​Turystów w Beskidach podczas tegorocznych ferii było mniej niż rok temu - ocenił Tadeusz Papierzyński, który w magistracie w Wiśle odpowiada za sprawy promocji i turystyki. Jak podkreślił, największy wpływ miały na to pogoda oraz ceny.

Na pewno gości było mniej niż rok temu. Przypuszczam, że wynikało to z dwóch przyczyn. Po pierwsze - pogoda. Pierwszy tydzień ferii śląskich był fatalny pod kątem śniegu. Potem się nieco poprawiło, ale ten ostatni tydzień znowu jest wiosenny. Na stokach śnieg jest, ale deszczowe dni nie zachęcają, by wyjść na narty - powiedział Papierzyński.

Jak dodał, drugą przyczyną nieco słabszej frekwencji mogły być ceny. Było drożej. Właściciele bazy noclegowej żądali średnio do 20 proc. więcej na lokum niż rok wcześniej. Z tego powodu goście rezerwowali krótsze pobyty - wskazał Papierzyński.

Drożej było też na stokach. Za karnet trzeba było zapłacić 10 do 20 proc. drożej niż rok temu. "Przykładowo, całodzienny wspólny skipass w Wiśle i Istebnej rok temu kosztował 120 zł, a teraz 145 zł - wskazał Tadeusz Papierzyński.

Właściciele ośrodków pomimo wszystko starają się dostrzegać pozytywy. Karolina Cieślar z ośrodka narciarskiego Skolnity powiedziała, że "są zadowoleni na tyle, na ile pogoda była przychylna". W te dni mroźne, zimowe, śnieżne, jak najbardziej byliśmy zadowoleni. Frekwencja była spora. Gdy jednak padał deszcz, a jego nie było mało, to automatycznie turyści wybierali inny sposób spędzenia czasu. Generalnie jednak ferie były na plus - wyjaśniła.

Gorsza pogoda, która spędzała sen z powiek gestorom wyciągów, dawała powody do zadowolenia gastronomii. Jak powiedział Papierzyński, "tym razem nie mają powodów do narzekania". Gdy aura była beznadziejna, to turyści spędzali czas w pubach i restauracjach. Ruch był spory - dodał.

W lokalach podrożało w porównaniu z rokiem poprzednim o około 20 procent.