Kilka busów było potrzebnych, aby załadować rzeczy zebrane w Gdańsku m.in. przez mieszkających tam Ukraińców. Dary trafią do cywilów i do mężczyzn, którzy choć nie są w regularnych oddziałach wojskowych, starają się odpierać rosyjską agresję.

Jak podkreślają organizatorzy zbiórki ważne jest, by odpowiadać teraz na konkretne potrzeby. Stworzyli dwie listy najpilniejszych rzeczy potrzebnych na froncie: leków, materiałów opatrunkowych, bielizny.

Najbardziej potrzebne są leki, środki opatrunkowe, karimaty, śpiwory, latarki, także bielizna, w tym skarpety, które trzeba zmieniać kilka razy dziennie - mówił zaangażowany w organizację zbiórkę Grigori mieszkający w Trójmieście. Dodał, że rzeczy te trafią m.in. do mężczyzn, którzy walczą, choć nie są w regularnych oddziałach wojskowych. Mój ojciec tam też jest. Sam kupił sobie ubrania.

Przyniosłem puszki, skarpety, koce termiczne. To, co udało się dostać w Gdańsku, bo o bandaże w aptekach było już trudno. Wzięliśmy końcówkę - mówił naszemu reporterowi Kubie Kałudze jeden z mieszkańców Gdańska.

Inny mężczyzna podkreślił, że to pospolite ruszenie jest wspaniałe. Tak powinno być, bo to jest nasza wojna, absolutnie nasza. Mamy w Polsce tylko to szczęście - brzydko mówiąc - że krew przelewają Ukraińcy - powiedział.

O poranku z dzielnicy Przymorze w Gdańsku w stronę granicy ruszył konwój z darami. Jak informowali organizatorzy ma być utworzony korytarz przez granicę, a dary zostaną przeładowane do ciężarówek organizacji charytatywnej "OBERIH-26" i dotrą do celu.

 


Opracowanie: