U zbiegu ulic Matki Polki i Partyzantów, nieopodal konsulatu rosyjskiego, otwarty w piątek został uroczyście Skwer Bohaterskiego Mariupola. Kilka tygodni temu o nadaniu takiej nazwy dla tego miejsca jednogłośnie zdecydowali gdańscy radni. Do końca wakacji można też tam oglądać wystawę zdjęć ze zniszczonego ukraińskiego miasta.

Dzisiejsza uroczystość, jak i sam fakt przegłosowania przez Radę Miasta, takiej nazwy dla skweru, to odpowiedź na apel mera Mariupola Wadyma Bojczenko. Podczas marcowej sesji gdańskiej rady, wystąpił z prośbą o to, by właśnie w taki sposób upamiętnić obrońców Mariupola, który od kilku lat jest partnerskim miastem Gdańska.

Bardzo ważnym i symbolicznym gestem wsparcia dla nas byłoby nadanie jednej z ulic Gdańska imienia miasta-bohatera Mariupola. To tytuł, który prezydent Zełenski nadał naszemu miastu - mówił wtedy Wadym Bojczenko.

W uroczystości wzięły udział nie tylko władze Gdańska czy konsul Ukrainy w tym mieście, ale też wielu samorządowców z Pomorza, marszałek województwa pomorskiego czy prezydent Warszawy, goszczący akurat z wizytą w Gdańsku.

Cały czas nie przechodzi mi to łatwo przez gardło. Mariupol był stawiany jako przykład zmian możliwych w Ukrainie. Miejsca, gdzie rozwija się demokracja lokalna, gdzie były przejrzyste procedury, korupcja była zwalczana, a inwestycja zagraniczne płynęły szerokim strumieniem. Dziś każdy z nas może zobaczyć na zdjęciach jak wygląda to miasto i jak wściekle było atakowane i niszczone przez Rosjan - mówiła w piątek w Gdańsku Aleksandra Dulkiewicz.

Zdjęć zniszczonego Mariupola nie trzeba daleko szukać. Do końca wakacji przy skwerze zobaczyć będzie można wystawę dokumentującą ogrom zniszczeń, ale też pokazują przedwojenne kadry z miasta. Jak powstała?

Takie inicjatwy jak ten skwer czy wystawa, pozwalają nie zapomnieć o tym, że wojna wciąż trwa, że w Mariupolu giną ludzie, że miasto jest okupowane - mówi RMF FM, pani Maryna, uchodźczyni z Mariupola, która w marcu razem z matką uciekła do Gdańska. W Mariupolu została moja babcia, nie ma z nią niestety bezpośredniego kontaktu. Kontakt mamy przez krewnych koleżanki, którzy też tam zostali - mówi pani Maryna. Jak relacjonuje, w zeszłą niedzielę, pierwszy raz od marca, jej mamie udało się porozmawiać przez telefon. To było morze łez - mówi pani Maryna.

Opracowanie: