​Spędził 40 godzin w Bałtyku, ale morze znów okazało się silniejsze. Bartek Kubkowski nie dopłynął o własnych siłach ze Szwecji do Polski, musiał przerwać próbę bicia tego rekordu. Już zapowiada, że za rok spróbuje jeszcze raz.

Podobnie jak rok temu, tak i teraz warunki na morzu zmieniły się na niekorzystne. Gdy Bartłomiej Kubkowski był w połowie drogi między Bornholmem a polskim wybrzeżem, popsuła się pogoda, pojawiły się fale, a co gorsza coraz silniejszy prąd, przeciwny do kierunku płynięcia. To on zatrzymał pływaka w miejscu. 

Po 40 godzinach i przepłynięciu ponad 110 kilometrów ekipa towarzysząca Bartkowi podjęła trudną decyzję, o przeniesieniu sportowca na pokład łodzi. Po południu wszyscy na pokładzie Jamesa Cooka wrócili do Kołobrzegu. 

Choć nie udało się pokonać Bałtyku wpław, co do tej pory nie udało się nikomu, to pobity został inny rekord: aż 300 tysięcy złotych trafi na leczenie chorych na raka dzieci, podopiecznych fundacji Cancer Fighter.

Bartek Kubkowski już zapowiada, że do trzech razy sztuka i za rok z morzem bałtyckim zmierzy się jeszcze raz.