Dwie młode kobiety oblały pomarańczową farbą pomnik warszawskiej Syrenki na bulwarach wiślanych. Aktywistki zostały zatrzymane, przesłuchano je w charakterze świadków, ale po południu zostały wypuszczone na wolność.

Barbara Szczerba ze stołecznej policji powiedziała, że w piątek ok. godz. 10:20 policjanci dostali zgłoszenie o oblaniu nieznaną substancją pomnika warszawskiej Syrenki przez dwie młode kobiety.

Kobiety to aktywistki klimatyczne z organizacji "Ostatnie pokolenie". Grupa w mediach społecznościowych opublikowała nagranie, na którym widać, jak dwie kobiety oblewają pomarańczową farbą pomnik Syrenki.

To jest alarm! Dzisiaj jest dzień kobiet. Nasze ciężko wywalczone prawa wciąż są łamane. A będzie tylko gorzej. Katastrofa klimatyczna to wojny. Wojny to przemoc i gwałty. Nie możemy do tego dopuścić. Będąc tutaj, świętuję dzień kobiet. To jest mój sprzeciw. Jesteśmy ostatnim pokoleniem i będziemy o siebie walczyć - mówi jedna z nich na zamieszczonym filmie.

Kobiety zostały zatrzymane, przesłuchano je w charakterze świadków, ale - jak ustaliła reporterka RMF FM Anna Zakrzewska - po południu zostały wypuszczone na wolność.

Prokuratura wszczęła już śledztwo w tej sprawie. Jest ono prowadzone z art. 108. Kodeksu karnego, który mówi, że kto niszczy lub uszkadza zabytek, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.

Orkiestra nie przestała grać

To nie pierwszy taki incydent w wykonaniu aktywistek z organizacji "Ostatnie pokolenie". W niedzielę 3 marca dwie kobiety wtargnęły na scenę w trakcie koncertu w Filharmonii Narodowej, wykrzykując hasła: "To jest alarm. Nasz świat płonie. Jesteśmy Ostatnim pokoleniem, które może powstrzymać katastrofę klimatyczną. Żądamy radykalnych inwestycji w transport publiczny".

Po niecałej minucie aktywistki zostały zdjęte ze sceny przez ochronę filharmonii. W czasie ich protestu orkiestra nie przestała grać.