 16, te przeznaczone dla najbardziej zagorzałych sympatyków "Kolejorza" pozostają jednak puste. Tłumy kibiców Lecha, których z Poznania mogło przyjechać nawet ok. 15 tysięcy, cały czas czekają pod stadionem.

Powodem ich nieporozumienia z organizatorami był zakaz wnoszenia dużych flag, tzw. sektorówek. Chodzi o kwestie bezpieczeństwa, aby uniknąć problemów związanych m.in. z pirotechniką.

"Stanowisko Kom. Miejskiej PSP (Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej - PAP) o zakazie wnoszenia większych flag uderza w piękno sportu, jest niezrozumiałe i powoduje więcej szkód niż pożytku. Zmieniono zasady obowiązujące od lat. Jeżeli w przyszłości PSP nie zmieni swojego stanowiska, finał PP nie będzie organizowany w Warszawie" - napisał na Twitterze prezes PZPN Cezary Kulesza.

Do sprawy odniósł się również minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk.

"To powinno być święto piłki i kibiców. Elementem kibicowania są też oprawy - bardzo często patriotyczne. Nieodpowiedzialne decyzje mogą to święto zepsuć, a dodatkowo sprowadzić zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Trzeba z tej sytuacji wyciągnąć wnioski na przyszłość" - skomentował na Twitterze.

Finał piłkarskiego Pucharu Polski wraca na Stadion Narodowy po dwóch latach

Kibice Lecha obecni byli tylko na tzw. sektorach neutralnych, czyli bliżej środka boiska.

Sektory przeznaczone dla fanów Rakowa na PGE Narodowym też długo były puste, a równo z pierwszym gwizdkiem sędziego Szymona Marciniaka zapełniły się. Kibice lidera ekstraklasy na początku intonowali głównie wulgarne przyśpiewki i okrzyki wobec PZPN, prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego czy policji.

Na warszawski stadion finał piłkarskiego Pucharu Polski wrócił po przerwie wynikającej z pandemii Covid-19. Dwie poprzednie edycje kończono w Lublinie, w tym raz przy pustych trybunach.

20 osób zostało zatrzymanych

Sylwester Marczak, rzecznik prasowy KSP, powiedział dziennikarzom po poniedziałkowym meczu, że część osób, zamiast dopingować swoją drużynę, postanowiła zaatakować policjantów, którzy użyli środków przymusu bezpośredniego.

Ponad 20 zatrzymanych osób miało m.in. atakować policjantów. Dwaj rani funkcjonariusze nie zostali hospitalizowani, poszkodowanym koniem ma zająć się weterynarz - relacjonował rzecznik na konferencji po meczu.

Doszło do dwóch starć ze zgromadzonymi przed stadionem osobami